rozdział 34

245 26 2
                                    

Tak na wstępie chcę was przeprosić za tak długą nieobecność.

Nie jestem w najlepszym stanie psychicznym, więc nie wiem jak teraz będę dodawać rozdział.

Postaram się je dodawać często.

Rozdział jest nie sprawdzony, bo po prostu nie mam siły na sprawdzanie tego w środku nocy.

_____________________________

- M-Mike, Calum i L-Lukey mieli wypadek. - Jedynie tyle usłyszałem później zamarłem.

Kiedy już się ocknąłem.

- Gdzie oni są Calum i Luke ? - Zapytałem pewny siebie, chociaż w środku rozpadałem się.

- Są w szpitalu **********, zaraz będę tam jechał.

- Okej. Zawiozę tylko Lilkę do mojej mamy i będę jechał do szpitala.

Nie czekając na odpowiedź, rozłączyłem się.

Schowałem telefon do moich spodni.

Dziewczynka patrzyła na mnie zdziwionym wzrokiem, nawet nie wiedziała co takiego się wydarzyło.

Wziąłem ją na ręce i poszedłem z nią do przedpokoju.

Gdzie ubrałem jej butki.

Sam ubrałem moje znoszone czarne trampki.

Wziąłem klucze.

- Gdzie jedziemy ?

Ukląkłem tak, że miałem jej twarz na wysokości mojej.

Sztucznie się uśmiechnąłem, albo raczej starałem się uśmiechnąć chociaż średnio mi to wychodziło.

- Pojedziemy odwiedzić babcię Karen. Cieszysz się ?

- Tak !!!!! - Wesoło pisnęła.

Wziąłem ją za rączkę, wyszliśmy z domu.

Zamknąłem drzwi na klucz.

Poszliśmy do auta.

Usadowiłem Lili na tylnym siedzeniu w foteliku, zapiąłem jej pasy.

Usiadłem za kierownicą, odpaliłem samochód i ruszyliśmy w stronę domu moich rodziców.

***

Stałem przed drzwiami z Lilką.

Po chwili otworzyła nam moja mama.

- Cześć synku.

Nawet nie zdążyłem się odezwać a Lilka już zniknęła wewnątrz domu.

- Mam do ciebie prośbę. Możesz zająć się Lilką ?

- Oczywiście. Stało się coś ? - Widziałem na jej twarzy zmartwienie.

- To znaczy, Calum i Luke mieli wypadek i właśnie będę jechał do szpitala. Nie chcę ciągnąć Lilki ze sobą. Sam nigdy jakoś nie przepadałem za szpitalami.

- To straszne. Ja już cię nie zatrzymuję. Pamiętaj że zawsze możesz zadzwonić. - Uśmiechnęła się pocieszająco.

- Dzięki mamo, bardzo cię kocham.

Przytuliłem jeszcze rodzicielkę na pożegnanie.

Przytulając ją, mogłem wrócić do wieku kiedy miałem jakiś sześć lat i zero zmartwień.

***

Właśnie jechałem do tego szpitalu który podał mi Ash.

W radiu leciała jakoś muzyka która mnie nie uspokajała.

Never let me go // Lashton - MalumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz