Rozdział 1

1.6K 91 31
                                    

Mam na imię Ashton Irwin.

Gram w kapeli 5 seconds of summer.

Jak każdy mam swoje własne problemy, wady, niedoskonałości.

Nienawidzę swojego ciała, uważam że jestem za gruby.

Ludzie hejtują mnie za to jak wyglądam, jak gram, za całą moją osobę.

Najgorsze jest to że zakochałem się w Luku, moim najlepszym przyjacielu.

Tak jestem gejem.

Mieszkamy wszyscy razem w Sydney. Postanowiliśmy że tak będzie nam raźniej.

Każdy z nas ma swój własny pokój i mi to jak najbardziej odpowiada.

Mogę zaszyć się w swoim pokoju. Z dala od tego świata.

***

Podniosłem moje ciężkie powieki, które domagały się jeszcze snu, ale dzisiaj chciałem wyjść i na nikogo się nie natknąć. Mój pokój spowijał mrok. Z racji tego że słońce jeszcze nie wzeszło.

Szybko wstałem, zgarnąłem pierwsze lepsze ciuchy i poszedłem do łazienki.

Umyłem szybko zęby, ubrałem moje czarne rurki z dziurami na kolach, szarą koszulkę na górę narzuciłem czarną bluzę z kapturem.

Zszedłem po cichu na dół, ubrałem moje ulubione czarne vansy. Zgarnąłem jeszcze paczkę papierosów i zapalniczkę.

Wyszedłem na dwór, założyłem kaptur.

Postanowiłem przejść się po okolicy.

Delikatny chłód owijał moje ciało, lubiłem spacery z samego rana. Kiedy ludzie dopiero budzą się do życia.

Wyciągnąłem jednego papierosa, wziąłem go do ust i zapaliłem.

Luke tego nie popierał zawsze powtarza że mnie to w końcu zabije. Czasami nam strasznie matkował.

Łącznie wypaliłem cztery papierosy.

Słońce już wzeszło, więc postanowiłem wrócić.

Wszedłem do domu, przywitał mnie zapach naleśników. Miałem ochotę przez to zwymiotować.

Powędrowałem do kuchni, od razu zobaczyłem Luka który stał tyłem do mnie i robił naleśniki.

Ponieważ okazało się że Luke i Calum są najlepszymi kucharzami z nas, ponieważ Michael raz przypalił wodę. Nadal nie wiem jakim cudem on to zrobił. Jeśli chodzi o mnie to sprawa jasna nie specjalnie coś jem więc tym bardziej gotuję.

Miał na sobie jedynie czarny podkoszulek i niebieskie bokserki. Czy on musi być taki idealny.

- Hejka. - Powiedziałem radośnie.

Odwrócił się do mnie, uśmiechnął się promiennie. Bardzo kochałem jak się uśmiechał.

- Cześć Ash, siadaj za raz będzie śniadanie.

Powrócił do swojej czynności.

- Nie dzięki, zjadłem wcześniej. - Starałem się brzmieć wiarygodnie.

Niebieskooki przerwał na chwilę, podszedł do mnie.

Założył ręce na piersi.

- Znowu paliłeś.

Jego oczy intensywnie wpatrywały się w moje doszukując się prawdy.

- Tak, ale tylko jednego.

- Ash ? - Popatrzył na mnie oczami szczeniaczka, wyczekując poprawnej odpowiedzi.

Coś czuję że nie wychodzi mi kłamanie.

- Nie patrz tak na mnie, cztery. Zadowolony ? - Trochę się wkurzyłem.

- Z prawdziwej odpowiedzi jak najbardziej. Z tego że znowu paliłeś już nie. Kiedyś cię to zabije.

Blondyn pokręcił tylko głową i wrócił do robienia śniadania.

Wróciłem do pokoju, położyłem się na łóżku. Założyłem słuchawki podłączone do telefonu i włączyłem pierwszy utwór.

Mój błogi spokój przerwał Calum który wszedł do pokoju. Ściągnąłem słuchawki i popatrzyłem się na czarnowłosego.

- Dzisiaj idziemy do wesołego miasteczka, idziesz z nami ? - Zapytał wesoło.

- Pewnie.

Razem zeszliśmy na dół.


Never let me go // Lashton - MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz