Nie mam bladego pojęcia co wam tu napisać.
Przepraszam to o wiele za mało. Tak strasznie bardzo ogromnie ze łzami w oczach, skruchą w sercu i łamiącym się głosem jak i na kolanach przepraszam, chyba już lepiej, huh?
Więc tłumaczenie się chyba jest bez sensu. Nie było mnie, wszystko w temacie.
Ale po tych wszystkich dniach wracam, z dopracowaną opowieścią, lepszym(?) stylem pisania, rzecz jasna jeśli jeszcze ktoś chciałby tego.
Nie licze na wybaczenie, bo zawaliłam na calutkiej linii.
Teraz wszystko zależy od was