05 || WYSTAWIONA NA PRÓBĘ

352 23 8
                                    

1921, Londyn, Camden Town

     Już kilkanaście minut wpatrywała się w beżową filiżanką, znad której unosiła się para. Herbata ziołową, która zaparzyła, zdążyła ostygnąć. Idealnie nadawała się do picia. Jednak Sara błądziła palcem po krawędziach naczynia, wpatrując się w obraz za oknem.

     To był ładny piątek, lekko chłodny, ale słoneczny. Był to dzień wolny od pracy, rozporządzony przez Alfiego. By zabić czas do pory obiadowej, Sara szkicowała w zeszycie. Pomagało to jej się zrelaksować i na krótką chwilę zapomnieć o codziennych problemach.

     Podświadomie wiedziała, że szczera rozmowa z Alice wkrótce nadejdzie. Będąc sama, starała się ułożyć sensowe wyjaśnienie, ale wszystko to brzmiało po prostu żałośnie.

     Prawda była taka, że ktoś pochodzący z wyższych stref nigdy nie zrozumie ich życia i problemów, z którymi musieli się zmierzyć. To co było w Birmingham, było jej całym życiem, nie znała innego. Więc dlaczego Ernest oczekiwał od niej tak ogromnej zmiany? 

     To nie było takie proste. Nie mogła się po prostu od nich odciąć. Nie chciała.

     Sara nie była brutalna jak jej bracia, ani zamknięta na interesy jak starsza siostra. Była czymś pomiędzy. Dlatego Polly tak długo trzymała ją z daleka od problemów rodzinnych. Szczególnie po odejściu ich ojca.

     Shelby była młoda i za wszelką cenę chciała pomóc swojej rodzinie, dlatego się na to wszystko godziła. Ale czy nie dawała się wykorzystywać?

     Przez te miesiące spędzone w Londynie samotnie, zaczynała mieć mętlik w głowie. Otrząsnęła się dopiero, gdy usłyszała dzwonek telefonu z kuchni. Ociężała podniosła się z siedzenia i podeszła do ściany, gdzie znajdowała się skrzynka.

- Halo? - Spytała.

-Cześć, to ja. Dzwonię w porę? - Brunet o zgolonych bokach głowy, wydawał się dzisiaj w lepszym nastroju. A Sara była już wyspana, więc zgodziła się na rozmowę - podzielisz się ze mną... jakimiś nowościami?

- Poznałam kilku gości, którzy posiadają destylarnię, zakłady bukmacherkie lub nawet kluby nocne. Rynek jest dość obszerny, Tommy. - Tłumaczyła mu przez słuchawkę.

- Udało Ci się poznać nazwiska? Obręby?

- Mniej więcej, chociaż większość tego przemysłu toczy się wokół mężczyzn o nazwiskach Sabini i Solomons. Włoch i Żyd. To najwięksi producenci w Londynie.

- Dobrze wiedzieć, dziękuję. Dobra robota, Saro - pochwalił siostrę Thomas, po czym odchrząknął do słuchawki. - Czy powinienem o czymś jeszcze wiedzieć?

     Więzi rodzinne nigdy nie przestaną jej zaskakiwać. Czasami zastanawiała się jak było to możliwe, gdy znajdowali się tak daleko od siebie. Thomas czytał z jej sumienia.

- Właściwie to tak - powiedziała lekko się jąkając. Sama nie wiedziała, dlaczego tak zaraegowała - ale musisz obiecać, że nie będziesz na mnie zły. Zrobiłam co musiałam zrobić.

- Na litość Boską, Saro, co się stało? Chyba się w nic nie wpakowałaś, co?

- Nie pracuję w piekarnii, tylko w jednej z tych destylarnii jako księgowa.

- Japierdolę... - Przerwał jej starszy brat.

- Przestań, Tommy. Wiem co robię, jestem dorosła i umiem o siebie zadbać, do jasnej cholery. Tylko w ten sposób mogłam zdobyć jakiekolwiek infromacje, czy nie rozumiesz? Czy nie to miałam zrobić?

⚒ Bakery || ALFIE SOLOMONSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz