"Finał" (rozdział XIV)

330 27 5
                                    

*MIESIĄC PÓŹNIEJ*

Jest już marzec.
W sumie udało mi się juz zapomnieć o wydarzeniach z tego roku szkolnego.
Tylko ciągle jedno mnie gnębiło. Tak... pewnie się domyśliliście, że chodzi o ten głos. Nie mogę się go pozbyć.
Wiem, że powinnam z tym do kogoś pójść, ale ja jestem samowystarczalna. Musze sama sobie postawić diagnozę, a dopiero potem komuś to oznajmię.
Nie wiem jak to wytłumaczyć, ale ja najlepiej znam swoje objawy i wolę sama o nich poszperać.
"Objawem jakiej choroby jest słyszenie głosów?"
Dokładnie takie hasło wpisałam w Google.
Znalazłam odpowiedź- schizofrenia.
Po szukałam artykułu, oczywiście z pomocą przyszła mi Wikipedia:
"Ze względu na często niejednorodny obraz kliniczny powstała hipoteza, że schizofrenia to nie jedno zaburzenie, lecz grupa chorób, dla których stosuje się określenie zbiorcze psychozy schizofreniczne. Z tego powodu Eugen Bleuler określił to zaburzenie mianem schizofrenie (liczba mnoga). Słowo „schizofrenia" dosłownie oznacza „rozszczepienie umysłu", ale pomimo swojej etymologii, nazwa ta nie oznacza posiadania więcej niż jednej osobowości (tzw. osobowość mnoga, „rozdwojenie jaźni")[6]; według obowiązujących w psychiatrii kryteriów diagnostycznych podstawowym objawem schizofrenii jest rozszczepienie (gr. schisis) pomiędzy myśleniem, zachowaniem, emocjami, sferą motywacyjną, ekspresją emocji, przejawiające się m.in. niedostosowaniu zachowania, emocji pacjenta do sytuacji i treści jego wypowiedzi."
Te objawy idealnie do mnie pasowały, ale jestem też osobą, która wszystko odkłada, dlatego powiedzenie o tym komuś tez odłożyłam.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Pi mimo tych wszystkich wydarzeń i mojego młodego wieku wzięłam udział w trzech olimpiadach.
Matematycznej, fizycznej i chemicznej.
Nie spodziewałam się, że przejdę do finału, który jest nie długo.
Początek tego miesiąca spędziłam na ciągłej nauce, na właśnie owe konkursy.
Wątpiłam w to, że zostanę laureatem, no ale jak już jestem to warto próbować.
*pięć dni później*
Pierwszy finał. Matematyka.
Trochę się stresowałam, ale to raczej normalne. Weszłam na salę.
Odsisdziałam tam swoje i zrobiłam wszystkie zadania. Znając mnie i to, że mam niską samoocenę, uznałam wszystkie zadania mi nie wyszły.
Następny dzień. Chemia.
Tu już byłam bardziej pewna siebie, może z jedną rzecz będę potrafiła napisać.
W końcu ostatni dzień i fizyka.
Najmniejsza pewność, bił po mnje zimny pot, a do tego nie było żadnych moich znajomych. Sama ja wśród trzecio-klasistów.
Lecz napisać coś trzeba, dlatego i COŚ napisałam.

Sytuacja się skomplikowała|JDABROWSKYOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz