2.

1.3K 127 7
                                    

"Psycholog z problemami..." pomyślała Shannon po opuszczeniu gabinetu.

"Niech znajdzie sobie terapie..." dopowiadała. Miała trochę racji, gdyż Irwin był dość chamski, ale nie bez powodu, dziewczyna komentowała każde zdanie wypływające z jego ust, z czym dość niegrzecznie ją skonfrontował.

Oczywiście miał rację, ale Tarver za nic nie dopuszczała tego do siebie. W jej mniemaniu jako psycholog powinien być aż denerwująco spokojny i świecić przykładem. Może to właśnie jest powodem jego dobrej opinii w zawodzie? Nie słodzi, tylko mówi jak jest.

Po męczącej ją sesji, zła na wszystko wsiadła do samochodu Jessie.

-Jak było?- zapytała rozbawiona, za co Shannon zgromiła ją spojrzeniem.

-Nawet nie pytaj.

-Na pewno nie było tak źle. To prawda, że jest tak nieziemsko przystojny?- Jessie spojrzała na Shannon ruszając znacząco brwiami, na co blondynka odpowiedziała jej zniesmaczonym wyrazem twarzy.

Nie można było powiedzieć, że nie jest przystojny, co więcej- jeszcze niedawno Shannon powiedziałaby nawet, że jest conajmniej boski, jednak po ostatnich dwóch godzinach był dla niej ostatnim chłopakiem, z którym spędzałaby czas z własnej woli.

-Jak dla kogo...- odpowiedziała znudzona, opierając czoło o szybę w drzwiach.

-Czyli nie startujesz?- drwiła Brown.

-Nie gustuje w zapatrzonych w siebie idiotach z dyplomikami nad łóżkiem.

-Aż tak daleko zaszła wasza znajomość?- ponownie Jessie zaśmiała się, czego jej przyjaciółka miała już dość. Przy najbliższej okazji poprosiła ją, żeby się zatrzymała i zaczęła iść dalej sama.

To był cios prosto w brzuch. Shannon Tarver nie była prostym do zrozumienia człowiekiem- co wieczór zalewała się łzami, czasem też alkoholem, w nocy przeżywała koszmar, a rano zakładała na twarz maskę "wszystko w porządku", i choć do pomysłu ze specjalistą podchodziła bardzo sceptycznie to poszła tam z nadzieją, że w końcu ruszy do przodu, a w tej chwili wszystkie emocje  obciążają ją tak, że spada w dół przepaści.

~•~

-Halo?

-Wciąż się na mnie obrażasz?- słysząc ten głos Shannon miała ochotę rzucić słuchawką, jednak było w nim coś innego, był bardzo delikatny i ciepły.-Wiem, że nie najlepiej zaczęliśmy naszą znajomość, ale może naprawmy to?

-Po co?

-Na prawde chcę ci pomóc.

-Po co?

-Zacięłaś się czy co?

-Nie potrzebuje pomocy.

-Uważasz, że ci to nie potrzebne, a prawda jest taka, że boisz się powiedzieć komukolwiek o tym, co przeszłaś. Starasz się odizolować od wszystkich będąc księżniczką, ale serio to chciałabyś mieć wokół siebie tłum osób, żeby tamten facet nie znalazł cię między nimi. Przyszłaś do mnie żeby mama się odczepiła, choć w głębi serca bardzo jej za to dziękujesz. Gdy prosiłem cię o opowiedzenie o problemie, powiedziałaś, że twoja mama na pewno opowiedziała mi to lepiej niż ty byś to zrobiła, ale na prawde wciąż jest ci trudno zaakceptować te wydarzenia. Chętnie wypłakałabyś mi się na ramieniu, ale jestem psychologiem i nie potrafisz mi na tyle zaufać. Mam mówić dalej?- Shannon osłupiała. Szczypała skórę na ramionach, aby upewnić się czy to nie sen. Podeszła do okna i chciała je zasłonić. Zobaczyła w nim chłopaka w dresowej bluzie, którego twarz oświetla niewielkia żarówka w budce telefonicznej. Przez deszcz na zewnątrz nie widziała jego twarzy, jednak on pomachał do niej i była pewna kto to jest.- Shannon, wdech, wydech...- drwił z niej Ashton, jednak ona wciąż stała przerażona. On miał jej adres.

-Czego ty chcesz?!- zaciągnęła zasłony we wszystkich oknach.

-Już mówiłem- pomóc ci. Sesje nie wiele dadzą, więc może zagramy w grę? Przez kilka tygodni będziemy się codziennie spotykać, trzymać za ręce...

-Nie ma mowy!

-Więc dam ci trzy sesje próby, jak zobaczę poprawę zapomnimy o mojej propozycji. Zgoda?

-Zgoda.

Psycholog// Ashton IrwinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz