♟5♟

40 2 0
                                    

Mathilde siedziała z zabandażowaną ręką na trzecim piętrze przed gabinetem lekarskim. Słychać było zbliżający się stukot wysokich obcasów o marmur. 
- Poza ręką nigdzie nie masz innych poparzeń?
- Probablement pas (,,chyba nie").
- Wszystko jest dobrze?
- Je pence que oui (,,chyba tak").
- Quel soulagement (,,co za ulga")! Dasz radę rozegrać une partie d'échecs (,,partię szachów")? - dopytywała się Madame.
- Plutôt oui (,,raczej tak").
- Na szczęście! Chodź, to jeszcze zdążymy! - złapała dziewczynkę za rękę i zaprowadziła pod mini salę obrad na drugim piętrze, gdzie już czekali strażnicy Mathilde - Pamiętasz wszystkie triki i chwyty?
- À peu près (,,prawie").
- Délicieusement (,,wybornie") !
Z sali wychylił się ciemnowłosy mężczyzna ubrany w elegancki garnitur z żółtym znakiem ośmiornicy. Kiwnął głową na Mathilde.
- Entrez (,,wchodź").
Dziewczynka weszła rozglądając się dookoła. Tym razem znajdowała się w dość sporej sali z trybunami, na których siedziała komisja, z podłogą z kaflami ułożonymi na wzór szachownicy i kilkoma dużymi biurkami. Usiadła za jednym z nich.
- Pst... Mathilde!
Na prośbę matki dziewczynka posłusznie wstała, spotkawszy się z ostrym spojrzeniem mężczyzny, z którym miała grać.
- Zawsze najpierw siada gość, ale ty grasz białymi, więc masz przewagę - szepnęła do córki.
- A to do czego?
- I'horloge (,,zegar") do mierzenia czasu gry przeciwnika.
- Bien (,,dobrze").
- Bonne chance (,,powodzenia")!
Zawodnicy podali sobie ręce, a na trybunach usiadły dodatkowe trzy osoby z komisji i rozpoczęła się rozgrywka. Mathilde zaczęła pionem. Potem mężczyzna na przeciwko zrobił roszadę, Mathilde zaatakowała jego gońca koniem, a on się obronił, zbijając gońca wierzą. Do pomieszczenia weszły dwie kobiety w ciemnych okularach i usiadły na trybunach. Dziewczynka się przez to trochę rozproszyła i zauważyła, że na sali koło biurka siedzi pies, a człowiek, z którym ona gra, ma przy sobie białą łaskę. Zaczęła go jeszcze bardziej doceniać. Zrobiła roszadę, a po jego ruchu zastosowała gambit królowej. Nagle poczuła mocny skurcz dłoni. Zaczęła ją piec.
- Stop! - przerwała grę i złapała się za bolące miejsce. - Je prendrai pour elle (,,zagram za nią") - Mm mrugnęła do Mathilde, która wstała i zwolniła miejsce mistrzyni - Dicter mes mouvements (,,podyktuje mi ruchy").

 - Je prendrai pour elle (,,zagram za nią") - Mm mrugnęła do Mathilde, która wstała i zwolniła miejsce mistrzyni - Dicter mes mouvements (,,podyktuje mi ruchy")

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Na trybuny dosiadło się trzech mężczyzn i jedna kobieta w marynarce ze znaczkiem wierzy. Nie za dużo tej komisji? - zastanawiała się Mathilde.
- Chéri (,,skarbie") - Mm Adrienne sprowadziła ją na ziemię.
- Koń na C3... pion na D4...pion na D5...roszada - dyktowała - Goniec na E5...koń na A2...pion na A3...hetman na... - zorientowała się, że matka przestała ją słuchać. Grała po swojemu.
- Hetman na E6...i szach - dyktowała dalej, podchwytując plan Mm. Stosowała wiele niesamowitych trików takich jak gambit hetmański, pułapka syberyjska czy pułapka Laskera. Dziewczynka kątem oka zauważyła, że dwie kobiety w marynarkach z końmi na końcu zaczęły wytykać ją palcami. Czyżby widziały, że nie gra fair? Na końcu Adrienne zastosowała mat Lègala.
- Szach...
Jeden z młodych facetów zamienił dwa słowa z Safinem, po czym podszedł do jednej z kobiet i dyskretnie coś jej przekazał. Mathilde skądś kojarzyła ten sprzęt, nawet bardzo dobrze go kojarzyła, tylko skąd...
- Mat!
Bum! Dziewczynka usłyszała olbrzymi strzał. Potem kolejny i kolejny, i kolejny. Ktoś ją złapał za ramię i wciągnął pod stół. Co się dzieje! Kulki zaczęły wylatywać z broni. Strażnicy ginęli, goście ginęli. Jeden po drugim. Krew się lała. Słychać było krzyki, strzały, krzyki strzały naprzemiennie. Mathilde zatkała uszy. Krzyczała jak najgłośniej, żeby zagłuszyć przerażające dźwięki. Ktoś ją wyciągnął z pod stołu. Grieg.
- Wychodzimy! - złapał ją za rękę i wyciągnął z pomieszczenia. Zjechał windą na sam dół, gdzie już czekał Safin z wielkim kluczem. O nie.
- Nie chcę! - wyrywała się - Nie chcę tam wracać! - ale oni nie słuchali. Ciągnęli dziewczynkę z całej siły, aż w końcu Grieg nie wytrzymał i zaczął ją nieść. Kopała i krzyczała, ale eskorta nie zwracała na to uwagi. W końcu znaleźli się w podziemiach. Safin otworzył drzwi na końcu jednego z najgłębszych korytarzy, wpuścił do środka strażnika z Mathilde. Grieg posadził dziewczynkę na kanapie.
- Witaj w starym pokoju.
- Wypuśćcie mnie! - krzyczała rzucając się do drzwi i waląc w nie z całej siły - Wypuśćcie mnie stąd! - podbiegła do Safina, chcąc zabrać mu klucze, a Grieg odsunął ją od ochroniarza - Muszę tam wrócić! Tam jest moja matka! Muszę jej pomóc!
- Ej, ejejej... - przytrzymał ją wyższy ze strażników.
- Puszczaj!
- Możesz przestać robić sceny?!
- Nie!
- Jesteś taka sama jak matka. Nigdy nie pojmę tego, że pochodzisz z rodu Lavigne. Jego potomkowie byli z natury spokojni. Połknij to. Matka prosiła - podał jej tabletkę i spojrzał na różowego króliczka, którego mocno ściskała - Zawsze go ze sobą nosisz?
- Nie twój interes. Ile mam tu siedzieć?!
- Aż obecna sytuacja się oziębi.
- Czyli?
- Ciężko stwierdzić.
- Co tam się dzieje na górze? Chcę wiedzieć!
- Zapewniam cię, że się o tym nie dowiesz - wtrącił się drugi ochroniarz, dotąd milczący. Mathilde spojrzała na niego z oburzeniem.
- To nic takiego - szybko wtrącił Grieg.
- Strzały i krew to nic takiego?!
- To były tylko ćwiczenia. Nie masz się czego obawiać, spokojnie. Obiecuję ci, że jeszcze dziś zobaczysz swoją matkę całą i zdrową i dostaniesz się do szkoły.
- Obiecujesz? - spytała z nadzieją. Grieg wymienił spojrzenia z Safinem.
- Obiecuję - odparł.

Minęły dwie godziny od, kiedy weszli do piwnicy. Mathilde się trochę uspokoiła i układała kostkę Rubika. Zadzwonił telefon.
- Do ciebie - Safin podał komórkę koledze.
- Jak to?! Okey. Zaraz będę. - rozłączył się - Zostaniesz na chwilę z małą?
- A co?
- Muszę szybko podpisać jakieś papiery.
- Te od...
- Tak.
- Dobra. Idź.
- Gdzie poszedł Grieg? - spytała Mathilde.
- Niedługo wróci. Miał coś pilnego do załatwienia.
- Nudzi mi się... - narzekała.

- Mogę już wyjść? - Nie

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

- Mogę już wyjść?
- Nie.
- Ech... Siedzę już tu pięć godzin!
- Dwie.
- I tak długo. Czy ty zawsze jesteś taki precyzyjny?
- Zazwyczaj.
- Strażnicy tacy powinni być czy jesteś wyjątkiem? I to jest u was normą, że się tak mało odzywajcie?
- Zależy.
- Od czego?
- Od podejścia do wysokości zadania. I od pracy.
- To znaczy, że eskorta składa się z samych pracoholików?
- Znasz znaczenie tego słowa?
- Oczywiście.
- Zależy jak na to spojrzysz.
Czy on nie umie na pytania odpowiadać normalnie? - zastanawiała się dziewczynka. Złapała się za piekącą rękę.
- To pomoże - podał jej kilka liści jakiejś rośliny i maść - Ty też jesteś wyjątkiem.
- To znaczy?
- Grieg ma rację. Nie masz cech typowych dla Lavigne. Jak na nich jesteś za bardzo wygadana.
A ty za mało - dodała w myślach.               
- Udowodniłam, że do nich pasuję na egzaminach.      - Jeśli je zdałaś.            
- Zdałam.             
- Sądząc po dzisiejszej partyjce, nie był bym tego taki pewien.
Mathilde spuściła głowę.               
- A z jakiego rodu pochodzisz? Też się od nich wyróżniasz?
Safin obrócił głowę w jej stronę i podszedł do Mathilde.
- To skomplikowane i prosiłbym, żebyś nigdy więcej nie poruszała tego tematu. Nigdy więcej - zagroził - Bo to się może źle dla ciebie skończyć.
Dziewczynka cała spięta kiwnęła głową.
- Wypuść ją. Tak karze Mm - powiedział Grieg, wchodząc do pomieszczenia. Mathilde powoli przeszła koło strażników, oglądając się za Safinem i pobiegła na górę.

🕶Agencja 007: DisclosureOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz