Dwadzieścia Siedem

206 9 0
                                    

× Miłego czytania c: ×

______________
POV Regis
______________

Dettlaff każdy ruch jaki wykonywał wydawał się bardzo podniecający. Nie wiem co mną kieruje, ale coraz bardziej odczuwam potrzebę bliższego kontaktu z Dettlaffem.
Może to mój instynkt, może zwyczajne pragnienie, a może jak każda istota potrzebuję kogoś bliskiego...

Siedziałem na kolanach młodszego, teraz już całkowicie rozluźniony. Starałem się nie napierać na jego chore udo, jeżdżąc rękoma po ciele wampira umiejętnie omijałem też ranny brzuch.
Moja odwaga w stosunku do Dettlaffa była na tyle wysoka, że zaczęła mnie niepokoić. Nigdy nie byłem przesadnie odważny, ale tym razem przekroczyłem wszystkie dotychczas ustalone normy. Robiłem wszystko na co nigdy nie było mnie stać. Począwszy od nikłych uszczypnięć, delikatnego drapania paznokciami, aż po całowanie odsłoniętej, nagiej szyi Dettlaffa. Gdybym usłyszał słowo sprzeciwu lub nawet drobny gest świadczący o tym, że Eretein nie chce tego co robię, natychmiast bym przestał. Od kilku minut kontynuuję moje poczynania i ani razy nie dostrzegłem niechęci, ba! Wampir się nawet nadstawiał. Odsłaniał swoją szyję jak tylko mógł, trzymał mnie w biodrach i co chwila przysuwał bliżej. Ja korzystając z okazji robiłem swoje, coraz bardziej odsłaniałem kochankowi materiał koszuli, aby dotrzeć jak najdalej... Widząc jego lekko sine obojczyki serce mi zmiękło. Nie dość, że czułem wyjątkową żądzę to jeszcze współczucie do tego co ten biedak przeszedł. Na każdym calu jego skóry odbiłem wilgotny ślad moich ust. Moje ruchy były wyraźnie delikatniejsze i czulsze niż te sprzed kilku minut.

Pod moją koszulą, po nagich plecach jeździły duże wampirze dłonie, które lekko drażniły moją skórę w przyjemny sposób. Czułem jak ręce młodszego zahaczają raz na jakiś czas o materiał moich zwiewnych spodni. Z trudem oderwałem się od prawego obojczyka wampira. Spojrzałem głęboko w jego oczy. Jedyne co w nich dostrzegłem to rosnące pożądanie... Miło jest wiedzieć, że tak działam na Dettlaffa...
-Dlaczego przestałeś? - zapytał zawiedziony, przechylił lekko głowę pokazując swoje zaciekawienie.
-Chce na ciebie popatrzeć... - odpowiedziałem lekko speszony. Na twarzy wampira pojawił się skromny rumieniec, ale również zadziorny uśmiech.
Dettlaff jest osobą pełną różnych uczuć, w jednym momencie na jego twarzy potrafią się pojawić dwie zupełnie inne emocje. Złość i radość, miłość i nienawiść, pożądanie i skromność. To ostatnie pojawiło się właśnie teraz. Eretein pewnie toczy ze sobą wewnętrzną walkę z emocjami...
Tę walkę zdecydowanie wygrało pożądanie.

Dettlaff po krótkiej chwili złapał mnie mocno za kark i przywarł ustami do moich. Pocałunki od początku były wyjątkowo namiętne i przepełnione gorącem. Nasze oddechy wygrywały wspólną melodię, która opowiadała naszą historię. Oddając kolejne pocałunki, przez głowę przeleciały mi wszystkie spędzone wspólnie chwilę. Te miłe oraz te mniej przyjemne. Każde ważne wydarzenie przypomniało mi się w jednym momencie. Przypomniałem sobie nasze pierwsze spotkanie po mojej regeneracji, w której oczywiście pomagał sam Dettlaff.
Wypomniał mi wtedy, że miałem siedzieć w domu i doprowadzić się do stanu dopuszczalnie dobrego. Wtedy uratowałem Geralta przed bestią, którą szczerze kocham.

Namiętna pieszczota przerodziła się w walkę o dominację, której obydwoje nie umieliśmy uczciwie wygrać. Każdy nawet najmniejszy ruch zdawał się wyjątkowo pobudzający. Z każdą minutą powietrze zdawało się gęściejsze, obydwoje między pocałunkami łapczywie łapaliśmy oddechy.
Z wielkim trudem oderwałem się od ust młodszego. Zmęczony oparłem głowę o ramię Dettlaffa dysząc cicho. W powietrzu unosiły się liczne zapachy - mydlin, ziół, starych ksiąg oraz ten najwyraźniejszy zapach... Zapach skóry Dettlaffa... Jest to najprzyjemniejsze co miałem okazję poczuć kiedykolwiek. Woń jego ciała wprawiała mnie w swego rodzaju trans, czułem się nadzwyczaj spokojny, taki bezpieczny. Dawało mi to ukojenie, przypominało to trochę stan, do którego doprowadzałem się sam poprzez nadmierne spożywanie ludzkiej krwi. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że było to uzależnienie. Gdybym się z tego w porę nie wyplątał to już nigdy bym się tego nie pozbył. Nie dość, że robiłem krzywdę sobie to również innym, to z moich rąk zginęło wiele ludzi. Jak teraz sobię pomyślę, że robiłem coś takiego, żeby sobie dogodzić to aż mnie skręca w środku. I bynajmniej nie jest to spowodowane nieświeżym jedzeniem.

Regeneracja ||Dettlaff x RegisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz