Trzydzieści Siedem

86 6 0
                                    

×Miłego czytania×

_____________
POV Dettlaff
_____________

Całkowicie nie mogłem się skupić na notatkach, które otrzymaliśmy. Myśl o tym, że jestem człowiekiem nie dawała mi spokoju. Nadal uważam, że teoria maga nie jest trafiona. Wampiryzm jest nieodwracalny. A jeżeli sam się mylę, to jestem pewien, że mój ojciec nie byłby w stanie zmienić wampira w człowieka. Oczywiście jest bardzo inteligentny, jest przebiegły i władczy, ale to absolutnie nie zmienia faktu, że nie umiałby zrobić czegoś takiego. Przynajmniej mam taką nadzieję...
-Dettlaffie? Wszystko w porządku? - z zamyślań wyrwał mnie zmartwiony głos Regisa. Spojrzałem mu w oczy i próbowałem wyczytać z nich o czym wcześniej mówił. Szczerze mówiąc to w ogóle nie słuchałem co się dzieje wokół mnie.
-Ciałem jesteś tutaj, a duchem gdzie? - dopytał.
-Zamyśliłem się, o czym mówiliśmy? - zgrabnie wymigałem się od szczerej odpowiedzi. Regis spojrzał na mnie podejrzliwie. Doskonale wiedział, że kłamię, ale chyba zrozumiał też, że nie chcę o tym mówić. A przynajmniej nie teraz. Potem pewnie wyciągnie ze mnie prawdę, albo sam mu powiem...

-Mówiliśmy o dalszym etapie badań. Spójrz - podał mi kilka pożółkłych kartek, wyglądały jakby były wyrwane z jakiejś księgi. - te zapiski to kontynuacja tego co czytaliśmy.
-Są to nieliczne zapiski, których nie udało mi się przetłumaczyć. Próbowałem lecz są one spisane w języku innym niż cała reszta. Tutaj moja pomoc chyba się kończy. Musicie znaleźć kogoś, kto pomoże wam w odczytaniu tego. Jestem pewien, że wam się uda. - mag poklepał Regisa po ramieniu. Spojrzałem jeszcze raz na otrzymane notatki. Papier był na tyle stary, że pozostawiał po sobie charakterystyczny pył, rozpadał się w rękach. Litery zapisane na kartkach nie kojarzyły mi się z żadnym znanym mi językiem. Nie wiem nawet do kogo mielibyśmy się zgłosić o pomoc w przetłumaczeniu tego. Czarodzieje? Elfy? Wiedźmini?
-Możemy to zabrać? - zapytał nagle Emiel wskazując palcem na notatki.
Czarownik w odpowiedzi tylko skinął głową i uśmiechną się do nas delikatnie.
Jego wyraz twarzy wydawał się nieszczery, nie wiem czy Regis również to zauważył. 
Od początku miałem wątpliwości co do tego czy ufać temu magowi. Jesteśmy w innej krainie, w innym świecie i do tego jest tutaj tylko jedna osoba. Czy ktoś kto siedzi samotnie tysiące lat może być w pełni normalny?
Nie wierzę w jego dobre intencje. Albo nas oszuka, albo wykorzysta aby się stąd wydostać.
-Havbeathcie powiedz mi, dlaczego nam pomagasz? - spytałem
Czarownik spojrzał na mnie z poważniejszą miną. Patrzył mi chwilę w oczy po czym powiedział.
-Mości Dettlaffie, oczywiście nie musisz mi wierzyć na słowo, ale wiedz, że robię to z czystego serca. Po wiekach spędzonych w samotności zrozumiałam jaką osobą byłem i kim się stałem. Niegdyś okrutny alchemik robiący wszystko dla dobra nauki. Nie liczyło się dla mnie to ile niewinnych osób zginie podczas moich eksperymentów. Po tym czego dokonaliśmy i po tym co się stało... Wtedy przestałem doceniać to co robiłem dla dobra własnego życia. Ważne były pieniądze, szacunek u króla i rozwój nauki. Wtedy nie wiedziałem jak wiele tracę poświęcając się dla własnego dobrobytu. Straciłem bogactwo, straciłem osoby, którym mogłem zaimponować. Została mi tylko wiedza, z którą nie mogłem nic zrobić. Wiedza nie zwróci życia innym, nie cofnie czasu, ani nie doprowadzi do wiecznego szczęścia.

-Nie pytałem o historię życia, tylko o prawdę. Po co nam pomagasz? - ponowiłem pytanie. Jego niezbyt zgrabne omijanie odpowiedzi zaczyna mnie irytować. Jestem coraz bardziej przekonany, że nie jest z nami szczery.
Mag spojrzał na mnie zdenerwowany. Wstał i pochylił się nade mną. Zmierzył moją twarz groźnym spojrzeniem I rzekł cicho:
-Mały, bezradny człowiek... - słowa płynące z jago ust aż ociekały jadem.
Mimowolnie odwróciłem się w stronę Regisa, który ku mojemu zdziwieniu zabijał Havbeatha wzrokiem.
-Havbeathcie... - zaczął wampir. Czarownik już z łagodniejszym wyrazem twarzy spojrzał na niego.
-Usiądź. Też chcę usłyszeć prawdę. Przepraszam, ale nie jestem w stanie uwierzyć w historię, którą nam opowiadasz patrząc w podłogę. Jest to równoznaczne z kłamstwem. - zauważył.
Regis ryzykownie teraz zagrał. Oskarżył maga o kłamstwo. Nie wiemy do czego może być zdolny, mimo wszystko Emiel postanowił zaryzykować. Próbując dodać sobie i jemu otuchy złapałem jego dłoń i delikatnie ścisnąłem.
-Jesteście bardzo dociekliwi, to nieuprzejme... - zauważył mag drapiąc się po brodzie. - Chcę się stąd wydostać. Oto prawdziwy powód. Możecie to uznać za zbyt proste... - spojrzał na nas poważnie. - Tkwię w tym miejscu tysiące lat w całkowitej samotności. Aby się stąd wydostać trzeba wiedzieć jak to zrobić. Wychodzi się tak samo jak się weszło, a wy tu przybyliście. Nie zostanę tu dłużej, nie ważne za jaką cenę, ale wydostanę się stąd. Tutaj wydarzyło się dużo złego, wyobraźcie sobie w jakim bólu żyję. To wszystko co mnie otacza jest wynikiem moich błędnych działań. Nie ma tu miejsca, które nie przypominałoby mi o tym jaki byłem i co zrobiłem.

Jego wypowiedź wydawała się spójna i wiarygodna. Nie wiem czy będziemy w stanie zabrać go ze sobą do naszego świata. Co jeśli się tam nie odnajdzie i oszaleje? O ile jeszcze się to nie stało...
Niewątpliwie będzie miał tam większy dostęp do składników alchemicznych. Możliwe, że zacząłby kolejne badania i eksperymenty. I co wtedy? Będziemy musieli ogłosić światu, że sprowadziliśmy szaleńca, którego nie da się powstrzymać? Co jeśli stworzy coś podobnego do ostatniego eksperymentu? Do tej pory nie znamy szczegółowego zakończenia tej historii, jednak jestem całkowicie pewien, że nie skończyła się dobrze. Nie zdziwiłbym się gdyby tym obiektem z badań był mój ojciec... Nie zgadza się kilka faktów, na przykład ilość gatunków, z których podano odpowiednie geny. W tym eksperymencie było ich znacznie więcej niż u mojego ojca. Może moja matka źle mi powiedziała, może nie była pewna, albo myślała, że to prawda... Nie wiem i już się tego nie dowiem...
Jeżeli okazałoby się, że ten obiekt to jednak nie on, to będzie to oznaczało, że na głowie mamy jeszcze jeden problem i to poważny. Jest jeszcze możliwość, że eksperyment ponownie skończył się porażką i obiekt zmarł. Ale w takim razie nasuwałoby się jeszcze jedno pytanie - co stałoby się z ciałem zmarłego? Jeżeli byłby martwy to na pewno nie porzuconoby zwłok prawie udanego eksperymentu. Robiliby na nim kolejne badania, pewnie próbowaliby go wskrzesić, czy coś podobnego.
-Przepraszam, że odejdę teraz od tematu, ale mam bardzo ważne pytanie. - zacząłem niepewnie, mag spojrzał na mnie - Jak nazywał się obiekt ostatnich badań?
- to pytanie zbiło Havbeatha z tropu. Otworzył szerzej oczy po chwili wbijając je w podłogę.
-Nie mogę powiedzieć. - westchnął.
No to teraz jestem prawie pewien...
-To musi być on. - rzekłem łapiąc Regisa za rękaw tym samym zwracając jego uwagę. Emiel tylko smutno przytaknął głową.
-To mój ojciec, ale to już zapewne wiesz. - mag spojrzał na mnie
-Dziękuję, że mnie o tym uświadamiasz, nie wiedziałem. Bo widzisz mości Dettlaffie... Do tego świata nie docierają żadne informacje, nie wiedziałem nawet, że obiekt żyje. Minęło tyle lat... Tyle czasu zastanawiałem się czym się stał... Mutacje, które przeszedł nie były końcem. To co widzieliśmy w trakcie badań było marnym wstępem tego co mogło się jeszcze stać. Mimo tego co zrobił i tego, że uciekł geny nadal mutowały. Może wyrosła mu trzecia ręka, albo ogon... - zabawne, no naprawdę bardzo śmieszne. Mało przez niego nie zginąłem, a i tak w tym momencie jestem w połowie drogi do śmierci, w końcu jestem człowiekiem... Mój koniec jest tylko kwestią czasu. A będąc śmiertelnym czas będzie płynąć zdecydowanie szybciej.

____________

Hej
Przepraszam wszystkich za opóźnienie,
Ale natrafiłam na blokadę twórczą...
Mam nadzieję, że rozdział się
podobał, przepraszam za błędy :)

Rzuć w Wiedźminia komentarzem!

~~_dziura_

Regeneracja ||Dettlaff x RegisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz