Rano
P.A
Obudziłam się gdy słońce powoli wymykało się z za horyzontu, a jego ciepłe promienie muskały lekko moją twarz. Wstałam po cichu przeciągając się. Jeździec Nocnej Furii, jak i sam smok jeszcze spali. Postanowiłam ich nie budzić i udałam się w stronę lasu. Trafiłam na małą polankę. Postanowiłam zrobić łuk. Z gałązki zaczęłam strugać broń. Nie wiem dokładnie ile mi to zajęło, ale trochę nad tym siedziałam. Gdy skończyłam zdjęłam swoją bransoletkę która tak naprawdę była cięciwą. Mam mnóstwo takich ukrytych rzeczy. Założyłam cięciwę na łuk, po czym wstałam, podeszłam do drzewa i zaczęłam urywać gałązki na strzały.
Nagle usłyszałam trzask za sobą. Natychmiast się odwróciłam gotowa do walki, cóż taka natura wojowników. Gdy się odwróciłam ujrzałam Jeźdźca Nocnej Furii wraz ze smokiem.
- Hej, możemy się przyłączyć? - zapytał chłopak drapiąc się po karku
- ...jasne - odparłam po czym wróciłam do wcześniejszego zajęcia.
Chłopak usiadł na środku polany, wyjął zeszyt i zaczął w nim coś kreślić. Po chwili wzięłam gałązki które zebrałam i usiadłam w lekkim dystansie od jeźdźca. Ta... Lubię przestrzeń.
Czas płynął aż wreszcie skończyłam. Wstałam i podeszłam do drzewa. Wyjęłam z jednej z moich kieszonek malutką żyletkę po czym odwróciłam się tyłem do jeźdźca, tak aby nie widział co robię.
Dosyć mocno nacięłam nadgarstek (nie żyłę) z którego zaczęła kapać krew. Nie miałam żadnej farby. Zamoczyłam w niej palce i narysowałam czerwoną tarczę na pniu drzewa.
Gotowe - pomyślałam. Podniosłam łuk, ustawiłam się w odpowiedniej odległości i wystrzeliłam strzałę, która za pierwszym razem trafiła w sam środek tarczy. Następne kilka godzin spędziłam na strzelaniu do tarczy z różnych kombinacji. Na końcu wystrzeliła jedną strzałę która bez problemu trafiła w środek, po czym zamknęłam oczy i wystrzeliłam drugą która przebiła się przez poprzednią. Po tym usiadłam znów niedaleko jeźdźca.
- Co kreślisz? - spytałam niepewnie. Chłopak w odpowiedzi podał mi pergamin.
- Łał... - odparłam. Na pergaminie widniał szkic mapy który wybiegał znaaacznie za nasz archipelag. Cóż, nam nie wolno jest wylatywać za archipelag. Wódz ustalił takie prawo po zniknięciu Czkawki, jednak ja... No powiedzmy że nie umiem usiedzieć na miejscu. Często się wymykam. W sumie to częściej mnie nie ma niż jestem. Jeźdźcy się już do tego przyzwyczaili. Oni myślą że nie latam tak daleko, ale wracając w skutek tego znam dużą część tej mapy. Ale chwila... ja kojarzę ten styl rysunku...
P.C.
Podałem dziewczynie mapę i mój wzrok spoczął na drzewie do którego były wbite dwie strzały w sam środek tarczy...jedna w drugą... Moje brwi uniosły się do góry z uznaniem. Ten trik od razu skojarzył mi się z... Astrid
- Idę się przejść... - powiedziała cicho tajemnicza dziewczyna i zeszła mi z pola widzenia.
P.A.
Ten chłopak rysuje podobnie do... Czkawki. Tyle razy patrzyłam jak Czkawka rysuję, że doskonale znam jego styl. To wspomnienie mocno we mnie uderzyło.
Usiadłam pod drzewem. Niebo było już lekko pomarańczowe. Promienie słońca muskały moją twarz. Po moim policzku popłynęła jedna samotna łza, którą od razu wytarłam. Czkawka był moim jedynym przyjacielem.
Teraz została mi już tylko wichura. Dawaj mała, wiem że mnie znajdziesz. Spojrzałam w niebo. Z moich obliczeń wynika że gdyby miała z Berk lecieć na tą wyspę, to powoli by już dolatywała. Wiem że mnie szuka. To moja najlepsza przyjaciółka.
Po kilku minutach postanowiłam wstać. Nagle usłyszałam trzaski i krzyki. Podeszłam do klifu i ujrzałam...Cumujących łowców.
Wiedziałam! Wiedziałam, że nie można mu ufać! Łowca zostaje łowcą. Może chcieli wyciągnąć ze mnie informacje, albo złapać jeszcze mojego smoka. Jak tylko go znajdę!!!
Udałam się w kierunku polany na której wcześniej siedzieliśmy. Wyjęłam sztylet. Podeszłam go od tyłu i przycisnęłam do drzewa podstawiając sztylet pod gardło. Jestem dobrą wojowniczką, więc zrobiłam to bez problemu, tak, że chłopak nie miał czasu odeprzeć ataku.
- Czy to ty posłałeś po łowców? - zapytałam groźnie, a z moich oczu znów ciskały płomienie.
- Nie, nie jestem już łowcą - odrzekł nadzwyczaj spokojnie jak na sytuację
Chwilę jeszcze patrzyłam w jego szmaragdowe oczy szukając w nich odpowiedzi, lecz wydawało się, że mówi prawdę. Zobaczyłam coś jeszcze...bliznę na brodzie...
Opuściłam sztylet i nagle z za krzaków wylecieli łowcy. Zaatakowali nas co szybko odparliśmy. Okazało się, że chłopak również nie jest złym wojownikiem. Lecz na nic nawet największe umiejętności, gdy w grę wchodzi taka przewaga liczebna.
Walczyłam z jednym z łowców gdy nagle on padł na ziemię. Do jego pleców był wbity....kolec. Ja znam te kolce...
- Wichura! - krzyknęłam rzucając się w stronę smoka.
P.C.
Dziewczyna rzuciła się na smoka, wydawała się przeszczęśliwa. Muszą być naprawdę dobrymi przyjaciółkami.
- Dobra może starczy tych czułości. Czas się zwijać - oznajmiłem
Wichura, gdy mnie zobaczyła chyba przypomniała sobie jak porwałem jej przyjaciółkę i zaczęła powoli się do mnie zbliżać z zamiarem ataku.
- Dobra, dobra wiem, że nie zaczęliśmy najlepiej - zacząłem uspokajać smoka, ale to nic nie dawało.
- Spokojnie Wichurko on jest z nami - powiedziała dziewczyna i dotknęła ją delikatnie. Niesamowite jeden jej dotyk, a ze smoka agresora został potulny przyjaciel.
- Okej, serio czas się zmywać - oznajmiłem, gdy z krzaków wyskoczyło więcej łowców. Gwizdnąłem, a Szczerbek momentalnie zjawił się obok mnie. Czym prędzej wskoczyłem na smoka, co zrobiła też dziewczyna i po chwili byliśmy już wysoko na niebie.
Dziewczyna dawno nie latała, więc dość mocno szalały. Robiły beczki, zloty, szybowały i wiele, wiele innych. Patrzyłem na to z zaciekawieniem. Latały naprawdę dobrze i imponująco.
- To jak Mordko? Pobawimy się trochę? - zapytałem Szczerbatka, na co on wydał z siebie zadowolony ryk.
Przyspieszył lotu i po chwili byliśmy obok dziewczyn.- Nie umiecie szybciej? - spytałem zaczepliwie
- Bałyśmy się, że nie nadążycie - zaśmiała się i przyspieszyła lotu zostawiając nas z tyłu
- Dawaj Mordko - rzuciłem do smoka po czym i my włączyliśmy przyspieszenie.
Wlecieliśmy w korytarze klifów za raz za dziewczynami. Było niesamowicie, chwilami nawet całkiem ciemno. Gdy wylecieliśmy z korytarzy ze zdziwieniem stwierdziłem, że nie ma tam ani dziewczyny, ani smoka. Spojrzałem na Szczerbatka, a on na mnie.
- Hej! Gdzie jesteś?! - krzyknąłem na całe gardło
- Ale kto? - usłyszałem nad sobą. Gdy podniosłem głowę zobaczyłem smoka. Nagle z za smoka wychyliła się lekko rozbawiona dziewczyna.
- Jak? - zapytałem zaskoczony i również rozbawiony
- Ale co? - udała zdziwienie i ruszyła dalej, a ja zaraz za nią.
Robiło się już powoli ciemno. Padały na nas ostatnie promienie słońca. Lecieliśmy nisko nad wodą. Dziewczyna wyciągnęła rękę i zanurzyła opuszki palców w wodzie
- W sumie to dokąd lecimy? - zapytała obdarowując mnie spojrzeniem
- Na wyspę na której łowcy nas nie znajdą - odparłem - wyspę Berserków - dodałem po chwili
..................................................................
Hejka! Oto nowy rozdział mojego opowiadania. Mam nadzieję że się spodobał!
Do następnego!!!💜💜💜

CZYTASZ
Próba Czasu
Fanfiction!!!OPOWIADANIE NIE JEST JESZCZE!!! ⚠️ !!!SKOŃCZONE!!! ⚠️ Jak potoczyłyby się losy bohaterów gdyby Czkawka uciekł z Berk? Co stanie się z wyspą? Czy przyjaźń da radę przetrwać "Próbę Czasu"? Co ze smokami...