Gwałtownie podnosi się z łóżka i ociera łzy z policzków.
-Bezpieczna...- mówi sama do siebie.
Chociaż psychopata, który zniszczył jej życie już dawno siedzi za kratkami, to w jej głowie horror odtwarza się na nowo każdej nocy.
Shannon ostatni raz przetarła zmęczone oczy, gdy do jej uszu dobiegł denerwujący dźwięk budzika.
Zmęczona zwlekła się z łóżka. Po porannej toalecie zrobiła sobie śniadanie, podczas którego jej telefon dawał o sobie znać.
-Halo?- pyta, starając się brzmieć jak najnaturalniej.
-Shann, za godzinę po ciebie przyjeżdżam. Masz się nie spóźnić!- krzyczy do słuchawki jej przyjaciółka, Jessie.
-Co z tobą nie tak?- pyta rozbawiona. Zwykle to ona musiała mieć wszystko pod kontrolą; pilnowała czego tylko mogła, żeby było wręcz idealnie.
-Moje drogie dziecko, jak przyjadę i nie będziesz gotowa to wywlokę cię tak jak będziesz tam stać!
-Oczywiście.- odpowiedziała tłumiąc śmiech, na określenie jej osoby przez Jessie.
~*~
-Nie!- sprzeciwiała się Tarver i krzyżowała ręce pod biustem, gdy zorientowała się gdzie są.
-Twoja mama spędziła godziny na umówienie cię do niego i wydała dużo kasy na to, więc łaskawie rusz dupę i strać dwie cenne godziny swojego życia na tą wizytę.- odpowiedziała jej przyjacióła. Shannon niechętnie wzięła swoją torebkę i z wielkim grymasem wyszła z auta.
Niepewnie przekroczyła próg budynku. Podeszła do recepcji, a biuściasta blondynka spojrzała na nią spod byka.
-Dzień dobry, ja do...
-Nazwisko.- odpowiedziała niegrzecznie, rzując przy tym gumę z otwartą buzią.
"Ciekawe ile razy dała dupy pracodawcy, zanim ją przyjęli...?" zastanawiała się Shannon.
-Tarver.- powiedziała i wymusiła uśmiech na twarzy.
-Pani do pana Irwina?- powiedziała blondi na tyle głośno, że spora grupa personelu spojrzała na nią. Tarver pokiwała głową, a recepcjonistka odesłała ją do biura numer 52.
Dwukrotnie zastukała do drzwi i weszła.
Gabinet jej nie zachwycił- był bardzo duży. Przy oknie stało wielkie, dębowe biurko. Na ścianie przeciwnej dwa brązowe fotele, a między nimi malutki stolik do kawy. Stała tam również malutka biblioteczka, a każda z książek w niej była w skórzanej okładce. Ściany były pokryte brunatną farbą.
Miejsce było bardzo ciepłe, co na pewno sprzyjało sesjom psychologicznym, jednak dziewczyna unikała tego koloru jak ognia. Dlaczego? Każdy w końcu miał swoje dziwactwa, a to było jej.
-Dzień dobry.- z zaplecza wyłonił się dość wysoki blondyn, miał lekko kręcone włosy i czarne okulary na czubku nosa. Po twarzy możnaby powiedzieć, że ma max 20 lat.- Shannon Tarver, tak?- zapytał, biorąc z biurka jakieś kartki spięte spinaczem biurowym.
-T-tak. Gdzie pan Irwin?
-To ja.- zaśmiał się, a Shannon szczęka opadła. Myślała, że to będzie jakiś siwy dziadek z dwustuletnim doświadczeniem, skoro to taki spec.
Wróciła wzrokiem na chłopaka, który obserwował ją z wielkim uśmiechem.
"Co go tak cieszy?!"
-Nie ma co tracić czasu. Zapraszam.- staną przy drzwiach, z których chwilę temu wyszedł i gestem ręki zaprosił blondynkę do środka. Niepewnie weszła tam, a za nią pan Irwin i zamknął drzwi.
-Zacznijmy od zbudowania jakiejś relacji...
-oczywiście... Będziemy zadawać sobie pytania jak małe dzieci...
-Skoro zasady już omówiliśmy to zaczynaj.- psycholog usiadł na skórzanym fotelu, a Shannon posłała mu zdziwione spojrzenie. Ten gestem ręki wskazał na siedzenie na przeciwko niego.
-Po co to?
-To jest część mojej pracy.
-Ile ma pan lat?
-26.
-Młody pan jak na psychologa. Zawsze chciał pan to robić?
-To nie jest randka, tylko...
-Czy pan coś sugeruje?- zapytała z dość obojętnym- jak dla niej- tonem głosu, na co mężczyzna przysunął się do niej i wyszeptał do ucha.
-Teraz moja kolej.- jego ciepły oddech odbił się od szyi Shannon, wywołując u niej ciepły dreszcz.
-Mogłam zapytać o co chcę, a pan mi nie odpowiedział. Dlaczego?
-Jakie masz zainteresowania?
-Zadałam panu pytanie.
-Ja tobie również.- znacznie przybliżył się do dziewczyny, a ich wzroki się spotkały, przez co oddech uwiązł jej w gardle. On tylko uśmiechnął się triumfalnie.- Nie zachowuj się jak dziecko.
-A może tak lubię?
-Więc będę cię traktować jak dziecko.- wyjął ze swojego segregatora plik kartek i podał je dziewczynie razem z długopisem.
-Chyba pan żartuje.- na kartkach były pytania typu "czy boisz się ciemności?"
-Nie.- spoważniał i wręczył jej długopis.- Nie spiesz się, masz na to dwie godziny.
~~~*~~~
Hej :) dziękuje za 14 gwiazdek pod poprzednim ♥ jak się podoba?