7

1.4K 118 11
                                    

Minął tydzień od tego dziwnego zdarzenia w domu Kendalla. Nie wiem gdzie teraz przebywa mój ukochany kuzynek, ale na pewno nie był ani w domu, ani na komisariacie policji. Ani w swoim domu, w niemczech. Ogólnie to może przybliże trochę historię moich kuzynów. Victoria i Ryan Hofmann razem z rodzicami mieszkali w ameryce. Ich matka to siostra mojej matki, a ojciec jest niemcem. Poznali się na studiach w ameryce. Victoria i Ryan jako dzieci byli ze sobą blisko. Gdy Vicky skończyła 13 lat przestała odzywać się do brata, który wyprowadził się do niemiec. Na początku mieszkał ze swoją współlokatorką, Bernadett. Oczywiście, nie byli tylko współlokatorami, byli kochankami. Ryan tak jak kiedyś już wspominałem miał wiele kochanek oraz kochanków, ale to ona była pierwsza. Potem zaczął spotykać się z innymi. A dwa lata później poznał jakiegoś chłopaka. Gdy o nim pisaliśmy mówił, że to chłopak ''na dłużej''. Powiedział, że jest dużo młodszy, co mnie troche wtedy zmartwiło. W końcu sam miałem wtedy 14 czy 15 lat. Po trzech latach Ryan załamał się. Podobno jego ''kochanek'' wyprowadził się. Napisal mi to dokładnie dwa tygodnie przed pojawieniem się Kendalla. A Kendall mówił, że kiedyś ''chodził'' z jakimś Ryanem. No i taki przypadek, że okazuje się, że to właśnie z moim kuzynem. Czyżby to...? Nie, to niemożliwe. Przez ten cały tydzień Kendall był jakiś taki smutny, zgaszony. Za to w poniedziałek już był normalnie. Srasznie się do mnie kleił, ale mi to nie przeszkadzało.

-Matt...?-zapytał cicho podczas lekcji fizyki.

-Co?

-Jak robi kura?-przyzwyczaiłem się już do takich pytań z jego strony.

-Ko...-odparłem.

-A jak się nazywa inaczej człowiek, który jest niemiły?

-Ehh... Cham?

-Tak... A teraz powiedz jaki jest dopełniacz liczby pojedynczej do słowa ''ty''.

-Ciebie... O co ci chodzi?

-A teraz powiedz wszystko razem...

-Ko...Kocham ciebie...-mruknąłem, spojrzałem na Kendalla, który uśmiechał się szeroko.

-Ja ciebie też, Matt...-pocałował mnie w policzek.

Świetnie. Kendall mnie kocha. A ja chcę z nim zerwać. Przecież on się załamie, ale muszę z nim zerwać po jakimś czasie. Nie lubię go, serio. Chociaż może troche lubie... Właściwie, to chyba zaczęło mi na nim zależeć. Polubiłem przytulanie, całowanie, trzymanie za ręce. Chociaż w sumie wątpie, by to była miłość. Znamy się niecały miesiąc, a ten już mówi, że mnie kocha. Wątpie. 

Po szkole wracaliśmy razem ze szkoły i Kendall opowiedział mi o swoim ''związku'' z Ryanem. Miałem racje, ten mały chłopak o którym mówił Ryan to był Kendall. Strasznie mi go żal, biedny chłopak. Przytuliłem go mocno do siebie i delikatnie pocałowałem go w usta.

-Matt...? Nie zostawisz mnie, prawda...? Nie chcę znów cierpieć...-wyszeptał. Kurwa. I co ja mam mu powiedzieć? ''Wiesz, tak naprawdę za kilka tygodni zostawie cię i będę się cieszył wolnąścią z dala od ciebie! Yey!''.

-O-oczywiście, że nie, Kendall...-wyszeptałem, uśmiechnąłem się słabo. Oj, Wood, nie dotrzymujesz obietnic. Jesteś złym chłopcem.

-Ohh, Matt... Dziękuję ci... Kocham cię...-uśmiechnął się szeroko, pocałował mnie w policzek.

-J-ja ciebie też...-nadal się uśmiechałem. Chociaż nie wiem, czy go kocham. Jestem pewny, że nie. W ogóle nie kocham żadnego chłopaka. Fu, fu, fu.

Następnego dnia po szkole poszliśmy z innymi chłopakami na boisko zagrać mecz. Luke zapytał mnie czy naprawdę chodzę z Kendallem. Powiedziałem, że tak i uśmiechnąłem się. W pierwszej połowie strzeliłem jedną bramke, ale przegrywaliśmy z drużyną Kendalla 1-2. W drugiej połowie zauważyłem jakiegoś faceta na trybunach. Zwykle przychodzili jacyś ludzie, ale mieli około 12-16 lat, a ten chłopak wyglądał na starszego. W dodatku wydawał się jakiś znajomy. W pewnym momencie Kendall podbiegł do mnie. Był bardzo blady.

-Matt... Tam jest Ryan...-wyszeptał patrząc na tamtego faceta. Co?! Ryan?! Ale przecież zabrała go policja... Nie możliwe, żeby uciekł. A co jeśli znów chce coś zrobić mojemu Kendallowi?! Nie, on nie jest mój.

-Niee, to niemożliwe, Kendall... Jego zabrali...-jednak gdy przyjrzałem się temu facetowi zrozumiałem, że ma racje. Tam był Ryan. Strasznie się wkurwiłem.

-E, zakochani! Gracie?-zawołał Jacob.

-Niee, idziemy się ruchać!-krzyknąłem, pociągnąłem Kendalla za rękę w strone naszych rzeczy. Przebraliśmy się w normalne ciuchy(bo wcześniej byliśmy w strojach piłkarskich) i poszliśmy w strone mojego domu.

-Matthew, gdzie idziecie? Nie zaczekasz na kuzyna?-zawołał Ryan, a ja razem z Kendallem zaczęliśmy biec.Po chwili byliśmy już w moim domu, powiedziałem Victorii, że Ryan jest na wolności, i że za nami biegł, a ona obiecała nikogo nie wpuszczać.

-Wiesz co, Matt? To nie fair, ty już widziałeś mnie nago, a ja jeszcze ciebie nie...-powiedział Kendall gdy weszliśmy do mojego pokoju, usiedliśmy na łóżku. 

-Ale za to w jakiej głupiec sytuacji...-mruknąłem.

-No weeeź, Matt. Rozbierz się dla mnie, księżniczko...-wymruczał, pocałował mnie w usta.

-Kendall...-jęknąłem.

____________________________________

Cześć! 

Mam takie małe pytanko :3

Jak często chcecie rozdziały? Co tydzień? Co kilka dni? Nie wiem czy dałabym radę pisać codziennie, więc to raczej odpada. Napiszcie :)

lustOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz