Poniedziałek.
Zaczęła się codzienna rutyna. Śniadanie (no dobra może nie), wybranie ciuchów, oczywiście się w nie ubrałam. Pamiętam o tym odkąd, kiedyś w podstawówce poszłam do szkoły w piżamie, bo za późno wstałam i się spieszyłam, więc po prostu o tym zapomniałam... i tu nie ma co się śmiać. Umyłam się i miałam jeszcze dla siebie około dziesięciu minut.
Weszłam na youtube. Zaczęłam patrzeć czy nie ma czegoś nowego, ale nic nie było. Po tym czasie nałożyłam buty i skajkę. Zapamiętajcie, że moja rutyną jest również ściganie się z autobusem. Może to i brzmi dziwnie, ale tak jest... kto będzie pierwszy. Czyli tłumacząc, albo się spóźnie, albo zdążę idealnie i będę minutę przed pojazdem.Udało się, do tego z dość dobrym czasem. Trzy minuty przed. Możecie już bić brawo. Wsiadłam i siedziałam tak i umierałam z nudów przez te pół godziny drogi.
W szkole byłam o 7:15. Jak zwykle czekała już na mnie Eliza. Przypomniała mi, że pani od religi zadała nam życie Jezusa na pamięć. Nie widziałam w tym sensu. W końcu ona sama tego nie umiała, a poza tym jestem osobą niewierzącą, ale musiałam uczęszczać na ten przedmiot, gdyż mama uznała, że mam przyjąć sakrament bierzmowania, bo może kiedyś będę chciała wziąć ślub kościelny.
Zaczęłam się tego uczyć, aczkolwiek nie widziałam w tym sensu. Wiedziałam, że i tak nie zdążę.
Obok mnie przeszedł chłopak, to ten (chyba), na którego wpadłyśmy z Leną. Nie byłam tego pewna, bo miał inną bluzę, a tak w ogóle dużo osób nosi kaptur, wiec przestałam o tym myśleć.
W tym czasie zrezygnowałam z nauki tego CZEGOŚ na religię.
Otworzyli szatnie. Oddałyśmy ciuchy i zmierzałyśmy ku sali biologicznej.
Dotarliśmy na pierwsze piętro. Kto by się tego spodziewał, że byłyśmy PIERWSZE. Elizka spisała ode mnie prace domowe na dzisiaj. Mimo że to był już drugi tydzień, a poprzedni był łagodny to i tak nam dużo pozadawali.
Lena zawsze przychodziła późno, spóźniała się, albo przychodziła z minutę przed dzwonkiem.
Poszłam więc z Elizą na spacer do okoła szkoły.
Gdy wróciłyśmy było już multum dziewczyn z naszej klasy. Śmiały się i robiły maślane oczy do telefonu. Podeszłam do Wiolety, która trzymała komórkę.
-Co oglądacie? -spytałam nastolatek.
-Jasia. - szybko odezwała się Anastazja.
-Naprawdę nie macie nic lepszego do roboty, tylko oglądanie jakiegoś pajaca, który wydurnia się w internecie.- natychmiastowo kontynuowałam rozmowę.
- Oj weź Lurdelak nie mądrzyj się,.bo za bystra to nie jesteś, a oceniasz. Jak ci się nie podoba to zatrzymaj to dla siebie!!- wręcz wydarła się na mnie Gertruda i Kaśka.
-Spokojnie, bo wam żyłka na czole pęknie. -odpowiedziałam sarkastycznie, następnie dodałam - pokażcie co wy w nim w ogóle widzicie.
Zabrałam im telefon i zaczęłam oglądać. To był jakiś remix gościa z nickiem hargris, pod tytułem "Potrzebuje więc". Nuta była nawet fajna, ale dalej nie przekonałam się do pana Jana.
Oddałam urządzenie nastolatkom, lekko się uśmiechnęłam, pokiwałam przecząco głową i przewróciłam oczami.Przewróciłam się. Jestem kompletną niezdarą i często zaprzyjaźniałam się z podłożem, na którym stałam, ale teraz ktoś podstawił mi nogę. Nie przejmowałam się, tym że sobie coś zrobiłam, martwiłam się czy nie zniszczyłam moich ulubionych spodni z ciemnego jeansu i z dziurami oraz koszulki z logiem jednego z moich ulubionych zespołów czyli Linkin Parku. Często nosiłam T-shirty z nadrukowanymi idolami.
Zaczęłam się śmiać. Ludzie się na mnie patrzyli i specjalnie podchodzili, aby zobaczyć czy nic mi nie jest. Przeszedł obok mnie CHŁOPAK W KAPTURZE. Odwrócił głową by na mnie spojrzeć. Ujrzałam, że ma duże brązowe oczy... I w sumie tylko tyle, bo...
Po pierwsze śmiałam się.
A po drugie patrzył tylko przez około sekundę.Zadzwonił dzwonek na lekcje. Już myślałam, że Lena nie przyjdzie, no ale wiadomo, że się spóźniła.
Pani od biologii nie było przez pierwszy tydzień.
-Dzień dobry dzieci! Zaczynamy biologię.
-Dzień dobry. - odpowiedzieliśmy licho.
-Co tak bez humoru. Może trochę entuzjazmu? -powiedziała nauczycielka z uśmiechem na ustach.
-Dzie-ń do-bry!- wykrzyknęliśmy z euforią.
-No teraz lepiej. Siadajcie.
Marika zaczęła dopytać się biolożki o różne rzeczy, o które bała się zapytać wychowawcę.
-Proszę pani mamy nowych uczniów w klasie?- spytała.
-To się musisz pana wychowawcy pytać.
-Ale mamy nowych chłopców w klasie?- natrętnie kontynuowała... jak to ona.
-Nie.
-To szkoda.- powiedziała z uśmieszkiem.
-A co?
-No, bo przydali by się jacyś fajni i przystojni chłopcy w klasie.- wybuchła śmiechem, a za nią reszta dziewczyn łącznie ze mną, MĘŻCZYŹNI patrzyli jakby ogłupiali i nie wiedzieli o co chodzi. Zaczęła się kłótnia.
Można było usłyszeć "A co dziewczyny niby mamy fajne", "Daj spokój Kamil" i jeszcze jakieś teksty, ale przestałam słuchać.
Pani zaprzestała kłótni.
-Dobra! Dzieci uspokójcie się dzieci! Już! Koniec!
Siedliśmy i pani przeprowadziła lekcje. To czterdzieści pięć minut przeleciało bardzo szybko, myślę, że to dlatego, gdyż lubię ten przedmiot.Po dzwonku przeszłam do pracowni matematycznej. Pani wpuściła nas do środka.
Zajęcia były... ciekawe. Przynajmniej dla mnie. Matma to jednen z moich ulubionych przedmiotów. Niestety, dla innych to była katorga.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Zaczęły boleć mnie oczy, bo mam wadę wzroku. Nałożyłam okulary, ale nie podnosiła głowy. Nie chciałam aby ktoś mnie w nich zobaczył.
Ktoś zapukał do drzwi, a po chwili się otworzyły. Usłyszałam męski głos, może to i głupie, ale ten głód był ładny. Tak wiem jak to głupio brzmi. Zapytał gdzie lekcje ma klasa 3c liceum.
W miarę bez podnoszenia głowy popatrzyła na klasę. Wszyscy byli... hmmm.. zaszokowani, próbowali odpowiedzieć, ale się jąkali, co było dziwne... wszyscy byli szczęśliwi i podnieceni jakby zobaczyli ducha albo kogoś znanego. Po patrzyłam na Lenę, ale ona też nie wiedziała o co chodzi, patrzyłyśmy na siebie jak otępiałe, chodź nie wiem czy ona umie inaczej. Jeszcze Julita nie zwracała uwagi na to co się dzieje i robiła zadanie. Pani również nie miała pojęcia co się dzieje. Chłopak powiedział z uśmiechem:
-To dowiem się w której sali ma lekcje moja klasa?- lekko się zaśmiał.
Dziewczyny zaczęły piszczeć, a pani wyksztusiła:
-Chyba nikt nie wie... może lepiej jak pójdziesz, bo patrz co robisz z dziewczynami.
Już wychodził gdy się odezwałam. (Głowę miałam oczywiście schyloną, gdyż ciągle miałam okulary.)
-Są w sali C8.
Chłopak się przez chwilę zatrzymał i poprosił abym powtórzyła. Zamiast mnie powiedziała matematyczka.
-Są w C8. Idź już bo chce prowadzić lekcje, a jak tu jesteś to dziewczyny nie mogą się skupić... o dziwo chłopaki też.
-Dobrze.- powiedział z uśmiechem. Bynajmniej tak mi się zdaje. Nie wiem jak wyglądała osoba, która weszła, bo nie chciałam podnosić głowy, a nie mogłam juz objąć wzrokiem, fragmentu pomieszczenia, w którym stał.
Nie mam zamiaru ani trochę dowiadywać kim był ten człowiek, ale chyba nie miałam wyboru...
CZYTASZ
Sytuacja się skomplikowała|JDABROWSKY
FanfictionAlex. Zwykła dziewczyna, która przeżyje niezwykłą i zagmatwaną historię...