Dziewiętnaście

225 11 3
                                    

||Miłego czytania <3 ||

______________
POV Dettlaff
______________

Czy pocałunek jest wyrażeniem szczerych uczuć wobec drugiej osoby? Patrząc przez pryzmat mojego związku z Rheną to niestety nie koniecznie... Pod przyjemną postacią pocałunku może kryć się zawiść lub na przykład próba zmanipulowania. Zero uczuć...
Jednak ten pocałunek... Muśnięcie warg Regisa... Niemożliwe, aby było to puste.
Trwało to zaledwie chwilę, jak dla mnie to za krótko. Chciałem więcej, ale nijak było mi prosić o coś takiego. Cała moja odwaga zniknęła, gdy Emiel spojrzał w moje oczy.
Patrzył bardzo wnikliwie, badawczo. Szukał we mnie jakiegokolwiek śladu fałszu.
Po chwili uśmiechnął się delikatnie, przyłożył dłoń do mojego policzka i pogładził go. Na moim czole pojawiły się kropelki potu spowodowane nadmiarem emocji i powoli powracającym bólem. Jednak w tym momencie trudno było mi się skupić na czymkolwiek innym niż na jego lekko przyśpieszonym oddechu i równomiernym biciu serca. Słyszałem je wyraźnie.
Z lekkim trudem uniosłem rękę i ułożyłem dłoń w miejscu gdzie miał się znajdować tak ważny dla ludzi mięsień.
Przez materiał cienkiej koszuli czułem każdą doskonałość, jak i nierówność klatki piersiowej wampira. Na mojej twarzy pojawił się soczysty rumieniec, gdy pod palcami poczułem ten niesamowity, charakterystyczny rytm.

Nabrałem wielkiej ochoty na kolejne pocałunki. Chciałem znowu poczuć go tak blisko.
-Jeszcze... - wyszeptałem, przenosząc dłoń na jego bladą szyję. Zmrużyłem oczy.
-Dettlaffie... Rumienisz się... - uśmiechną się szeroko ukazując ostre zęby. Robił to tylko w zaufanym towarzystwie.
-Nie gadaj, tylko całuj. - spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Nigdy wcześniej nie ujawniałem swoich niektórych cech, jestem wyjątkowo skryty. Nie mówię o rzeczach zbędnych, więc temat cech skutecznie pomijałem. Oj Regisie, mimo tylu wspólnie spędzonych lat tyle jeszcze o mnie nie wiesz... Ale gwarantuję ci, że dowiesz się o mnie wszystkiego. Nawet tego o czym się nie mówi publicznie. To czego nie byłbym w stanie powiedzieć nawet własnej matce gdyby żyła.

Regis ponownie się schylił złożył na moich ustach szybki pocałunek i po prostu wstał. Byłem aż nadto zawiedziony i zirytowany. Spojrzałem na niego morderczym wzrokiem na co się tylko zaśmiał.
-Ty... Co to miało być!? Cholera, Regisie!
-O co chodzi? - zapytał niewinnie. W jego oczach ujrzałem nutkę rozbawienia. Pogrywasz sobie... Ty... No i co mnie teraz rozgrzeje? Sam tego nie zrobię...
-Już nic... - spojrzałem na niego kątem oka, mój wzrok był pełny zawiedzenia i złości. Powoli odwróciłem się na drugi  bok.
Po chwili zza moich pleców usłyszałem ciche szmery, potem poczułem na ramieniu dłoń Regisa. Tuż przy uchu usłyszałem cichy głos.
-Żartowałem... - jego zimny oddech zaatakował skórę na mojej szyi. Regis zahaczył zębami o płatek mojego ucha delikatnie je drażniąc.
Zmusił mnie do ponownego odwrócenia się w jego stronę po czym brutalnie przywarł do moich ust. Nigdy nie sądziłem, że byłby on w stanie zrobić coś takiego komukolwiek. Oczywiście nie wyobrażam sobie, aby ktoś inny doświadczył takiego pocałunku właśnie z nim. W tym momencie te usta są zarezerwowane tylko i wyłącznie dla mnie. Miękkie, ciepłe i nieco spierzchnięte i do tego należące do Emiela. Nadal nie dociera do mnie fakt, że  to właśnie on daje mi tę pieszczotę... Zachłannie, a jednocześnie delikatnie i czule... Trudno jest sobie wyobrazić, że jest taka możliwość jak posiadanie wszystkiego czego potrzebujesz najbardziej w jednej chwili. Bardzo wyjątkowej chwili.

Zgrabnie oddawałem darowane mi pocałunki. Każdy z nich wyrażał inne, coraz to mocniejsze emocje.
Każdy z nich mówił jak bardzo brakowało mi uczucia bliskości, jak bardzo tęskniłem za przyjacielem i jego troską.
W jednej, krótkiej chwili osiągnąłem wszystko w ogromnych ilościach.
Regis po pewnym czasie niechętnie oderwał się ode mnie, oblizał usta i spojrzał głęboko w moje oczy rozmarzony.
W jego źrenicach tańczyły wesołe ogniki odbijające światła palących się wokół świec. Światełka skakały radośnie w jego tęczówkach.
-Nie śnie, prawda? - dotknął dłonią mojej zarumienionej delikatnie twarzy. Przejechał palcem wzdłuż linii szczęki.
-Akceptujesz to? To wszystko...? - zapytał niepewnie.
-Sam mówiłeś, że ludzie próbują różnych rzeczy, czasami osiągają zamierzony cel, a czasami nie... Zachowam się teraz jak człowiek. Tak, akceptuję. Nie jest to na próbę, żeby zobaczyć jak to będzie. Chcę tego czego pragnąłem, jak się okazało na początku nie świadomie, ale to dzięki tobie zrozumiałem, że jesteś dla mnie ważny. Regisie, kocham cię. - w końcu to powiedziałem. Dwa kluczowe słowa wypowiedziałem wyjątkowo pewnie, odważnie.
Chciałem brzmieć wiarygodnie, przez co niestety wyszło bardzo oficjalnie i sztywno. Chyba nie jestem dobry w wyznawaniu uczuć, ale mam nadzieję, że tego Emiel również mnie nauczy. Będzie to dla mnie przyjemność.

Regis zaczął się powoli przybliżać do mojej twarzy. Gdy nasze usta miały się już spotkać, poczułem niewyobrażalny ból w okolicy rany uda. Ból pojawił się znienacka i zaczął rozdzierać mnie od środka. Czuję to samo, co tej nocy gdy ojciec pokazał mi, że w końcu mnie znalazł. Gdy mnie zranił.
Zanim Emiel zdążył mnie pocałować skrzywiłem się i ścisnąłem powieki. Złapałem mocno materiał koszuli wampira, czym zwróciłem jego uwagę.
-Dettlaff, co się dzieje? - zaniepokoił się. Syczałem z bólu, nie byłem w stenie odpowiedzieć mu w jakikolwiek sposób niż półsłówkami. Puściłem jego koszule.
-Regis... Noga... - wysapałem. Wampir z prędkością światła odkrył ranę.

____________
POV Regis
____________

Bandaż na nodze Dettlaffa zaczął przemakać, pojawiały się na nim bordowe, krwawe plamy. Odwiązałem materiał trzęsącymi się rękami. Zdejmując ostatnią warstwę, ujrzałem niespotykany widok. Oparzenia samoistnie się powiększało. Na moich oczach rana stawała się coraz większą. Nie wiedziałem co robić. Wstałem, podbiegłem do regału i zacząłem szukać odpowiedniego eliksiru wywalając wszystko inne na podłogę. Znaleziwszy specyfik padłem z powrotem przy Dettlaffie. Z trudem otworzyłem butelkę. Eretein zaczął przemieniać się w swoją wampirzą formę. Pazury zrobiły się zdecydowanie dłuższe, a twarz zdziczała.
-Błagam... Zrób coś... - mówił z zaciśniętą szczęką, zwijał się z bólu. Gdy uporałem się z zamknięciem, zakropiłem krwawiącą ranę specjalnym eliksirem. W powietrze wzniósł się  charakterystyczny dymek i swąd palonej skóry. Rana przestała się powiększać, a ja odetchnąłem z ulgą. Tak samo jak Dettlaff, który zdążył już powrócić do codziennej formy. Jego oddech zaczął powoli przyjmować standardowe tępo.

Nigdy nie spotkałem się z czymś takim. To musi mieć związek z jego ojcem. Dettlaff nie ma wrogów, nikt nie zrobiłby mu nic takiego. Tylko ten potwór byłby do tego zdolny.
-To co się stało... To on, prawda? - zapytałem pełen złości, a jednocześnie troski. Złapałem za jego zimną dłoń i ścisnąłem ją lekko. Eretein pokiwał głową. Na jego twarzy nadal widoczne były osobliwe fioletowe żyłki, będące efektem nagłej przemiany.
Przetarłem jego spocone czoło dłonią.

Zacząłem wycierać udo przyjaciela. Starałem się jak najmniej naruszyć poparzone miejsce, czasami jednak było to niemożliwe, przez co słyszalne były ciche syknięcie, które wypełniały kryptę.
Opatrzywszy ranę zabandażowałem ją.
Jeszcze zanim wstałem ucałowałem delikatnie jej wierzch. Widziałem jak niektórzy ludzie robili tak, gdy dziecko należące do nich się skaleczyło. Wydawał się to miły i pocieszający gest, więc wykorzystałem to wobec Dettlaffa. Zapewne wyglądało to bardzo dwuznacznie i dziwnie gdy zbliżyłem twarz do jego rany. Ktoś inny mógłby pomyśleć sobie o czym zupełnie innym niż to co miałem zamiar zrobić.
-Regisie? Wiesz, że nadawałbyś się na matkę? - zagaił. Spojrzałem na niego zdziwiony.
-Na matkę? Chyba bardziej na ojca, Dettlaffie.
-Nie. Nie na ojca. Ojciec się nikim tak nie opiekuje, jesteś jak kochająca matka. Taka, która kocha mimo złych czynów swojego dziecka, która troszczy się bez względu na wszystko. - wytłumaczył. Uśmiechnąłem się, miło jest słyszeć coś takiego z jego ust. Dettlaff z natury nie prawi zbyt wielu komplementów, ale jak już zacznie to łezki szczęścia same napływają do oczu. 
-Tylko nie traktuj mnie jak matki...
-Spokojnie... Mam co do ciebie inne plany... - szepnął, przegryzając wargę.

________________

Hej
Zaczął się rok szkolny i rozdziały
mogą się pojawiać z lekkim opóźnieniem,
tak samo jak ten.
Przepraszam za błędy :D

Rzuć w Wiedźmina komentarzem~ <3

~~_dziura_

Regeneracja ||Dettlaff x RegisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz