1926, Birmingham
Delikatnym ruchem odgarnął pasemka czekoladowych włosów z jej bladej twarzy. Młodsza od niego kobieta ani drgnęła. Kontynuował więc, zaczesując jej włosy za ucho. Wierzchem dłoni przejechał w dół wzdłuż linii żuchwy. Chłód noszonych przez niego pierścieni w końcu ją obudził.
Powolnie otworzyła swoje błękitne oczy i spod długich rzęs napotkała jego promienne spojrzenie. Zauważywszy, że kobieta się przebudziła, Alfie uśmiechnął się szeroko.
- No co? - Spytała go półszeptem, przecierając dłonią zaspane oczy.
- Nic, po prostu patrzę na piękną kobietę.
Sara nachyliła się do jego twarzy, a następnie go pocałowała. Brunet wciąż trzymał swoją dłoń przy jej uchu, głaszcząc po gładkich i pachnących włosach.
- Moglibyśmy tak leżeć cały czas.
- Byłoby cudownie, Skarbie i wierz mi, bardzo chciałbym żeby tak było. Ale kto zająłby się wtedy pracą? Mojego miejsca nie może zająć byle kto. A jeśli już o tym mówimy, potrzebuję ciebie w mojej... jak to nazywasz... "piekarni".
- Przecież utrzymujesz pracowników w ryzach. Radzisz sobie doskonale, Alf.
- Tak, ale przy Tobie nie zachowywali się jak niewyżyte zwierzęta. Poza tym, Ollie narobił mi strasznego bałaganu w dokumentacji i księgowości. Brakuje tam kobiecej ręki. Najlepiej Pani Solomons.
- Tylko dlatego miałabym do tego wrócić?
- Nie, oczywiście, że nie - brunet zjechał ręką, którą głaskał jej włosy na biodro schowane pod kołdrą, a następnie energicznym ruchem przyciągnął kochankę do siebie. Ich nagie, rozgrzane od kołdry ciała ponownie się zetknęły, a z ust Sary wydobył się cichy śmiech - miałbym Cię bliżej siebie. Miałbym Cię... pod ręką.
Na licach kobiety pojawił się rumieniec. Jednocześnie czuła się zaszczycona móc ponownie pracować ze swoim mężem. On ją szczerze doceniał. Nie tylko jako lojalną kobietę, partnerkę. Dostrzegał w niej to, czego Thomas nigdy dostrzec nie mógł. Potencjał.
- Aż tak za mną tęsknisz, gdy jesteś w pracy? - Spytała go kusicielsko Sara, zaciągając pościel aż po obojczyk.
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Kochankowie złączyli się w namiętnym pocałunku, a ich spragnione dotykiem ręce zaczęły wędrować od ramion po biodra, a nawet uda. Korzystali z każdej wspólnie spędzonej chwili razem, bo wiedzieli, że niedługo rozstaną się po raz kolejny.
Sara pewnym ruchem znalazła się siedząc okrakiem na mężczyźnie. Wolną ręką odgarnęła ze swoich piersi niesplecione włosy i oddała się rozkoszy, która mogła trwać wieczność.
Pobyt Alfie'ego Solomonsa w Birmingham dobiegał końca, musiał wracać do stolicy. A Sara musiała jeszcze zostać w rodzinnym mieście, gdyż wróg nigdy nie śpi i czyha za rogiem.
Zaczynała odczuwać niepokój i tęsknotę. Nie czuła się już tak bezpiecznie wśród własnej rodziny jak kiedyś. Jej bracia, którzy mieli ich chronić, zapuścili się na nieznane wody. Natomiast dla Alfie'ego była całym światem i mężczyzna zrobiłby wszystko by ją ochronić.
Mimo, że będąc w ciąży nie czuła się do końca gotowa na zostanie matką, jej przedłużający się pobyt w Birmigham upewnił ją w tym, jak bardzo tęskni za Samuelem, małym Samem.
Łudziła się jednak, że niedługo wróci do domu.
━━━━━━━━━━ ⚒ ━━━━━━━━━━
CZYTASZ
⚒ Bakery || ALFIE SOLOMONS
Fanfiction❝ Zakłady bukmacherskie na torach wyścigowych nie są już tak opłacalne jak kiedyś. Za to eksport rumu, czemu by nie? Może być równie zabawnie, droga siostro. ❞ Po zdobyciu wyścigowego imperium Kimbera, Thomas planuje powiększenie zasięgów zakła...