2

1.8K 150 15
                                    

-Dobra, może przyjemnie, ale nie chce mi sie tak siedzieć, Kendall. Raczej nie jestem gejem, a nie wmówisz mi, że przyjaciele tak ze sobą siedzą...-mruknąłem, spróbowałem wstać, ale chłopak mnie przytrzymał. Spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem. 

-Ohh, jesteś słodki gdy się denerwujesz...-Kendall zaśmiał się uroczo. 

-Taa, słodki...-warknąłem, przewróciłem oczami.- Kendall, dlaczego ja? Dlaczego wybrałeś akurat mnie? Jest tyle osób, które chętnie by się z tobą przespało, a ja niekoniecznie, wiesz?

-Oh... Matt, ja nie che sie z tobą przespać... To tylko taki żart... Przepraszam, jeśli ci to przeszkadza...-mruknął cicho, wypuścił mnie ze swoich objęć, usiadłem obok niego.

-Kendall, to nic... Chociaż nie. Czekaj.-mruknąłem, zmarszczyłem brwi., westchnąłem głośno-słuchaj... Po prostu... Jestem raczej samotnikiem i nie chce mieć wielu przyjaciół... Chloe mi wystarcza. Kendall, przykro mi... 

-Matt, ja cię bardzo lubię... Bo... Gdy cię zobaczyłem... Po prostu... Zauroczyłem się? Nie wiem, jejku, uważam, że jesteś naprawdę świetnym chłopakiem i...

-Rozumiem...-przerwałem mu.-Ale... nie chcę... Znajdź sobie jakąś dziewczyne... Czy chłopaka. I przyjaciół. Ale mnie zostaw, proszę cię...

-Ohh, no dobra, nie będę cię zmuszał do spędzania ze mną czasu...-mruknął smutnym głosem. Wstałem z kanapy i poszedłem w stronę drzwi. Nie rozumiałem go, jest tyle osób z którymi może się zaprzyjaźnić, ale jednak wybiera mnie, osobe, która najmniej chce mieć z nim do czynienia.

Następny dzień w szkole nie był zbyt miły. Od początku ludzie patrzyli na mnie dziwnie, z niechęcią. Na pierwszej lekcji mieliśmy WF. Poszedłem do szatni i zacząłem się ubierać. Chłopcy z mojej klasy też na mnie dziwnie patrzyli. Nagle jeden z nich, David podszedł do mnie. David był całkiem spoko. Miał dziewczyne Anne, wielu przyjaciół, ojca dyrektora szkoły, był całkiem przystojny, dobrze zbudowany, jakoś specjalnie nie dokuczał innym, nieźle się uczył.

-Hej, Wood, to prawda, że wczoraj byłeś u Reusa i się z nim obściskiwałeś?-zapytał z lekkim uśmiechem.

-Eee, nie? Prawda, byłem u niego, ale my nic nie... Kto ci tak powiedział?-zapytałem mrużąc oczy.

-No Reus.  Powiedział to większości osób w szkole. Ale skoro to nie jest prawda to...

-No nie wiem, David, on może kłamać.-wtrącił się Alex.

-Nie kłamie...-warknąłem.

-Taa, na pewno. Po prostu chcesz ukryć, że jesteś pedałem i tyle...-Alex zaśmiał się złośliwie. Miałem ochote go uderzyć. I się rozpłakać. Zabije tego gnoja, Kendalla. Jak on kurwa mógł rozpowiadać takie głupoty? Może chciał mnie w taki sposób sobie zatrzymać? Wyszedłem z szatni i podszedłem do Kendalla, który właśnie rozmawiał z jakąś laską z wielkim biustem.

-Zajebie cie, Reus...-warknąłem, chwyciłem go za koszulkę i przycisnąłem go do ściany.

-A-ale czemu?-zapytał jąkając się, spojrzał na mnie.

-Dlaczego do cholery wszystkim rozpowiadasz, że się obściskiwaliśmy?!-krzyknąłem.

-A, o to chodzi...-zaśmiał się cicho-A tak nie było, skarbie?

-Yyy, nie?! I nie mów do mnie skarbie, Kendall!-byłem naprawdę wściekły na chłopaka. Ta laska, bodajże Katie rozdzieliła nas i kazała mi sie odwalić od Kendalla. Świetnie, po prostu.

Po lekcjach wyszedłem wściekły ze szkoły. Przez wszystkie lekcje Kendall próbował mnie obejmować, dotykać, chwytać za rękę, ale ja go zawsze odpychałem. Nie chciałem tego. No i oczywiście wszyscy wierzyli mu, że się całowaliśmy. Postanowiłem jutro powiedzieć w szkole kim jest przyrodni brat Kendalla. Wiem, że nie powinienem tego mówić, ale... No cóż, chyba byłem zmuszony. Chociaż w sumie to miałem jeszcze jeden pomysł. Może udawałbym szaleńczo zakochanego chłopaka Kendalla, a potem jakoś go ośmieszyć, na przykład zostawić. Taak, wiem, jestem okrutny*sarkazm*. 

Poszedłem od razu na boisko do piłki nożnej na którym jak co tydzień grałem mecz ze znajomymi. Sam powiedział, że dziś zagra z nami jakis nowy, ale nie pomyślałbym, że to mógłby być Kendall. A jednak. Kendall był w przeciwnej drużynie. Świetna okazja żeby go zabić, albo chociaż mu coś złamać. Na przykład kręgosłup.  Byłoby cudownie.

Druga połowa meczu. Nasza drużyna wygrywa 2-1 z drużyną Kendalla. Właśnie byłem przy piłce i miałem strzelić, ale potknąłem się. O czyjąś nogę. O nogę Kendalla. Upadłem na trawe, a on na mnie. Kurwa, gorzej być nie mogło. Kendall uśmiechnął się do mnie lekko, spojrzał mi w oczy. 

-Złaź ze mnie...-warknąłem.

-Nie mam zamiaru, Matt..-wyszeptał Kendall, przymknął oczy i mnie pocałował. Co. Jak. Gdzie. On mnie pocałował. Kendall Perfekcyjny Reus mnie pocałował. To mi się śni, prawda? Odwzajemniłem jego pocałunek. Nie powiem, całował nieźle. Czułem na sobie wzrok wszystkich znajomych. Kendall wstał ze mnie jakby nic się nie stało, uśmiechnął się patrząc na Sama.

-Co się tak gapicie? Gramy dalej?-zapytał z szerokim uśmiechem.

-Ej, to był faul!-wrzasnąłem.

-Ale chyba ci się podobało, co, Wood?-krzyknął do mnie jakiś czarnowłosy chłopak, którego imienia nie pamiętałem,

-Wcale nie!-krzyknąłem. Usłyszałem jak Sam mówi do Kendalla ''Taa, na pewno. Właśnie było wiadać jak mu się nie podobało.'' Ohh, zabiję go kiedyś. Stwierdziłem, że już nie chce mi się grać, wziąłem rzeczy i poszedłem w stronę mojego domu rozmyślając przy tym jak mogę zabić Reusa.

lustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz