rozdział 28

299 37 12
                                    

Z ociąganiem poszedłem do góry.

Wziąłem czyste bokserki i poszedłem do łazienki.

Napuściłem wodę do wanny, wlałem trochę płynu o zapachu róż.

Zakręciłem kurek.

Rozebrałem się.

Wszedłem do ciepłej wody.

Potrzebowałem takiego zrelaksowania się.

Na chwilę przymknąłem oczy.

Miałem wszystkiego dość.

***

Wróciłem do pokoju gościnnego.

Byłem strasznie zmęczony, od razu położyłem się na łóżku.

Wtuliłem się kołdrę.

Większą część nocy spędziłem myśląc nad tym czym było i nad tym co będzie.

A w tym momencie nic nie jest pewne.

***

Otworzyłem powieki.

Przez okna wpadały promienie światła które strasznie mnie irytowały.

Nie miałem dzisiaj siły na nic.

Najchętniej przeleżałbym cały dzień w łóżku.

Znów się nie wyspałem.

Zwlokłem się z łóżka.

Poszedłem do naszej sypialni.

Po cichu wszedłem do środka.

Zobaczyłem zielonookiego który smacznie sobie spał.

Wyglądał uroczo, delikatnie uśmiechnąłem się na ten widok.

Nie umiałem się oprzeć i delikatnie pocałowałem go w czoło.

Zobaczyłem że lekko uśmiechnął się przez sen.

Jeszcze chwilę napawałem się tym widokiem.

Jednak po chwili przypomniałem sobie o powodzie dla którego tu przyszedłem.

Skierowałem się w stronę szafy.

Ubrałem się w granatową bluzę i czarne spodnie.

Zszedłem do kuchni.

Na śniadanie zrobiłem kanapki z jakimś serkiem.

Nie miałem specjalnej ochoty jeść, ale zrobiłem je z myślą o tym moim idiocie.

Więc usiadłem na blacie z kubkiem kawy.

Wziąłem solidnego łyka.

Od razu mnie to pobudziło.

Do kuchni wszedł właśnie Mike, ubrany w czarne rurki, koszulkę z jakimś zespołem i zieloną koszulę w kratę.

- Zrobiłem ci śniadanie, jakbyś miał ochotę. - Powiedziałem cicho.

- Nie dzięki, śpieszę się. Naleję sobie tylko kawy i muszę iść. - Powiedział obojętnie.

Nawet na mnie nie spojrzał.

Codziennie rano to samo.

Ja wiem że on pracuję, ale mógłby wstać trochę wcześniej i zjeść śniadanie.

Mike i Luke pracują w sklepie muzycznym który założyli. W Sydney są jeszcze dwa inne które też prowadzą. Jeśli chodzi o Asha, to on też z nimi pracuję. Ja jakoś nie miałem specjalnej ochoty.

Never let me go // Lashton - MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz