- Opowiedzieć ci historię? Będzie o człowieku, który zawsze bronił tego, w co wierzył. Ryzykował życie dla ojczyzny. Później dla ważnych jemu osób. W końcu oddał za nich życie, a nazywał się Bond. James Bond.
W MI6 bez Bonda nie dzieje się dobrze. W...
- CVb670pK10rYukl56c2c6c13tkPLD @ jkl i... mnożąc to przez 2678 wyjdzie 12ghtpL... - mamrotała Mathilde, siedząc w ciemnym pokoju przy biurku nad papierami z dziwnymi znakami i liczbami - Hmmm... już wiem! - gruchnęła razem z krzesłem na ziemię. - Panienko czy wszystko w porządku?! - dobiegł głos służącej z korytarza. - Oui, merci (,,tak, dziękuję")! - odparła jęcząc z bólu. Powoli wstała, stanęła na krześle, żeby zdjąć dodatkową lampkę z półki i znowu zleciała - Ał... - Mathilde?! Co ty tam robisz?! - Fil... (,,nic") rozwiązuje zadania, które kazałaś mi zrobić.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Do pomieszczenia weszła młoda, bardzo elegancka, rudowłosa dziewczyna. - Na podłodze? - Mathilde uśmiechnęła się niewinnie i szybko wstała, a kobieta zaczęła się przechadzać po komnacie - Powinnaś ciężko pracować jeśli chcesz się dostać do paryskiego uniwersytetu. Tam przyjmują uczniów najbardziej exceptionnel (,,wybitnych") i capable (,,zdolnych"). A najważniejsza jest réputation. - I dlatego siedzę od godziny i to rozwiązuję. - Od godziny? -Noooo... jeszcze wcześniej rozgryzłam kilka rebusów i zadań z metafizyki, wiec w sumie to ok czterech godzin je robię. - Meilleur (,,lepiej"). Ale nie powinnaś się przy tym wygłupiać i rozpraszać. Chyba nie chcesz być jedyną osobą w rodzinie, która nie ukończy tak dobrej uczelni? - Są przecież wakacje! - Wakacje?! - Jeszcze zdążę się przygotować do egzaminów wstępnych. - Jeśli zaczniesz od razu, àcoup sur (,,z pewnością"). Ich oblanie przyniosłoby hańbę naszemu rodowi i obniżyło réputation, a do tego nie możemy dopuścić - mówiła pewnym głosem, przeglądając rzeczy stojące na półkach.
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- No wiem... - Ale nie przejmuj się mon chéri (,,mój skarbie") - pochyliła się nad córką i położyła rękę na jej ramieniu - Podołasz temu, prawda? - Oui maman - westchnęła. - Délicieusement (,,wybornie")! Wracaj do obliczeń! - odkrzyknęła - I posiedź nad nimi jeszcze co najmniej godzinkę zanim zrobisz przerwę! Zniknęła w ciemności długiego korytarza. Kiedy wyszła, Mathilde padła na łóżko. Była wykończona. Obudziła ją głośna muzyka i śmiechy tłumu ludzi. To pewnie kolejny bankiet urządzany przez jej matkę. Mathilde zawsze chciała do niego dołączyć, ale Mm Adienne (czytaj: Madam Adrien) nigdy jej nie pozwalała. Dziewczynka w ogóle nie mogła wystawiać głowy za mury dworku, bo podobno świat jest bardzo niebezpieczny i chodzą po nim niebezpieczni ludzie, cokolwiek to znaczy. Zerknęła na swój srebrny zegarek z diamentami. Była 24-03. Wstała i po cichu wyszła z pokoju. Mieścił się on w ogromnej piwnicy, w której było wiele tajemniczych pomieszczeń i korytarzy. Mathilde to zawsze intrygowało. Kiedyś sprawdzi co się w nich kryje, ale teraz bardzo chciała uczestniczyć w eleganckim przyjęciu. Weszła po stromych schodach na pierwsze piętro, gdzie mieściła się sala, w której odbywała się gala. Rzadko kiedy dziewczynka tu przychodziła. Całe dnie spędzała w piwnicy, pracując nad obliczeniami. Szła za muzyką. - Alfredzie czy wszyscy goście już są? - Bien sur. Mathilde, usłyszawszy głos matki rozmawiającej ze strażnikiem, schowała się za filarem. - Każdy przeszukany i odnotowany na liście? - Bien sur. - Świetnie. Pokieruj wszystkich do Sali Obrad na trzecim piętrze - mówiła Mm Adrienne - Dzisiaj się mendicite (,,zebranie") w niej odbędzie. - Bien sur, Mm - odszedł. - Dobra moja panno. Powiedz mi co tu robisz o tej porze? - podeszła do filara i zobaczyła Mathilde, która na chwilę zamknęła oczy. - Nie gniewaj się! Po prostu bardzo chciałam chociaż raz zobaczyć jak wygląda jedna z twoich mendicité! Czy to coś złego?
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
- Oui. - Nie chce mi się już siedzieć na dole. Nie mogłabym przenieść się do innej komnaty? Tam jest bardzo ponuro... - była pewna, że matka się nie zgodzi, ale ona nic nie odpowiedziała - O nic więcej nie proszę. Mm jakiś czas milczała aż w końcu się odezwała. - Jutro rano odpowiem ci na pytanie. Dziewczynka poczuła lekką satysfakcję. - Wrócisz już do siebie? Żeby dobrze zaliczyć rok w szkole średniej, co nie jest takie proste dla 11-letniej uczennicy, należy się wysypiać. - Quoi (,,jak to")?! - Jutro czeka cię pierwszy test de recitation do Lucée Louis-le-Grand. - Ou vraiment (,,na prawdę")?! Mm Adrienne lekko kiwnęła głową. - Merci ! - podbiegła do matki, żeby się przytulić, lecz ta ją odepchnęła. - Idź do siebie - Mathilde posmutniała. - Porozmawiamy jutro. - Dobranoc! Pobiegła do swojego pokoju bardzo szczęśliwa, chociaż w głębi serca miała wrażenie, że matka nie do końca jest z niej zadowolona. Ale kiedy już pójdzie do wymarzonej szkoły to będzie się starać tak bardzo, że ją zachwyci.
Bim, bam, bom... Wielki drewniany zegar w pokoju Mathilde wybił godzinę 8-00. Ktoś zapukał do drzwi. - Czy panienka już wstała? Dziewczynka przeciągnęła się i zrobiła kwaśną minę. Po dzisiejszej nocy była wykończona. - Mm Adrienne chce panienkę widzieć w sali bankietowej za 10 min! - Merci Louise (czytaj: Luiz) ! To nie było problemem dla Mathilde, żeby się ubrać w takim tępie. Od małego podobno była bardzo energicznym dzieckiem i z czasem nie miała problemu. To też się przekładało na naukę, która w sumie była całym jej życiem, ale... czy na pewno tego chciała? Wjechała windą na pierwsze piętro i poszła do sali bankietowej, gdzie siedziała już jej matka, jak zawsze dobrze ubrana i uczesana, jedząc śniadanie w towarzystwie starych facetów, których Mathilde nie nawidziła. Bardzo się zawiodła. Mm prowadziła z nimi ważne interesy i niestety było ich pełno u nich w domu, ale nawet teraz przy śniadaniu, kiedy dziewczynka miała usłyszeć coś więcej o swojej nowej szkole?! - O, Mathilde! - powitała ją Mm - Co się tak czaisz? Dołącz do nas! - wskazała ostatnie wolne miejsce przy stole - Czy ty masz na sobie znowu jersey (,,dres") ? - pokręciła głową. - Nie lubię się stroić. Poza tym jest jakaś okazja? Dziewczynka niechętnie usiadła pomiędzy dwoma najmłodszymi facetami z zebranych. - Zawsze jest dobra okazja. Znasz Pana Griega i Safina? Mathilde jednego z nich trochę kojarzyła, a drugiego wcale. - Od dziś będą twoimi gardes du corps (,,ochroniarzami"). - Quoi (,,jak to")?! - dziewczynka wstała z miejsca - Wiedziałam, że się w końcu zgodzisz! - krzyknęła uradowana - Czyli będę mogła w końcu wyjść na zewnątrz! Opuścić rezydencję! - Wybaczcie Messieurs - zabrała córkę na bok. - Powinnam się przy nich lepiej zachowywać, tak? Mm Adrienne spojrzała na nią. - Mon cheri (,,mój skarbeńku"), tyle razy ci mówiłam, że świat jest bardzo niebezpieczny, a szczególnie La France i Paryż - mówiła ironicznie. - Eskorta będzie mnie chronić! - Wiele razy już przerabiałyśmy ten temat. - To się przeprowadźmy! - Tu mamy interesy, których nie możemy zostawić bez opieki. Votre maman (,,twoja matka") jest księżną całego Montpellieru. - To znaczy, że... - Nie masz prawa opuszczać tego miejsca - dodała ostrzej. - Ale... przecież mówiłaś, że dzisiaj będę pisać egzaminy wstępne! - Oui, w domu. Z indywidualnego nauczania nie rezygnujemy. Ściągnę nauczycieli ze szkoły średniej tutaj. I zdania nie zmienię. - Ale... - A co do pokoju to dziś przenosisz się na trzecie piętro do plus grose piece (,,większej komnaty"). - Dziękuję - powiedziała z pokorą dziewczynka. - O i Mattilde - dodała Mm, odwróciwszy się - Nigdy więcej mnie nie proś, żebym cię wypuściła na zewnątrz - odeszła. - Oui, maman...