>Cofnięcie się w czasie o 10 lat<
Y/n: Nie mogę uwierzyć, nie jesteś od tego aby się buntować i władać światem Techno!- krzyknęłam na niego. Jednak on mnie zignorował.
T: Niczego nie rozumiesz!
Y/n: Rozumiem chyba za wiele, spróbuj to zrobić A już tobie nigdy nie wybacze. Pamiętaj że ledwo wybaczam Ci morderstwo mojej matki!
T: Nie ja to zrobiłem rozumiesz?!- obrócił się w moja stronę i podszedł do mnie.- To nie byłem ja, dlaczego mi nie możesz uwierzyć?!
Y/n: Widzialam Ciebie, przy jej ciele całego we krwi.
T: To nie byłem ja Y/n...
Y/n: To Ciebie dalej jednak nie tłumaczy, wciąż chcesz panować nad światem.
T: To jest silniejsze ode mnie. Wiesz dlaczego.
Y/n: Jako Bóg wojny powinieneś móc panować nad tym. Minęło 1000 lat A Ty wciąż tego nie potrafisz robić!
T: Przez 998 lat toczyłem wojnę na innych planetach pozwalając mojej mocy mną kontrolować. Nikt mnie nie nauczył tego kontrolować bo nie była potrzeba do tego.
Y/n: Twój ojciec był głupcem powierzając tobie ją.
T: Uwierz że czasem uważam tak samo. Jednak z jednej strony, jestem najlepszym wojownikiem. Nie potrafię tego jedynie kontrolować.
Y/n: Jedna z najważniejszych rzeczy, kontrola mocy.
Ten się obrócił.
T: Powinienem oddać ją Willowi.
Y/n: Nie. Nie zrobisz tego.
T: Czemu jesteś Dwulicowa? Najpierw na mnie krzyczysz dlaczego nie potrafię jej kontrolować A teraz mówisz na spokojnie że jej nikomu nie oddam.
Y/n: Może i nie potrafisz kontrolować, jednak Will sobie nie poradzi tym bardziej z tym. Ty jednak jesteś bardziej wyrozumiały i to trzeba przyznać.
T: Co mam w takim razie zrobić?
Y/n: Wszystko da się wykonać, tak samo dasz radę nauczyć się nad tym panować.
T: Niczego ci nie obiecuje, choćbym chciał.
Później się gdzieś przyniósł.
>kilka dni pozniej<
Przechadzałam się właśnie po dziedzińcu. Dalej bym to robiła jednak zaczęło padać. Przeniosłem się więc przed swój pokój.
Weszłam do niego jednak zastalam tam kompletną ciemność. Weszłam i zamknęłam drzwi.
Zaczęłam się rozglądać, to nie był mój pokój.
Szłam wciąż przed siebie. Po chwili dostrzegłam Techno.
Y/n: Techno?- siedział że tak powiem ja ziemi choć wciąż na wokół była ciemność. Na wokół niego latały jakieś białe światełka.
Usiadłam obok niego.
T: Musisz znaleźć kogoś odpowiedniego.
Y/n: Nie muszę, siedzę obok odpowiedniej osoby.- oparłam głowę o jego ramię.
T: Dlaczego mnie tak traktujesz? Zabiłem twoją matkę, a Ty...
Y/n: To jest miłość Techno.- powiedziałam unosząc głowę w górę, widzialam że na mnie patrzy.
T: Przez 998 lat ogarniała mnie jedynie wojna, walka, krew, władza. Miłość jest dla mnie obca. Nawet mój spokój jest ciężki do utrzymania.
Y/n: Ale dajesz sobie radę.
T: Pozory, wciąż pragnę wojny i władzy tutaj. I choć staram się nic nie zrobić ze względu na Ciebie to jest to cięższe niż się wydawało.
Nic nie odpowiedziałam. Obawiam się że nie da rady. Choć jestem kimś kto zawsze widzi ziarno nadziei tak teraz powatiewam.
T: Potrafisz zabierać moce, dlaczego nie przejmiesz też mojej? Masz już ich tak dużo.
Y/n: Dobrze wiesz że zabieram tylko gdy ktoś zagraża światu.
T: A ja tego nie robię?
Y/n: Chodzi mi że przechodzi do realizacji. Ty nie przeszedłeś do realizacji, jeszcze nie.
T: Czy musi na prawdę się coś stać abyś w końcu posłuchała? Nie możesz zapobiec katastrofie bez ofiar?
Y/n: Techno przestań! Mam już i tak dużo mocy, myślisz że ja dam sobie radę z kolejną?
T: Tak, przepraszam. Ponosi mnie trochę.
Y/n: Musisz uwierzyć w sobie.- przysunełam się do niego i go przytuliłam. Zdziwił się na ten gest ale po chwili również mnie objął.
T: Czy takie osoby jak ja potrafię kochać?- spytał.
Y/n: Tak techno, każdy MOŻE kochać. Jednak nie każdy potrafi to okazywać, bynajmniej nie w taki sposób w który druga osoba by to dobrze odebrała.
T: Rozumiem.
>Teraźniejszość<
T: Co jest takiego w tym naszyjniki że sprawia że nagle możesz nas spowrotem przenieść tam?- spytał idąc za mną.
Stanąłam w miejscu po czym się obrocilam w jego stronę.
Y/n: Magia techno, magia. Której tutaj nie mamy. Magia która otworzy portal do naszego świata.
Nic więcej nie powiedział.
Szłam dalej A on za mną.
Będąc na ogródku postanowiłam ho otworzyć. Jednak nie udało mi się tego zrobić.
P: Nie otwierajcie go!- krzyknął Phil biegnący wraz z Willem.
T: Dlaczego?
P: Nie możecie go otworzyć!- spojrzałam na naszyjnik. Wtedy zdałam sobie z czegoś sprawę.
Y/n: To jest naszyjnik mojej matki, jeśli otworzę portal z jej mocy..wy zginiecie jeśli go przynajmniej dotkniecie. To sprawia że nie możecie wrócić tam, bynajmniej nie przez ten portal.
T: Ale ty możesz.- powiedział i położył rękę na moim ramieniu.- Idź, napraw moje błędy.
Y/n: Nie mogę, Ciebie też tam potrzebuje.
T: Nie jestem potrzebny, widzisz że zrobiłem wszystko co źle.
Y/n: Nie rozumiesz, po tym czasie nasze może znikły. Gdy wrócę one się uaktywnią, ja odzyskam swoje jednak gdy Ciebie nie będzie inna osoba je dostanie.
T: I dobrze, tak będzie lepiej.
Y/n: Tyle że moce może dostać osoba która nie będzie tak nastawiona jak Ty, że stara się nie zniszczyć świata. Jeśli tak będzie, to odebranie jej mocy będzie cięższe niż myślisz. Taka osoba może zacząć się bronić, tak się da.
W: Nie może wrócić, nie sama.
T: Ale co zrobimy w takim razie?
Wszyscy spojrzeli na mnie.
Y/n: Na prawdę nie wiem, moja mama na pewno by wiedziała co zrobić aby otworzyć portal bez spowodowania waszej zagłady.
P: Raz do roku można przywołać danego zmarłego.
Y/n: Tak Phil, można, ale weź pod uwagę że nie jesteśmy w naszym świecie. Tutaj nie ma magii. Bynajmniej nie można jej uaktywnić. Ten świat ma swoją ,,magie".
P: Musi być tu magia, przecież to musi być przyszłość naszego świata.
Y/n: Nie wiem, na prawdę. Może tak być, jednak jeśli nie istnieje coś takiego tutaj to oznacza że w tych czasach już ona nie istnieje.
T: Czekaj, czy to znaczy..?
Y/n: To znaczy że my nie żyjemy.
CZYTASZ
||<My Destiny../Technoblade x reader>||
FanfictionŻyjesz sobie spokojnym życiem, mieszkasz w San Francisco. Twoja przeszłość udała się w niepamięć, nie wierzyłaś iż tamtą czasy mogą wrócić. Jednak pewnego dnia pojawia się osoba która wszystko zmienia. Początkowo byłaś na jego łasce, jednak to się...