Dwadzieścia Sześć

155 10 2
                                    

||Miłego czytania <3 ||

______________
POV Dettlaff
______________

Już od bitej godziny nurtuje mnie na jaki pomysł wpadł Regis. Wampir najwyraźniej nie zabierał się do opowiedzenia tego co wymyślił. Obydwoje cały czas przeglądamy przyniesione przez niego księgi, sprawdzamy każdą jedną stronę. Powoli mam tego dość, litery już zaczynają mi się rozmywać. Zaczyna mnie boleć głowa, co prawda nie czytam tych lektur, ale przerzucanie kartek i zwykłe przelatywanie wzrokiem po pojedynczych zdaniach, wyłapywanie ukrytych słów zaczynało mi mieszać w głowie.
Do tej pory nie znalazłem nic co przykułoby moją uwagę, książka którą trzymałem była chyba najcięższą do przebrnięcia. Sprawdzanie każdej kolejnej strony szło mi wolniej i mniej sprawnie, byłem już zmęczony...
Będąc już w połowie książki poddałem się. Zamknąłem ją gwałtownie i odłożył na bok.
Regis zdziwiony moim zachowaniem podniósł wzrok znad lektury, przyjrzał mi się, a po chwili sam odłożył księgę.
Ułożył dłonie na moich kolanach i przysunął się bliżej.
Przez cienki materiał spodni czułem chłód bijący od rąk Regisa.
-Będziesz mnie tak trzymać w niepewności? - zacząłem - Co planujesz zrobić? Co jeśli znajdziemy coś w tych księgach? Chcesz z nim walczyć? Co chcesz zrobić? - pytałem już nieco poirytowany. Odpowiedź na moje najważniejsze pytanie miałem tuż pod nosem, ale Emiel bardzo zwlekał z jej wyjawieniem.
-Dettlaffie... - zaczął, spuścił głowę moment, po chwili ponownie na mnie spojrzał. - Jak doskonale wiesz nie jest to takie łatwe. Nie wiem co znajdziemy w księgach, nie wiem czy cokolwiek ważnego się w nich znajduje... Mam jeden pomysł...
Wcześniej pytałem się ciebie o krainę zniszczoną przez twojego ojca. Moim zdaniem niemożliwym byłoby zniszczenie dosłownie wszystkiego, kraina musi istnieć. A my, mój drogi przyjacielu wybierzemy się do niej. - zakończył niepewnie się uśmiechając. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Już raz przenosiliśmy się między światami i najwidoczniej nie skończyło się to najlepiej. Bardzo szanuję pomysł wampira, ale wydaje mi się on bardzo nieodpowiedzialny...

-Regisie, ty doskonale wiesz, że uważam cię za najmądrzejszą istotę jaką spotkałem, ale ten pomysł wydaje mi się... - urwałem, nie chcąc urazić przyjaciela.
-Oczywiście, że ten pomysł może wydawać ci się głupi, całkowicie to rozumiem. - powiedział, jakby to było oczywiste.
-Chciałem to ubrać w bardziej przyzwoite słowa... - zawstydziłem się. Regis widząc moją minę, zaśmiał się i pokręcił głową.
Po krótkiej przerwie kontynuował.
-Musimy dowiedzieć się jak nazywała się tamta kraina. Wtedy będzie nam łatwiej ją odszukać. Teraz widzę jak bardzo to szukanie informacji cię męczy, jeśli chcesz mogę zrobić to sam, dla mnie to nie problem. Ksiąg jest jeszcze dużo, a ja nie chce cię przemęczać. Jeżeli jednak coś znajdę i będziemy mogli przenieść się do tamtej krainy to będziesz musiał być wypoczęty i zdrowy. Szukanie informacji może działać negatywnie na twoją i tak szczątkową regenerację. Odpocznij, prześpij się, a ja poszukam. - Regis wstał, już zabierał się do pomocy mi w staniu z krzesła, ale ja odtrąciłem jego rękę. Emiel spojrzał na mnie zdziwiony.

-Regisie, ja muszę ci pomóc, nawet nie ze względu na to, że współczuję ci tego ile pracy cię czeka, ale dlatego, że cię kocham i wiem, że tyle roboty cię wykończy. Ty dobrze wiesz czym kończy się przesadne zmęczenie... Wiesz to z doświadczenia... - chwyciłem starszego za rękę i delikatnie ją ścisnąłem. - Tym razem to nie moje jakieś fanaberie, że muszę pomóc bo rani to moją godność, tylko martwię się o ciebie... - westchnąłem puszczając jego rękę. Emiel stał chwilę bez słowa, zaraz spowrotem usiadł naprzeciwko mnie.
-Dettlaffie musisz zrozumieć, że jakikolwiek wysiłek opóźni twoją regenerację... Nie mamy dużo czasu, my wręcz nie mamy go w ogóle. A ty musisz wyzdrowieć, inaczej nie pójdziemy dalej.
-Nie Regisie, to ty musisz zrozumieć, że w tym przypadku mój stan nie ma znaczenia. Mój ojciec może się tu pojawić w każdym momencie i wtedy nieważne co zrobimy ja i tak zginę. Jeżeli chcesz jakikolwiek czas przeznaczyć na leczenie mnie to tylko przy okazji. Możesz szukać informacji, możesz ważyć jakieś swoje eliksiry, czy poćwiczyć tworzenie portali do innego świata o ile to możliwe. Jak już będziemy pewni, że tamta kraina istnieje i będziemy mogli się do niej przenieść, to nie będziemy zważać na to jak się czuję czy wyglądam. Przeniesiemy się i to bez gadania!- powiedziałem stanowczo. Może moje emocje jakoś ostudzą nadopiekuńczość Regisa.
-Dettlaffie, ale jeżeli nie będziesz w stanie to...
-Regis, cholera jasna, uspokój się. Ja bardzo szanuję i doceniam to co dla mnie robisz i dziękuję ci za wszystko. Musisz zacząć myśleć o sobie, teraz cały swój czas poświęcasz mnie, ale pomyśl, że w niebezpieczeństwie znajduję się nie tylko ja, ale też i ty. - Regis spuścił głowę.
Po chwili delikatnie złapał mnie ręką za kark, zmuszając mnie do nachylenia się, co przyznam nie obyło się bez kłującego bólu brzucha. Na szczęście nie było to nic czego nie byłbym w stanie wytrzymać.
Regis przyłożył swoje czoło do mojego, przymknął oczy i westchnął przeciągłe.
-Jesteś bardzo mądry Dettlaffie... Dziękuję, że próbujesz przemówić mi do rozumu.... Ja po prostu chcę dla ciebie jak najlepiej... Czuję, że jestem za ciebie odpowiedzialny i robię wszystko, aby żyło ci się lepiej ode mnie... - przyciągnąłem Emiela bliżej siebie, zachęcając go do przytulenia, wampir niemal siedział mi na kolanach, a ja byłem już całkowicie wyprostowany, co nie sprawiało mi już bólu. Regis objął mnie ramionami i wtulił twarz w moje nieco poplątane, czarne loki.
Starszy po chwili uległ i usiadł na moich nogach starając się nie naruszyć rannego uda, co sprawiało wrażenie, iż jest on wyjątkowo spięty. Obolałymi rękami zacząłem gładzić jego plecy, starając się go nieco rozluźnić. Mając go tak blisko siebie, byłem w stanie wyczuć jego oddech, jego bijące równym rytmem serce, które wygrywało wyjątkową melodię.
Przycisnąłem go do siebie w obawie, że zaraz mi ucieknie.

Trwaliśmy w takiej pozycji kilka minut aż na głowie poczułem przyjemne łaskotanie. Regis zaczął się bawić moimi włosami. Odsunąłem nieco twarz od jego piersi i spojrzałem w górę na jego twarz. Przyłożył dłoń do mojego policzka. Emiel uśmiechnął się do mnie, jak zwykle z mocno zaciśniętymi wargami, za bardzo się do tego przyzwyczaił. Teraz pewnie już nie zwraca uwagi na to co robi, ale kiedyś było całkowicie inaczej. Wampir odkąd go znałem uśmiechał się bardzo szeroko ukazując diabelsko ostre zęby. Wszystko zmieniło się zaraz po pierwszym ataku na niego przez chłopów przekonanych o tym, że jak oni nie zabiją to sami zostaną zabici. Emiel po tamtym incydencie zaczął bardzo pilnować swojej natury. Nie uśmiechał się, nie pokazywał dłoni, by uniknąć pytań o tak długie paznokcie, a raczej pazury. Nikt nigdy wcześniej nie pytał go o jego ręce, ale on chciał zachować ostrożność. Ukrywał wszystko co mogło niebezpiecznie rzucać się w oczy. Popadł w paranoję.
Teraz już się nieco opanował, ale ten niepełny uśmiech pozostał.
-Co mi się tak przyglądasz? Mam coś na twarzy? - zapytał śmiejąc się cicho.
-Raczej nie masz czegoś ważnego... - szepnąłem.
-Nie rozumiem... - zmarszczył brwi.
-Uśmiechnij się do mnie, proszę.- Regis posłusznie wykonał prośbę. Uśmiechnął się umiejętnie chowając zęby.
-Nie tak. Uśmiechnij się do mnie tak jak kiedyś. Gdy nie martwiłeś się niczym, pokaż mi swoje ukryte szczęście... Regisie... Pokaż mi, że jesteś sobą... - Regis słysząc moje słowa speszył się. Z jego ust znikła radość, uciekał ode mnie spojrzeniem. Jego dłoń zsunęła się z mojego policzka, a sam wampir zaczął wstawać. Powstrzymywał go tylko mój mocny uścisk.
-Proszę zrób to dla mnie... - wiem, że Emiela nie da się namówić grając na emocjach, ale nic nie szkodzi mi spróbować.
-Wiesz, że to nie jest takie proste... - podrapał się po karku.
Doskonale wiem, że nie jest to łatwe, ale nie jest też niemożliwe.
-Przyjacielu, powiedz mi czy pamiętasz jak podarowałeś mi tę przypinkę przedstawiającą wyjątkową trupią główkę? - Regis pokiwał głową.
-Tę ćmę...
-Pamiętasz jak się wtedy cieszyłem? Ten drobny prezent zawsze mi o tobie przypomina... Jest wyjątkowy tak samo jak ty. Nie będę cię zmuszać do uśmiechu, bo wtedy nie będzie on prawdziwy. Chcę tylko żebyś zrozumiał, że blokujesz samego siebie, ukrywając to co czujesz, nie przeżywasz takiego szczęścia tak jak ja wtedy...-westchnąłem, po mojej wypowiedzi zapanowała grobowa cisza. Trwaliśmy w takiej niezręcznej sytuacji kilka długich minut. Obydwaj milczeliśmy, Regis siedział mi dalej na kolanach, a ja bawiłem się rąbkiem koszuli przyjaciela.

-Emmm jakoś poważnie się zrobiło...- zacząłem. Emiel pokiwał głową. Po chwili namysłu spojrzał na mnie dziwnym wzrokiem.
Ułożył otwartą dłoń na mojej piersi, omijał miejsca, gdzie wcześniej znajdowały się bolesne rany, teraz już zabliźnione.
Jeżdżąc ręką po moim ciele kilka razy zahaczył o dekolt mojej koszuli odchylając go lekko. A mojej głowie zaczęły pojawiać się pytania, na które odpowiedzieć umiał tylko Regis. Mimowolnie zarumieniłem się delikatnie, co trochę mnie speszyło. Odwróciłem wzrok żeby tylko tego nie zauważył. Po chwili do moich uszu dotarło przeciągłe sapnięcie.
-Słodki jesteś jak się wstydzisz, Dettlaffie...

_____________

Hej
Przepraszam za nieobecność i za
może nie najlepiej napisany rozdział,
Ale kompletnie nie miałam na niego
pomysłu...

Rzuć w Wiedźmina komentarzem <3

~~_czarna_dziura_

Regeneracja ||Dettlaff x RegisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz