XIV rozdział

3.4K 99 1
                                    

Obudziłam się przywiązana to jakiegoś krzesła. Nie mogę się w ogóle ruszać. Głowa mnie boli. Powoli otworzyłam oczy. To wygląda na stary magazyn.. Nie ma tu żadnych okien, w pomieszczeniu panuje półmrok. Po chwili weszło tu trzech mężczyzn. Jeden z nich ustal przy drzwiach , drugi ustawił na środku kamerę. Po co mu kamera? Po chwili zobaczyłam tego samego mężczyznę którego ugryzłam w rękę. Musiałam go mocno ugryźć bo na reku ma bandaż. Poszedł do mnie i uderzył mnie w twarz.

- To za moją rękę suko

- Włącz tą kamerę- krzyknął

Chłopak od razu zrobił to co mu kazano. Ponowie do mnie podszedł. Złapał mnie mocno za włosy i pociągną w dół. Łzy zaczęły spływać mi po policzku.

- Widzisz ją? Jeżeli nie wypuścisz Chrisa ona zginie.. A może mam już teraz to zrobić? To Ty decydujesz czy będzie żyła Twoja córka.
Chłopak, który stał koło kamery wyłączył ją i wyszedł.

- Za kilka godzin zobaczymy ile znaczysz dla swojego tatusia -powiedział z kpiną

Ktoś zaczął wołać mężczyznę,który koło mnie stał. Jak dobrze zrozumiałam ma na imię Tomas. Gdzie jest Alex? Jak jest potrzebny to nigdy go nie ma. Dlaczego ja mam zawsze takiego pecha? Zmęczona płakaniem zasnęłam. Leże na zimnej podłodze. Co dziwne jestem rozwiązana.. Chwil później wchodzi Tomas. Na jego twarzy widnieje bezczelny uśmieszek. W ręku niesie małą miseczkę. Siada koła mnie.

- Masz zjedz

- Nie chce

Bierze do ręki łyżkę i próbuje mnie nakarmić. Odwracam głowę w bok. Chyba sobie żartuje, że ja to zjem. Nic nie będę od nich jadła. Wole umrzeć z głodu niż to zjeść. Kolejnym razem gdy próbuje, ręką wyrzucam miskę.

- Nie chcesz to nie żryj tego ja Cie prosić nie będę- powiedział wkurzony

- Co wy w ogóle ode mnie chcecie?

- Od Ciebie nic ,jesteś tylko naszą przepustką..

- Nienawidzę was debile!- krzyknęłam

- Zamknij się - wycedził przez zęby

- Nie

Szybkim krokiem podszedł do mnie i złapał mnie za podbródek. Spojrzał mi w oczy. Nie mogę na niego patrzeć. On jest taki ohydny i okropny.

-Puść mnie - warknęłam

- Jak będę chciał. To ja tu rządze. Jesteś zwykłą szmatą

Plunęłam mu go twarz. Wściekły otarł ją rękawem i zaczął mnie bić. Okładał mnie z całych sił dopóki ktoś go nie odciągnął .

- Zostaw ją! Potrzebna jest nam żywa a nie martwa. Chodź, za godzinę jeżeli jej ojciec zawali będziesz mógł ją zabić.

Oboje wyszli z pomieszczenia. Wszystko mnie boli. Ból przeszywa każdą cząsteczkę mojego ciała. Łzy same spływają mi po policzku. Niech ten koszmar w końcu się skończy. A jeżeli tata nie zrobi tego co oni chcą to oni mnie zabiją. Ogarnęła mnie jeszcze większa histeria. Nie mogę tak myśleć , musze być silna, musze stąd uciekać. Chwiejnym krokiem wstałam i powoli skierowałam sie do drzwi. Nacisnęłam na klamkę zamknięte. Czego ja się mogłam spodziewać? Że zostawia otwarte drzwi i powiedzą: możesz iść. Nie ma stąd wyjścia. Powróciłam do poprzedniego miejsca i usiadłam. Niedługo dowiem się czy mój tata mnie kocha.. Czekam jak na wyrok. Czas dłuży się w nieskończoność. W końcu drzwi się otwierają i wchodzą. To moja jedyna okazja. Chowam się i czekam aż odejdą od drzwi. Wchodzą do środka.

- Nie ma jej -mówi jeden z nich

- Musi tu być, stad nie ma ucieczki.
Wykorzystuje okazje i wybiegam z tego dziwnego pomieszczenia. Zauważają to i krzyczą. Biegnę najszybciej jak potrawie. Znajduje się w dużej hali i nagle czuje jak ktoś mnie uderza.

- Myślałaś że nam uciekniesz? - mówił związując mi nogi i ręce.
Jego telefon zaczyna dzwonić. Odbiera, wypowiada kilka przekleństw i się rozłącza.

- Co się stało- pyta chłopak ubrany na czarno

- Skazał go- odpowiedział zdenerwowany

- Co? Myślałem że jego córka jest dla niego ważna

- Też tak myślałem

- Co teraz robimy?

- To co wcześniej planowaliśmy, zabijemy ją. Niech wie że dotrzymujemy obietnicy..
Zatkało mnie to co powiedział. Jak to? Nic nie zrobił? Tomas podszedł do mnie, wyciągnął pistolet i przyłożył mi do głowy . Zamknęłam oczy. Czy to już koniec? Ja nie chce umierać!

Nagle usłyszałam huk i krzyki policjantów od razu otworzyłam oczy. Rozejrzałam się i zobaczyłam Alexa który biegł w moją stronę.

- Tess nic Ci nie jest? - mówił biorąc mnie na ręce

- Wszystko mnie boli

- Przepraszam zawiodłem. Miałem Cie chronić i co? Nie wybaczyłbym sobie jeżeli byś zginęła. W ostatniej chwili zdążyłem...

Wsadził mnie do samochodu i tak jak myśle zawiózł mnie do szpitala. Moja głowa zaczęła pulsować i po chwili odpłynęłam w ciemność.

Kolejny rozdział dodany ;) Mam nadzieje, że wam się podoba ;D Komentujcie chętnie poczytam wasze opinie.

Nigdy w życiuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz