2.10

481 17 1
                                    


Alessandro

Przyjęcie jak i cały dom Bianchiego jest oczywiście cholernie wystawny jak zawsze, bo słowo bogactwo po prostu opisuje tego człowieka. Bije od niego aura oczarowania i sympatii, ale właśnie taki jest ten człowiek choć dużo ludzi myśli, że jest na odwrót, a to tylko rola, którą odgrywa żeby pokazać się z jak najlepszej strony.

Pojawiliśmy się trochę później niż wszyscy co zawdzięczam mojej kochanej Prerie, bo jak zawsze musi się opóźnić z przygotowaniami, lecz wygląda naprawdę cudownie. Ma na sobie czarną prostą sukienkę do samych kostek ze sporym wycięciem na plecach natomiast przód jest cały zabudowany.

Już z oddali widzę Bianchiego, który tylko czeka żeby zobaczyć mnie z moją kobietą. Podchodząc bliżej uśmiech nie opuszcza jego twarzy zapewne z powodu tego przyjęcia, które uwielbia organizować, bo nie jest to pierwsze takie na, które przyszedłem.

- Witaj mój drogi - oznajmił przytulając mnie, a po chwili się od siebie oderwaliśmy - To jest twoja kobieta? - zapytał zadowolony oglądając ją od stóp od głów, lecz w żaden ohydny sposób, a raczej z podziwem.

- Tak to Prerie, a to Pan Bianchi - dziewczyna podała rękę mężczyźnie, aby się przywitać.

- I jak Ci na stołku prezesa? - zapytał skupiając teraz całą uwagę na mnie.

Chciałbym żeby to przesłuchanie się już zakończyło, bo po jakiejś godzinie chce się stąd zmyć, aby w końcu odpocząć po tej podróży i obmyślić plan jak złapać tego śmiecia, a następnie dowiedzieć się po co to wszystko robi.

- Dużo pracy, ale wierze, że z czasem się to zmieni - czuję, że on teraz też przypomina sobie swoje początki z tą karierą.

- Rozumiem Cię doskonale i dziękuje za zostawienie Nastii na swoim stanowisku - oj nie masz za co dziękować to ja powinienem chyba podziękować tobie.

- Nie ma sprawy, jest świetna w tym co robi - uśmiechnął się na moje słowa i zgodził się ze mną.

- Jeszcze porozmawiamy, ale teraz muszę iść ogłosić mojego syna - pokiwałem głową, a mężczyzna odszedł zostawiając mnie samego z Prerie.

Widzę jak jest tym wszystkim zafascynowana, bo pierwszy raz jest na takim przyjęciu. Pochodzi ona raczej z biednej rodziny i kiedy zacząłem ją wdrażać w moje życie, zabierać do drogich restauracji i pokazywać jak mieszkam to ona i tak się nie zmieniła i została taka sama jak na samym początku.

- Patrz jaka piękna - wyszeptała do mojego ucha brunetka pokazując głową na kobietę, która właśnie weszła do środka razem z małym dzieckiem.

To prawda wygląda olśniewająco w długiej złotej sukni z wyciętymi plecami która idealnie podbija jej blond włosy. Larissa wygląda również świetnie w bardzo pasującej sukience do mamy. Ich podobieństwo jest cholernie uderzające, ale przykre by było gdyby nie otrzymała urody po niej.

Idzie pewna siebie, a każda kobieta w koło zaczyna o niej mówić, lecz ona to doskonale wie i to ją jeszcze bardziej napędza do tego żeby lśnić. Idzie w stronę sceny, aby zapewne posłuchać przemówienia Bianchiego, które właśnie się zaczyna.

- Witam tutaj bardzo serdecznie wszystkich zgromadzonych - zaczął trzymając dość mocno mikrofon co może oznaczać, że się stresuje - Jestem dzisiaj tutaj dla mojego syna który chce zrobić bardzo ważny krok i jestem z niego dumny, że z dnia na dzień chce się stawać coraz lepszym człowiekiem, zapraszam Cię tutaj synu jak i Ciebie Nastio - pokazał na dziewczynę, a ta zrobiła ogromne oczy.

Szepcze krzyczącOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz