9

1.3K 118 8
                                    

Po lekcjach chciałem znów pograć w piłkę z chłopakami, ale wiedziałem, że na boisku będzie Kendall, a jego chciałem unikać. Stwierdziłem, że będzie dobrze, jeśli się przejdę więc po ostatniej lekcji ruszyłem samotnie w stronę domu. Usłyszałem jak ktoś woła moje imię, ale to zignorowałem. Po dłuższej chwili zrozumiałem, że woła mnie mój chłopak.

-Przepraszam, okej?!-wrzasnął za mną Kendall. Byłem na niego wściekły za to co zrobił. Przygryzłem wargę i ruszyłem przed siebie nie oglądając sie za siebie.

-Matt, czekaj!-krzyknął i podbiegł do mnie.

-Mam dość, okej? Dlaczego wyszystkim rozpowiadasz takie głupoty?!-warknąłem nie patrząc na Kendalla.

-Ohh, daj spokój Matthew... I tak pewnie niedługo to zrobimy...-powiedział uśmiechając się lekko. Stanąłem i spojrzałem na niego wściekłym wzrokiem.

-Nie, nie zrobimy. A wiesz czemu?-wysyczałem.

-Dlaczego...?

-Bo to kurwa koniec...-warknąłem i ruszyłem w stronę mojego domu. Kendall nie poszedł za mną, w sumie się cieszyłem, że mój plan wypalił tak szybko. Ale jednak czułem jakąś dziwną pustke. W domu moja siostrzyczka bawiła się z nianią o imieniu Nicol.  Dziewczyna miała 14 lat i dorabiała sobie u nas po lekcjach, kiedy mój ojciec był w pracy. Miała długie, różowe włosy, ciemne oczy i ciągle się uśmiechała. Lubiłem ją. Ona mnie też, ale chyba za bardzo.

-Hej, Nicol, rodzice w pracy?-zapytałem wchodząc do domu.

-Tak, Matthew, ale twoja mama zaraz powinna wrócić.-powiedziałą dziewczyna uśmiechając się szeroko.-Matthew, co dzisiaj robisz?

-Ja? Wychodze z...-aha, zapomniałem, że nigdzie nie wychodzę z Kendallem.-hmm, w sumie to nigdzie nie wychodzę... a czemu pytasz?

-Może miałbyś ochotę gdzieś ze mną wyjść?-zapytała dziewczyna bawiąc się kawałkiem swojego za dużego, czarnego sweterka.

-Emm, no wiesz, nie wiem czy to dobry pomysł... Masz dopiero czternaście lat, ja prawie osiemnaście... A pozatym... Wiesz, ja chyba wolę chłopców...-czułem, że się zarumieniłem.

-Oh... Rozumiem... W sumie to mogłam się domyślić.-wzruszyła ramionami i wróciła do Maggie.

Jak to kurde mogła się domyślić?! Oszołomiony wróciłem do pokoju zastanawiając się co jest we mnie pedalskiego. Po chwili usłyszałem, że moja mama rzeczywiście wróciła, a Nicol poszła do domu. Mama nawet nie zajrzała do mnie. W sumie to nie wiele ją obchodzę, zawsze obchodziła ją tylko Maggie. A zanim ona się urodziła to cały czas wychodziła z domu i załatwiała jakieś opiekunki czy kogoś żeby się mną zajmowały. Zresztą ona tatę też miała w dupie. Cały czas w moim dzieciństwie spotykała się tylko z jakimiś koleżankami i nie było jej. Po urodzinach Maggie tata powiedział mi, że dawno nie uprawiali seksu. Nawet przed jej urodzinami. Mówił, że zrobili to raz po pijaku i jakoś wyszło, że wyszła z tego moja siostra, ale wcześniej od ponad roku tego nie robili. Przez jakiś czas podejrzewałem, że mama zdradza ojca, a kiedyś przyłapałem ją jak całowała się z jakąś koleżanką, ale one na szczęście mnie nie widziały. W sumie jak tak się zastanowić to nie miałem zbyt szczęśliwego dzieciństwa. Z rozmyślania wyrwał mnie dzwonek telefonu. Spojrzałem na wyświetlacz i zawachałem się. Kendall. Kurwa, czego on chce? Przecież z nim zerwałem.

-H-halo...?

-Cześć, Matt... Myślałem, że nie odbierzesz...-powiedział z ulgą w głosie.

-Po co dzwonisz, Reus?-zapytałem próbując opanować drżenie głosu.

-Ja... Naprawdę przepraszam... Może do mnie wpadniesz i porozmawiamy...?-zapytał.

-Nie, Reus. Zostaw mnie w spokoju...

-Oh, no dobrze...-powiedział.-To cześć...

-N-nie, czekaj...-powiedziałem cicho. Po co to robisz, Wood, idioto?!-Będę za godzinę...

Po tym rozłączyłem się, przebrałem się w wygodniejsze, zielone rurki, szarą koszulkę i włożyłem czarny zegarek. Powiedziałem mamie, że idę do kolegi i wyszedłem z domu. Dlaczego ja do niego idę? Nie mam pojęcia, ale po prostu nie jestem szczęśliwy bez tego blond włosego idioty. Tęskniłem za jego zapachiem. Pachniał jak toffie, a czasem jak pomarańcze. To zależy od tego czy byliśmy w szkole czy poza nią. W szkole pachniał pomarańczami, ponieważ ciągle je jadł, a poza nią chyba psikał się jakimś zapachem toffie. W każdym razie oba zapachy są bardzo pociągające. Po kilkunastu minutach byłem już pod jego domem, więc bylem o wiele wcześniej niż mówiłem. Może dlatego, że biegłem jakby był koniec świata.

-Cześć, Kendall...-powiedziałem gdy chłopak otworzył mi drzwi.

-Cześć, Matt... Uhm, wejdź...-powiedział cicho, wpuscił mnie do środka i poszliśmy do jego pokoju.-Nie możesz bezemnie wytrzymać, co, Matt?

-Taa, masz racje.-mruknąłem sarkastycznie.-Kendall, powiedz mi, czy ty coś do mnie czujesz?

-Oh, Matt.. Oczywiście, że tak... Kocham cię.-wyszeptal patrząc mi w oczy, usiedliśmy na jego łóżku.-A ty do mnie?

-Ja... Nie wiem, Kendall... Wiesz, tak naprawdę to nie. Od początku nie chciałem z tobą być. Ja... Zodziłem się bo w jakiś sposób mnie pociągasz. Twoje ciemne oczy, miękkie włosy, zapach, usta, które uwielbiam całować...-westchnąłem cicho.

-Czyli... Po prostu pociągam cię fizycznie, tak?-zapytał nieco zmieszany.

-No... Tak, fizycznie...-mruknąłem zawstydzony.

-Rozumiem... To może... Mam pewną propozycję... Może będziemy się spotykać... Ale nie będziemy razem. Po prostu... Będziemy się dotykać, zaspokajać... Ale to w domu, a w szkole jeśli nie chcesz nie będziemy musieli się nawet znać... Nikt się o tym nie dowie, obiecuję... -nie wierzyłem w to co powiedział Reus. Wytrzeszczyłem oczy, przecież on chciał być ze mną blisko. Chciał ze mną być, ale ja nie, więc proponował sex-friends. Widocznie taka bliskość mu wystarczała... Nie wiedziałem co mu powiedzieć. 

-Kendall...! Zwariowałeś? Ty... Nie możemy tak...

-Skoro nie chcesz ze mną być to to musi mi wystarczyć...-westchnął cicho.

-Jesteś popieprzony, serio...-mruknąłem, spojrzalem w ciemne oczy Kendalla.

-Czyli nie...?-zapytał ze smutkiem.

-No dobra, Reus. To jest chore, ale nie mogę patrzeć na ciebie gdy jesteś smutny...

-To może jednak coś do mnie czujesz...?-zapytał z nadzieją. 

-Ohh, no nie wiem... Ja... Ja myślę, że cie nie kocham, ale... Nie mam pojęcia co czuję...-westchnąłem, wstałem z łóżka i udałem się w stronę drzwi. Jesteś nienormalny, Wood. Nie trzebabyło z nim zrywać.

Wróciłem do domu, dostalem opieprz od matki, że się włóczę po nocach, chociaż nie było wcale tak póżno, była dopiero 17.00. Kolejna nienormalna osoba. Niby ma mnie w dupie, a jednak się martwi. Poszedłem do mojego pokoju i zacząłem zastanawiać się co zrobić z tym cholernym Reusem.

lustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz