>Reader<
Leciałam pośród chmur śmiejąc się wraz z Georgem. Spojrzałam na dół gdzie zobaczyłam Techno i Dream'a patrzących na nas.
Machnełam do nich aby dołączyli. Dream bez wahania zaraz znalazł się obok Georga. Jednak Techno wciąż stał na ziemi i patrzył na nas.
Y/n: Zaraz wracam.- powiedziałam do dwójki przyjaciół i zleciałam na dół.
Stanęłam przed Techno. Ten jedynie spojrzał mi w oczy.
Y/n: Czemu do nas nie dołączysz?- spytałam.
Techno bez słowa rozłożył skrzydła. Zobaczyłam jak jego jedno skrzydło krwawi. Spojrzałam na niego zaskoczona.
Y/n: Co się stało?
T: Ostatnio gdy zniknąłem na jakiś czas, poleciałem do ojca. Podczas drogi powrotnej ktoś strzelił. Nie wiem kto, ale zrobił to kilka razy.- patrzył na mnie. Coś mi tu nie pasowało. Bez żadnego pozwolenia podwinełam jego koszulę. Ujrzałam bandaż A na nim plame krwi.
Jakim cudem to przede mną ukrył? Nic nawet nie zauważyłam po jego zachowaniu że coś jest nie tak.
Zakryłam buzię ręką.
Y/n: Dlaczego mi nie powiedziałeś?- spojrzałam spowrotem w jego oczy. Tym razem jednak je obrócił w inną stronę.
T: To nic takiego.
Y/n: No jak nic takiego, ewidentnie masz dużą plamę krwi. To jest nic takiego?- powiedziałam zmartwiona, po chwili obok nas pojawił się Dream i George.
D: Woo, stary co ty zrobiłeś?
Y/n: Idziemy.- złapałam go za rękę i zaczęłam ciągnąć do środka zamku. Słyszałam za sobą jedynie śmiech Dreama po czym jego marudzenie. Dream śmiał się że Techno ma przesrane po czym dostał z łokcia w brzuch od Georga.
Gdy byliśmy już w pokoju kazałam mu usiąść i ściągnąć koszulę. Nic nie mówiąc wykonał to co mu kazałam.
Po chwili odwinęłam bandaż. Ukazała mi się rana, jednak to nie była zwykle rana.
Kucnełam i zaczęłam się jej przyglądać, to zdecydowanie nie było normalne. Na wokół rany skóra była sina, krew nie była czerwona, była czarna. Dotknęłam jej na co Techno syknął.
Y/n: Mocno boli?- spytałam patrząc na niego.
T: Nie..- powiedział obracając wzrok.
Wstałam i podeszłam do półki na której stało kilka książek, wzięłam jedną po czym otworzyłam i zaczęłam coś intensywnie szukać. Podeszłam też w tym czasie do techno. Stałam chwilę przed nim szukając jakiejś odpowiedzi co to może być. W pewnym momencie Techno mnie złapał za rękę i pociągnął do siebie co spowodowało że wylądowałam u niego na kolanach.
Nic nie mówiąc dalej szukałam.
Nic nie przypominało tego co miał techno. Zaczęłam się powoli irytować co zauważył.
T: Spokojnie.
Y/n: Nie mogę być spokojna. Nie wiem czy mogę użyć magii aby Ciebie wyleczyć. Nie wiem co to jest. Jeśli to zwykle rana z zarazą to mogę, ale jeśli to coś związanego z magią to mogę tobie zaszkodzić.
T: Skoro nie możesz nic znaleźć to raczej zwykle rana.
Y/n: Nie koniecznie.- ponownie wstałam.- Nigdy nie widzialam takiej rany A żyje już 1015 lat. Widziałam już każdą możliwą ranę. Żadna nie przypomina tej.- ponownie spojrzałam na ranę.
Po chwili wzięłam jakaś chustę, cokolwiek, po czym się pochyliłam i przyłożyłam ją do rany. Techno lekko syknął.
Y/n: Nie jesteś taki twardy.- zaśmiałam się.
T: Nie igraj sobie.
Ponownie się zaśmiałam po czym wzięłam chustę i położyłam na stoliku obok łóżka. Użyłam trochę magii. Chciałam zobaczyć czy krew zniknie czy coś się zacznie dziać. Jak się okazało krew zniknęła jednak to czarne zostało.
T: Czy to nie jest przypadkiem trucizna z czarnej strzały?
Y/n: Tak mi się wydaje, ale czarny kwiat nie istnieje już od kilku tysięcy lat.- spojrzałam na niego.- każdy kwiat został zniszczony aż do jednego.
T: Cudowna rzecz która kiedyś potrafiła zabić Boga.- wstał po czym stanął za mną i spojrzał na chustę.- Zdecydowanie ktoś próbuje mnie wyeliminować.- zaśmiał się.
Y/n: Serio Ciebie to bawi?- obrocilam głowę i spojrzałam na niego zła.- Zdajesz sobie sprawę że to może już Ciebie truć i zaczyna nam brakować czasu na lek.
T: Skarbie, czy kiedyś widziałaś mnie żebyś się czymś otruł. Potrafię wypić najgorsze trucizny i mi nic się nie dzieje.- uśmiechnął się do mnie.
Y/n: Ale to jest trucizna z czarnej strzały!
T: Nie raz taka dostałem, są ludzie którzy chodują czarne kwiaty.
Y/n: Jeśli to prawda to musimy zacząć się obawiać. Co jeśli to jest właśnie naszą zagładą?
Po chwili usłyszałam trzask rozbijanego szkła, wszystko działo się szybko. Spojrzałam na jego z okien. Przed swoimi oczami dostrzegłam strzałę.
Przerazilam się.
Spojrzałam na Techno który ją trzymał, po chwili strzała spłonęła w jego rękach.
Widzialam furje w jego oczach. Po chwili mnie objął i zaprowadził do łazienki gdzie nie było okien. Do pokoju również wparował Dream z Georgem.
D: Ktoś nas atakuje!- krzyknął wraz z Georgem wchodząc do łazienki.
T: Wiem. Ludzie z czarnymi strzałami.
George spojrzał przerażony na Techno po czym na Claya.
T: Niech modlą się o przebaczenie którego nie dostaną. Próba zabicia Y/n jest skazaniem na najgorsza śmierć w meczarniach przez kilka set lat. Oduczą się gnoje.- powiedział z taką furją w oczach jaką nigdy nie widziałam.- Zostańcie tu.- po chwili wyszedł i zamknął drzwi od łazienki.
Niemal godzina. Na dworze było słychać jedynie krzyki. Nie chciałam wiedzieć co tam się dzieje. Co jeśli to są poddani? Co jeśli to oni krzyczą.
G: Y/n na pewno jest wszystko dobrze.
Y/n: Powinnam iść mu pomóc.
D: Nie rób tego, techno będzie zły.
Y/n: A co jeśli nie żyje?!- powiedziałam zła.
G: Y/n twoje oczy są białe.
Y/n: I bardzo dobrze.- otworzyłam drzwi od łazienki po czym podeszłam do drzwi od balkonu i je otworzyłam. George chciał za mną biec jednak Clay to powstrzymał.
Rozwinelam skrzydła i wzniosła się w górę. Widziałam nie duża armię strzelającą w jedno miejsce. Obawiałam się że tam właśnie jest techno.
Po chwili jednak wszystkie oczy skierowały się na mnie.
?: Wasz jedyny cel to jest Y/n! Strzelać jedynie w nią, nie wiadomo co!- krzyknął ktoś po czym wszystkie strzały zaczęły lecieć w moja stronę.
CZYTASZ
||<My Destiny../Technoblade x reader>||
FanfictionŻyjesz sobie spokojnym życiem, mieszkasz w San Francisco. Twoja przeszłość udała się w niepamięć, nie wierzyłaś iż tamtą czasy mogą wrócić. Jednak pewnego dnia pojawia się osoba która wszystko zmienia. Początkowo byłaś na jego łasce, jednak to się...