"Spacer" (rozdział III)

467 26 5
                                    

Kiedy przechodziłam z sali do sali, spotkałam Olę. Moją koleżankę z 3C. TAK Z 3C. Zaczepiłam ją.
-Hej. Mogę cię o coś zapytać?
-Już zapytałaś, ale dawaj.- powiedziała z uśmieszkiem.
-Mieliście teraz lekcje w klasie C8?
-Tak. A po co ci to wiedzieć?
-Nie... już nie ważne.
Już od chodziłam, gdy poczułam uścisk na ręce. Zabolało mnie to.
-Ała!- krzyknęłam.
Szybko się odwróciłam. To była Ola, przez chwilę się przeraziłam, kiedy poczułam ból.
-Ej... Ej... Zapomniałam ci powiedzieć. Wiesz kto przyszedł do nas na lekcje?- gdy to mówiła, autentycznie piszczała.
-Domyślam się...-popatrzyła się na mnie dziwnie, chwilę po tym dodałam- Nie chcę wiedzieć. Nie musisz mi mówić.
-Oj no weź... MUSZĘ TO KOMUŚ POWIEDZIEĆ!!!
-Dobra, weź daj mi spokój.
Odbiegłam.
Kątem oka widziałam, że ktoś widzi naszą "kłótnie", chyba trochę nawet się z niej śmiał, albo uśmiechał. Nie zastanawiałam się nad tym.

Przez wszystkie przerwy starałam się unikać swojej klasy, trochę też szkoły. Ten krótki czas wolny spędzałam na dworze, bo gdzie nie poszłam widziałam podniecone dziewczyny, a nawet chłopcy. Miałam tego dość. W gronie moich znajomych to było jeszcze nasilone 1000 razy.
Byłam głodna. Przeszłam się do "żabki", która była obok. Moja świadomość mówiła mi, że zdążę, gdyż była to piętnasto minutowa przerwa. Uznałam, że mam ochotę na coś ciepłego, wiec przy kasie zamówiłam sobie Hot - doga, tak... to się nazywa zdrowe odżywianie. Pierwszy raz wzięłam sobie sos, ale, że jestem kompletną niezdarą musiałam coś popsuć.
Wychodziłam i wpadłam na jakiegoś chłopaka. Oczywiście wypaprałam go sosami... no i siebie przy okazji też.
-Przepraszam, nie chciałam. - śmiałam się i nie zamierzałam tego ukrywać.
-Nic się nie stało. -uśmiechnął się. Popatrzył na moją cenną (dla mnie) koszulkę i dodał- Jak tam Twoja koszulka z Linkin Parkiem? Przeżyje?
Przewróciłam oczami i sobie poszłam. Miałam już dość tej dwu zdaniowej rozmowy. Ten mężczyzna był PROSTY... INACZEJ... BYŁ PROSTAKIEM.
Weszłam do szkoły i zapięłam bluzę, aby zakryć bluzkę, która była cała w ketchupie.
-Gdzie tak długo byłaś? Przecież nie chodzisz na obiad?- zapytała Lena, gdy tylko mnie zobaczyła.
-Byłam na hot-dogu.
-I co smaczny?
-Zapytaj się moich ubrań.- byłam poddenerwowana.
-Co?-zaczęła się śmiać, pewnie chciała rozładować atmosferę. W tym czasie rozpiełam bluzę. Kiedy to zobaczyła od razu zareagowała.
-Co się stało?!
-Wpadłam na jakiegoś lalusia i moje ciuchy na tym ucierpiały, ale mówi się trudno.
Zadzwonił dzwonek. Cieszyłam się, bo mogłam skończyć rozmowę, nie miałam na nią ochoty. To chyba przez ten T-shirt. A poza tym to była już ostatnia lekcja.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*MIESIĄC PÓŹNIEJ*
Ugh...
Zbliżyły się moje urodziny. Nie lubiłam tego dnia. Tyle bezpotrzebnego zachodu.

Znów był poniedziałek, a ja juz chciałam weekend. Wiedziałam, że tak będzie. Na początku nie mogłam doczekać się poniedziałku, a teraz soboty.
Miałam wrażenie, że większość moich znajomych ROBI MI ZDJĘCIA czego nienawidziłam.
"Pewnie na tablicę na facebooka... NA URODZINY." Ciągle to sobie myślałam. Chowałam się za ciuchami. Tak. Dziwnie to brzmi, ale nie chciałam mieć dziwnych własnych fotek. Gdy przechodziłam przez korytarz, w kapturze na głowie, usłyszałam znajomy męski głos:
-Co się tak chowasz?
Na początku nie zwróciłam na to uwagi, dopiero później ogarnęłam, że ktoś coś do mnie powiedział, kiedy oznajmiła mi to Lena. Mówiła też, że słyszała jak ludzie mówiłą:
"Jaś się do niej odezwał" i rzeczy tego typu. Jakoś to mi nic nie zrobiło. Jak zwykle... nje przejęłam się tym. Nawet nie mogłam skojarzyć... kto to ten JAŚ.
Wtorek minął dość spokojnie, bynajmniej tak mi się wydaje bo nikt nie robił mi tych cholernych zdjęć, albo po prostu to wszystko wczoraj mi się wydawało, co jest prawdopodobne.

Środa.
Lubię środy, mam kółko teatralne i mam dużo wolnego czasu. Ale szczególnie za tą nie przepadam, zgadnijcie dlaczego?!
Pewnie odpowiedzieliście, że to przez urodziny, wiec tak, to przez nie.
Weszłam rano na Facebooka, nie było żadnych zdjęć, ani życzeń. Cieszyłam się.
Dojechałam do szkoły. Weszłam do niej i dalej nikt mnie nie zauważył. I z tego powodu byłam uradowana.
Do południa było w miarę spokojnie.
Eliza i Lena coś cały ranek kombiniwały.
Kiedy zakończyły się lekcje poszłam na kółko teatralne. Chciałam zrezygnować z roli. Miałam postać piosenkarki i musiałam śpiewać, nie chciałam tego robić. Weszłam do biblioteki i nikogo nie było. Wszyscy nagle wyskoczyli i zaczęli śpiewać sto lat, a na przód wysunęły się dziewczyny. Kiedy skończyli fałszować, powiedzieli
-Sto lat piosenkarko!
Łzy zaczęły mi lecieć z oczu i powiedziałam, że rezygnuje z roli.
Od razu wybiegłam, a Lena za mną.
Pobiegłam za szkołę i płakałam. Po chwili doszła do mnie dziewczyna.
-O co chodzi?
-Nie dam rady śpiewać.
-Ale ty masz piękny głos.- mówiła z wyrzutem
-Nie radzę sobie ze stresem, nie dam rady NIGDY PRZED NIKIM NIE ZAŚPIEWAM!
-Już spokojnie... a jak śpiewałas na próbach?
-Nie śpiewałam.
-To... zaśpiewaj mi coś.
-Przepraszam bardzo, nie słyszałaś co mówię?
-No proszę!-Napierała
Zaśpiewałam kawałek utworu "Stay" Rihanny.
-Ty masz anielski głos... Szkoda, że nikt go nigdy nie usłyszy.
Odeszła, ale... wróciła po chwili, przyniosła mi torbę i podprowadziła na przystanek. Najgorsze jest to, że ktoś znów nas widział. Pewnie to przypadek, ale trudno.
Przy Lenie zawsze się śmieje, nie wiem jak ona to robi, ale tak jest.
Kiedy autobus przyjechał pożegnałam się z NIE koleżanką i wsiadłam do pojazdu. Spotkałam tam dobrą znajomą z klasy, Julitę. Siadałam na brzegu siedzenia i rozmawiałyśmy. Zaczęłam czytać jakiegoś aska, którego kiedyś zaobserwowałam. Jul to wszystko nagrywała. Gdy autobus gwałtownie zachamował poleciałam do przodu. Wiem po kim to mam. Raz jak wracałam z Leną omal co się nie wywaliła, no to teraz czas na mnie. Jak to ja zaczęłam się śmiać, a ludzie w autobusie byli oszołomieni. Julita krzyknęła sto lat, po czym znów jakiś męski, znany mi głos powtórzył po niej. Skończyła nagrywać i pomogła mi wstać. Musiała juz wysiadać, a ja jeszcze jechałam. Pojazd miał wi-fi, wiec weszłam na mój ukochany portal społecznościowy. Tam już znajdowała się masa życzeń i nieszczęsne nagranie z przed chwili.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Kiedy dotarłam do domu przebrałam się w czarne dresy, croptop z Włoch i uczesałam koka. Zawsze chodziłam tak ubrana po mieszkaniu.
Pół godziny później brat kazał mi wyjść z psem, nie chciało mi się znów zmieniać ciuchów, dlatego zostałam w tym, w czym jestem. Byłam pewna, że raczej nikt mnie nie zauważy. Nałożyłam swoje ukochane trapery i sztuczną skórę. Wzięłam jabłko, jak to zawsze kiedy wychodziłam z Błyskawicą.
Znalazłyśmy się w takim zielonym miejscu przed blokiem. Przyzwyczajona byłam, że jem i sobie nucę, a psina biega.
Tym razem było inaczej. Stałam około piętnastu minut i uznałam, że czas wracać, a psa nigdzie nie było...

Sytuacja się skomplikowała|JDABROWSKYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz