7.

1.1K 24 1
                                    


- Gotowa? - zapytał niecierpliwie Rick spoglądając cały czas na zegarek.

- Tak - odpowiedziałam spoglądając ostatni raz w lustro widząc przepiękną blondynkę z lekko pokręconymi włosami i delikatnym makijażem, a do tego błyszczącą czerwoną sukienką na cienkich ramiączkach z dwoma wycięciami na nogi i dużym dekoltem.

Wyglądam bosko

- Kurwa - rzucił brunet widząc mnie co skwitowałam tylko uśmiechem biorąc z konsoli małą białą kopertówkę, która idealnie wpasowuje się w białe sandałkowe obcasy.

- Wiem kochanie, ale chodź już - oznajmiłam wychodząc z mieszkania, a zaraz za mną mój towarzysz.

Muszę powiedzieć, że Rick wygląda również bardzo dobrze w czarnym eleganckim garniturze i czerwonej muszce dopełniającej jego całą stylizację, choć czego innego po nim oczekiwałam jak i tak zawsze wygląda świetnie.

Zjeżdżając windą na sam dół zobaczyliśmy już podstawiony prezent od taty czyli czarną limuzynę. Staruszek od zawsze uwielbiał robić wszystko z rozmachem, a bale to już szczególnie, więc stwierdził, że muszę przyjechać z klasą dokładnie taką samą jak miała moja mama.

Stresuje się tym wydarzeniem jak jeszcze nigdy, bo pierwszy raz ja będę jedną z ważniejszych osób, a nie tak jak zawsze mama, która wiedziała co ma powiedzieć i jak się zachować w przeciwieństwie do mnie, która dużą część charakteru odziedziczyła po tatusiu.

- Nieźle - oznajmił Rick podstawiając mi swoją rękę którą oczywiście przyjęłam.

- To prawda - wsiadłam do środka, a za mną od razu przyjaciel.

Mężczyzna widząc szampana od razu powędrował w tamtym kierunku na co się cicho zaśmiałam. Uwielbia alkohol, ale naprawdę rzadko z nim przesadza no może oprócz sytuacji z Estrą, ale to był tylko wypadek przy pracy. Podszedł do mnie dając mi jeden kieliszek za co mu podziękowałam składając delikatny pocałunek na policzku.

- Wypijmy za to żeby ten wieczór był niezapomniany - rzucił unosząc kieliszek który od razu stuknęłam zgadzając się z nim.

Podjeżdżając pod posiadłość taty od razu można zauważyć ogrom ludzi którzy przyjechali tylko po to żeby wylicytować jakiś przedmiot, a pieniądze oddać na szpital dla dzieci. Niektórzy ludzie którzy są w mafii mają ogromne serca, a niektórzy chyba ich w ogóle nie posiadają co jest cholernie przykre.

- Zaczynamy show - rzekł uśmiechając się i podając mi dłoń, abym wysiadła z samochodu.

- Oj tak - oznajmiłam kierując się razem z mężczyzną w stronę drzwi.

Na wejściu od razu przywitał mnie przepiękny i co najważniejszy szczery uśmiech mojego taty witającego wszystkich gości po kolei. Wygląda oczywiście świetnie w szarym garniturze co jest zasługą jego stylisty.

- Cześć tatku - ucałowałam jego policzek uśmiechając się w jego stronę.

- Cześć kwiatuszku - rzekł puszczając mi oczko - Witaj Ricardo - podał rękę mężczyźnie który również odpowiedział witając się z moim tatą - Pamiętaj, że później przemowa - pokiwałam głową i ruszyłam w głąb domu.

Przemowa to właśnie rzecz której najbardziej się boję. Myślałam żeby napisać ją wcześniej i mieć pewność, że będzie idealna, ale wiem, że nie byłaby w stu procentach z mojego serca. Widząc tych wszystkich ludzi i przypominając sobie mame od razu moje serce zmięknie pisząc najlepszy scenariusz.

Oglądając wszystkich wokoło mogę powiedzieć, że większość znam, lecz bardzo się zmienili od ostatniego spotkania przez lata które zrobiły swoje. Jedną z osób jakie rzuciły mi się w oczy jest stary Miller czyli jeden z najobleśniejszych typów na świecie.

Szepcze krzyczącOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz