Trzydzieści Dwa

108 7 4
                                    

Nie sądziłam, że ta książka dojdzie do trzydziestego drugiego rozdziału, a tu wychodzi na to, że nawet się jeszcze nie kończy :D

× Miłego czytania <3 ×

______________
POV Dettlaff
______________

Zaraz po naszym wejściu do świata portal zamknął się wydając przy tym nieprzyjemny świst. Dopiero po chwili zorientowałem się gdzie się znajdujemy. Miejsce, w którym byliśmy było wyjątkowe. Nie wiem czemu, ale kojarzyło mi się z domem. Tym prawdziwym sprzed Koniunkcji Sfer. Było tu naprawdę pięknie. Znajdowaliśmy się pod kwitnącym drzewem wiśni, które co chwila gubiło biało-różowe płatki. Niedaleko nas znajdowała się polana porośnięta setkami kwiatów w różnych kolorach. Bezchmurne niebo w tej scenerii wydawało się jeszcze piękniejsze niż w rzeczywistości. Niebo, na którym nie było słońca... Dziwne.

Daleko od nas na jednej z wyższych gór widoczne były wieże jakiegoś pałacu. Budowla mimo lekkich zniszczeń sprawiała wrażenie wyjątkowej jednak biła od niej dziwna, straszna energia. Czuję w sobie, że jesteśmy coraz bliżej źródła, do którego dążymy mimo, że sami nie wiemy czego dokładnie szukamy.
Patrząc w drugą stronę blisko nas  dojrzałem małą mieścinę, ogrodzoną żywym murem. Chaty zrobione z jasnego drewna obrośnięte były mchem. Jedynym życiem w tamtym miejscu były rośliny, które wyglądały na zadbane. Wydawało się, że jest to bardzo bezpieczne miejsce, jednak jedyną rzeczą, która wzbudzała we mnie niepokój była niewyobrażalna cisza.  Żadnego szelestu liści, żadnych śpiewów ptaków, cisza. Po prostu cisza. Byłem w stanie usłyszeć bez najmniejszego trudu ciężki oddech Regisa.

Przejęty spojrzałem na niego. Nadal był blady, wyglądał na pół przytomnego. Posadziłem go na ziemi, po chwili samemu siadając za nim, aby ten mógł się swobodnie oprzeć o mój tors.
-Lepiej ci trochę? - spytałem poprawiając pasek od torby Regisa, który niesfornie zsunął się z jego ramienia.
-Lepiej Dettlaffie, już lepiej... - mówił powoli i niewyraźnie. - Muszę jeszcze kilka chwil posiedzieć, zaraz będzie dobrze... - kontynuował. Korzystając z okazji oparłem głowę o plecy starszego.

Boję się coraz bardziej. Cały czas siedzi mi w głowie to, że ten potwór znalazł kryptę. Gdybyśmy zwlekali z pójściem do portalu, to kto wie jakby się to skończyło. Niby uniknęliśmy katastrofy, ale nie wiem czy to czego teraz doświadczamy to szczęście.
Powinienem się cieszyć, że uniknęliśmy spotkania z moim ojcem. A ja teraz zaczynam się zastanawiać, czy to miejsce, w którym jesteśmy nie jest mu poddane. Przecież to on je opanował, to on zniszczył tutaj wszelkie życie. Co jeśli ma tutaj większą władzę i moc niż w innym świecie?
-Co widziałeś, przyjacielu? - usłyszałem przed sobą. - Co widziałeś przed wejściem do portalu? - doprecyzował. Czasami zapominam, że Regis zna prawdę co do tego jakie wizję miewam. Nikt inny o tym nie wie i bardzo dziwnie się czuję mówiąc o tym.
-Opowiedz mi, Dettlaffie. - Regis odwrócił się do mnie. Spojrzał na mnie poważnym wzrokiem.
-Widziałem drzwi. Drzwi twojej krypty. Po chwili stanęły otworem i zacząłem schodzić na dół. Tylko tyle widziałem.
-Naszej. - szepnął Regis. Spojrzałem, na niego pytającym wzrokiem.
-Naszej krypty, mieszkasz ze mną przyjacielu. - wytłumaczył. Uśmiechnął się delikatnie. Patrząc teraz na niego nasuwa mi się jedno nurtujące mnie pytanie.
-Kim ja właściwie dla ciebie jestem Regisie? - zapytałem prosto z mostu.
Gdy wampir otwierał już usta, aby mi odpowiedzieć nagle wokół nas rozległ się przeraźliwy pisk raniący nasze uszy. Czując narastający ból zakryłem uszy dłońmi, Regis uczynił to samo.

Po chwili dźwięki ustały.
-Co to było do cholery?! - warknąłem do siebie.
-Dochodziło stamtąd. - Regis wskazał palcem na podupadły pałac. Obawiam się, że będziemy musieli odwiedzić tamto miejsce.
Wstałem z lekkim trudem i otrzepałem spodnie z płatków kwitnącej wiśni.
-Czy wiesz do czego miał służyć ten eliksir? - zapytał starszy wstając z ziemi.

Regeneracja ||Dettlaff x RegisOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz