Czterdzieści Pięć

95 8 1
                                    

×Miłego czytania×

______________
POV Regis
______________

Minęły już ponad cztery dni mojej podróży z Dettlaffem. Zatrzymaliśmy się dzisiaj w jednej wsi, podobno w połowie drogi do Wyzimy. Mamy jeszcze bardzo daleko do Kaer Morhen, a ja już kompletnie opadłem z sił. Nie mogę iść dalej z takim ciężarem na plecach. Owszem jestem wytrzymały, potrafię znieść naprawdę bardzo dużo, ale nieustanna podróż z Dettlaffem jest męczarnią. Mój kręgosłup woła o pomstę do nieba, a kolana przeginają się w nieodpowiednią stronę.

Wiem, że czas nas goni, ale muszę odpocząć. Tylko kilka chwil... Gospoda, w której się znajdujemy jest dość duża, mamy oddzielną izbę dzięki czemu jest trochę więcej prywatności. Pomieszczenie jest urządzone typowo chłopsko, chociaż przyznam, że zostało udekorowane licznymi wzorami na drewnianych belach przy drzwiach. Jeszcze w wielu miejscach pojawiają się liczne malowidła. Od wejścia po prawej stronie stał stół z wyłamaną jedną nogą oraz krzesło, które wyjątkowo było w pełni sprawne. Po lewej zaś znajdowało się łóżko z pięknie zdobioną ramą oraz okno przysłonięte jakimś dziurawym materiałem.
Teraz noce stają się coraz chłodniejsze, więc okno centralnie nad łóżkiem nie wydaje się zbyt dobrym pomysłem. Zwłaszcza teraz gdy nie wiem czy Dettlaff jako człowiek będzie chorować, czy może zachował odporność wampira. Nadal nie mieści mi się w głowie wiadomość o tym, że Eretein jest człowiekiem. Czytałem wiele książek lecz w żadnej nie było zawarte nic o zmianie gatunku czy rasy. Zwłaszcza z wampira na człowieka.

Dettlaff do tej pory obudził się może ze dwa razy i ani razu nie umiał ze mną porozmawiać. Otwierał usta, ruszał nimi, ale nie wypowiadał żadnych słów. Oczy miał jakby zamglone, nieobecne.
Bardzo chciałbym zamienić z nim choćby jedno słowo. Powiedzieć mu ile jeszcze drogi przed nami, jak się czuję, opowiedzieć całą dotychczasową wędrówkę. Zapytać jak on się czuję, powiedzieć jak bardzo tęsknię za jego dotykiem i ciepłym słowem. Jak bardzo chciałbym usiąść obok niego, złapać za rękę i powiedzieć jak bardzo go cenię, jak bardzo go kocham i szanuję. Ludzie twierdzą, że jak się mówi do śpiących lub nieprzytomnych to oni wszystko słyszą. Ciekawe czy to bujda.
Nic nie zaszkodzi spróbować.

Podszedłem do łóżka, na którym położyłem wcześniej przyjaciela. Klęknąłem przy nim i oparłem dłonie tak by było mi wygodnie i abym miał dobry widok na przyjaciela. Przyglądałem się chwilę twarzy Dettlaffa.
Minęło już trochę czasu od... No właśnie jak to nazwać... Sytuacja? Wypadek? Nieistotne.
Od tamtego czasu Eretein się bardzo zmienił, jego twarz zdecydowanie schudła, nabrała dojrzalszego wyrazu. Czy to wina tego, że nie jest już wampirem? Do tej pory wydaje mi się to absurdalne i abstrakcyjne.
-Dettlaffie...? Jeżeli mnie słyszysz to daj jakiś znak. - złapałem jego ciepłą dłoń w oczekiwaniu, że może odpowie na mój ruch. Jednak okazało się to daremne, nie stało się dosłownie nic. Niepotrzebnie się łudzę na cokolwiek od nieprzytomnego człowieka. - Kiedy się obudzisz? - zapytałem nadal z nadzieją. Ścisnąłem jego dłoń. - Potrzebuję cię. - nie odpuszczałem. - Kocham cię... - dwa ostatnie słowa powiedziałem ze łzami w oczach. Wiem, że Dettlaff jest w wielkim niebezpieczeństwie, lecz wiem też, że nie jestem w stanie go uratować, uchronić.
Zrobiłbym teraz wszystko, aby przywrócić nasze poprzednie życie. Wszystko w ukryciu, w spokoju i bez presji otocznia. Może nasza relacja nie byłaby na takim poziomie jak teraz, ale zawsze można by było to zmienić. A nawet jeśli nie to przyjaciel zostaje przyjacielem.

Nagle przed oczami przeleciały mi wszystkie najbardziej emocjonalne momenty naszej zażyłej znajomości. Pierwszy szczery uśmiech, pierwsza sprzeczka, czy nawet najprostsze wyrazy szacunku, dobroci i życzliwości. Dettlaff mimo swojej cichej natury bywa dość rozgadany co nie raz spotkało się z mojej strony z niemałym zdziwieniem. Oczywiście w kwestii pozytywnej. Nie ma to jak świadomość, że dzięki mnie Dettlaff stał się choć trochę bardziej otwarty i empatyczny.
Bardzo lubię powtarzać to, że Eretein stworzył moje ciało na nowo. Wiem, że staje się to monotonne i nużące, ale nie jestem w stanie okazać tej wdzięczności, którą do niego żywię. On jako osoba raczej stroniąca od problemów mógł mnie zostawić i odejść, jednak on zainteresował się moim istnieniem. Pomógł mi, użyczył własnego czasu, własnych nerwów i nawet krwi by mnie uratować.
Nigdy nie rozmawiałem z Dettlaffem o tym co dla mnie zrobił. Pomijam oczywiście samo słowo dziękuję, które raczej w takiej sytuacji jest nic nie warte. Powtarzanie, że jestem wdzięczny również nie jest wystarczające.
Powinienem usiąść z Dettlaffem przy lampce wina i powiedzieć szczerze, w spokoju jak ważne dla mnie jest to co zrobił. Gdyby nie on to do tej pory pewnie moje ciało obrócone w pył by spoczywało w twierdzy Stygga. A ja sam nie pozbierałbym się przez kolejne setki lat. Oczywiście jeżeli w ogóle by mi się udało.

Regeneracja ||Dettlaff x RegisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz