10.

186 9 18
                                    

Filip

Reszta tygodnia minęła spokojnie, dłuższy weekend bo wszystkich świętych i te sprawy więc więcej czasu spędzonego z rodzicami a potem znowu do szkoły.

Wszedłem do klasy razem z innymi, rozpakowaliśmy się i nim klasa zdążyła się zupełnie uciszyć usłyszeliśmy charakterystyczne "wyciągamy karteczki". Kilka jęknięć niezadowolenia z tyłu klasy i szelesty kartek wyrywanych z zeszytów. Próbowałem sobie cokolwiek przypomnieć ale wszystko na marne, mógłbym próbować ściągać ale wiedziałem, że z ta nauczycielką jest to niemożliwe. Widziała WSZYSTKO. Oddałem kartkę, była pusta pomijając moje imię, nazwisko i klasę. Czy może się dziś wydarzyć coś gorszego niż kolejna jedynka?

- Filip! - usłyszałem wołanie za sobą gdy szedłem pod salę gimnastyczną.
- Hej - zdążyłem się obrócić a już zostałem przytulony przez blondyna, zaśmiałem się cicho i objąłem go.
- Jak tam? - zapytał odsuwając się krok do tyłu.
- Przed chwilą miałem kartkówkę i oddałem pustą kartkę więc niezbyt dobrze - westchnąłem - A u ciebie?
- Mogłoby być lepiej ale cóż, no dobra ja już ci czasu nie zajmuję - przytulił mnie lekko i odszedł w swoją stronę machając. Uśmiechnąłem się sam do siebie i poszedłem do szatni przebrać się na wf. Po wf mieliśmy biologię i chemię a następnie była długa 20 minutowa przerwa. Odłożyłem plecak pod klasę, sprawdziłem gdzie Dominik ma lekcje i udałem się pod jego salę, chłopaka tam nie było więc poszedłem na schody którymi nikt prawie nie chodził ale on lubił tam przesiadywać.

- Co tam pedale? - usłyszałem głos jakiegoś chłopaka.
- Nie jestem pedałem, o co wam chodzi? - zapytał niebieskooki a ja stanąłem przy schodach nasłuchując rozmowy.
- A kto się szlaja z Filipkiem twoim kochanym co?
- Wy jesteście chorzy? Nigdy bym nie chciał z nim być, jest okropny i obrzydliwy - powiedział bez zawahania się.
- Oh.. dobrze wiedzieć - szepnąłem sam do siebie a następnie wróciłem pod swoją klasę.

Na lekcji siedziałem przytłoczony myślami ale cieszyłem się że to ostatnia godzina tutaj a potem mogę spokojnie wrócić do siebie. Gdy zadzwonił dzwonek spakowałem zeszyt, książkę i piórnik do plecaka a następnie wyszedłem z klasy. Ubrałem kurtkę i ruszyłem w kierunku domu ze słuchawkami na uszach aby nie słuchać odgłosów otoczenia które teraz po prostu wydawały się kilka razy głośniejsze niż zazwyczaj. Gdy dotarłem pod dom był pusty, rzuciłem plecak na łóżko a następnie na szybkiego odgrzałem sobie obiad i udałem się do siebie aby go zjeść w międzyczasie odrabiając lekcje. Odstawiłem talerz na brzeg biurka a następnie zacząłem przeglądać jakie rzeczy na laptopie, po dłuższym czasie znalazłem jakiś film więc położyłem się na kanapie i zacząłem oglądać. Po dłuższym czasie usłyszałem pukanie do drzwi.

- Proszę - westchnąłem nawet nie zatrzymując filmu.
- Chcesz może iść na spacer? - zapytał blondyn kucając obok kanapy na której leżałem.
- Nie - mruknąłem nawet na niego nie zerkając.
- Wszystko dobrze? - odezwał się ponownie po chwili ciszy.
- A wygląda jakby było?
- No nie - odparł cicho - Mogę ci jakoś pomóc?
- Poprostu daj mi spokój, potrzebuję odpocząć - powiedziałem nadal patrząc w ekran laptopa, chłopak bez słowa wyszedł a ja oglądałem dalej.

Tydzień później

Przez ten tydzień trochę się zmieniło w stosunku między mną a Dominikiem, mniej gadaliśmy a ja unikałem bliższych kontaktów z nim. Nadal widziałem w nim co widziałem ale za każdym razem gdy choć trochę bardziej się zamyślałem w jego kierunku przypominałem sobie co o mnie powiedział. Niejednokrotnie miałem ochotę zapytać go czy naprawdę tak sądzi ale bałem się.

- Możecie się odczepić? Nie, nie wiem - usłyszałem uniesiony głos Dominika z korytarza. Po chwili usłyszałem również trzaśnięcie drzwi frontowych i nagłą ciszę.
- Proszę - mruknąłem słysząc pukanie do drzwi.
- Filip, mógłbyś proszę..
- O co wam znowu poszło? - zapytałem siadając na łóżku.
- O babcię.. jest chora i chcieliśmy wysłać ją do sanatorium ale Dominik nie jest tym zbytnio przekonany - westchnęła kobieta.
- Nie dziwię mu się, na jego miejscu też bym dyskutował - wzruszyłem ramionami.
- Rozumiem ale mógłbyś proszę z nim porozmawiać o tym?
- Postaram się mu to wytłumaczyć, ale nie naskakujcie tak na niego bo to nic nie pomoże.

Jak zdążyłem już zauważyć rodzice Dominika starali się załapać z nim jakikolwiek dobry kontakt ale blondyn miał ich dość, moim zdaniem za dużo na niego nakładali i po prostu on był tym zmęczony więc postanowił się odciąć a, że nie miał nikogo w szkole został sam co nie wpłynęło na niego dobrze w połączeniu z gnębieniem, bo trzymał wszystko w sobie.
Chłopak nie wracał od godziny w domu a zbierało się na wietrzysko co mnie zmartwiło więc zgarnąłem kurtkę z wieszaka w korytarzu i wyszedłem z domu w poszukiwaniu go. Nadal bolało mnie to co powiedział o mnie mimo wszystkiego co dla niego zrobiłem ale zależało mi.  

- Dominik odejdź stamtąd - zawołałem chłopaka stojącego niedaleko brzegu klifu - Powiedziałem coś.
- Uspokój się, nic mi nie będzie - powiedział gdy stanąłem niedaleko niego.
- Możesz odejść proszę? - zapytałem ale chłopak nie drgnął więc pociągnąłem go za nadgarstek w swoją stronę.
- Przecież nic bym se nie zrobił, z resztą co ty tu robisz? - spojrzał na mnie.
- Nie ma cię od ponad godziny w domu, pokłóciłeś się znowu z rodzicami i zbiera się na wichurę, mogłoby ci się coś stać - powiedziałem poważnie a chłopak wzruszył ramionami.
- Nadal nie dowiedziałem się po co tu przyszedłeś.
- Bo się kurwa martwię? - spojrzałem mu w oczy i momentalnie poczułem gulę w gardle.
- Ostatnimi czasy jakoś nie za bardzo się w ogóle mną interesujesz więc niby dlaczego miałbym ci w to wierzyć - zaśmiał się nerwowo.
- Nie ja przynajmniej za kogoś plecami kto się o ciebie martwi, troszczy się i pomaga ci jak tylko może gadam, że jest okropny i obrzydliwy - odwróciłem się plecami do niego i ruszyłem w drogę powrotną. Kątem oka widziałem jak chłopak stał wryty ale zignorowałem to i tylko przyśpieszyłem kroku czując, że jak coś jeszcze powiem to głos mi się załamie.
- Filip ja..ja nie miałem tego na myśli - blondyn podbiegł do mnie a ja tylko go wyminąłem - Powiedziałem to aby się odczepili ode mnie..nie wiedziałem, że tam byłeś.. - kontynuował próbując dorównać mi kroku ale co chwila musiał podbiegać - Możesz kurwa stanąć na chwilę? Mówię do ciebie - chwycił mój nadgarstek i obrócił mnie mocnym ruchem w swoją stronę.
- Co? - ledwo wyszeptałem
- Nie miałem tego na myśli, powiedziałem to aby się odczepili. Nie myślę tak, naprawdę - patrzył mi w oczy jakby szukał jakiejś nadziei w nich - Powiedz, że mi wierzysz.. proszę.
- Przepraszam, że..nie zapytałem od razu - wydukałem, staliśmy tak jeszcze w ciszy dopóki nie usłyszeliśmy grzmotu w oddali.
- Chodźmy do domu - złapał mnie za rękę i ruszył w drogę.

Hejj
Co tam u was? Jak nastroje?

My everything (DRxFK)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz