Hejo! To akurat nie rozdział a taki jakby... Dodatek?
Okey, do rzeczy...
Wczoraj Zayn oficjalnie zostawił 1D. Wiem, pewnie macie dosyś tego tematu, ale to w sumie był mój pierwszy idol i chcę go powspominać(?)
Nie mam bladego pojęcia jak ująć w słowa tą notke więc krótko- napisałam o nim krótkiego OneShota. Nie jest jakiś powalając, ale może sie wam spodoba?***
Zachodzące Słońce rzucało czerwony cień na brzeg przejrzystego jeziora, powoli chowając się za widnokręgiem. Delikatny wiatr wiał poruszając wodą, a gdzieś w oddali trwały sianokosy, jak na sierpień przystało.
Zayn gdzieś z tyłu rozbijał namiot, wciąż marudząc na niezrozumiałość instrukcji, jednak wciąż nie dawał sobie pomóc.
Podczas gdy on kończył męczyć się z tym wszystkim, niebo zaszło chmurami i zaczął padać deszcz.
Całą resztę wieczoru spędziliśmy wtuleni w siebie, nasłuchując rytmu spadających kropel.
-*-
- Kurwa...- usłyszałam z korytarza, a moje serce zaczęło szybciej bić. Podniosłam się z wygodnego łóżka i zapalając po drodze kilka lamp doszłam do drzwi. Stał przy nich Zayn, nieudolnie próbując je zamknąć.
-Piłeś.- stwierdziłam, gdy nieprzyjemny zapach zaczął drażnić moje nozdrza.
- Piłem, myślałem...
- I do jakich wniosków doszedłeś?
-To był ostatni raz.- spojrzał mi w oczy. Moje szkliły się od łez, a w jego była determinacja. Mówił prawdę.- Koniec z alkoholem, trawą i całym tym bagnem.- rzuciłam się w jego ramiona i zaczęłam szlochać.- Wszystko dla ciebie.
-*-
- Wiesz, długo nad tym myślałem i to było dla mnie na prawde trudne. Tak dużo razem przeszliśmy i to było tak cholernie cudowne. Nie wiem co bym teraz robił, gdybyś się nie pojawiła. Pewnie stoczyłbym się na samo dno, zerwał kontak z rodziną... Ale na pewno nie prosiłbym cię teraz o rękę...
-*-
- Hej! Nie podglądaj!
-Dobrze, dobrze... Jeden... Dwa... Trzy... Mam cię, szkrabie!- krzyknął Malik, łapiąc naszą małą córeczkę .
-*-Podnoszę głowę z poduszki i znowu płaczę.
Ocieram łzy, gdy budzik zaczyna wydawać nieznośne dźwięki. Odsuwam kołdrę i zaczynam powtarzać schemat czynności z poprzednich dni; myję się, ubieram, jem. Wkładam buty, wsiadam w samochód i jadę przed siebie. Na miejscu moje oczy znów zaczynają piec.
Kiedy siadam na ławce nie powstrzymuje już łez. Patrzę na dwa nagrobki- większy z nazwiskiem mojego męża i sporo mniejszy z nazwiskiem mojej córki. Po raz kolejny rozpadam się na kawałeczki, z których nie da się już poskładać jednej osoby.
Odpalam dwa znicze i zaczynan się modlić. Już niedługo, aniołki. Już niedługo...