12.

642 55 4
                                    

Nadszedł dzień gdy w końcu znalazłam jakiś drobny trop. Wyszłam na dwór powitać Techno i reszta którzy przybyli.

Szłam sobie dziedzińcem w stronę stajni w której się aktualnie znajdowali.

Nagle dosłownie przy mojej głowie przeleciała strzała. Przerażona spojrzałam do tyłu i zobaczyłam na murze czarne postacie celujące prosto we mnie.

Zaczęłam uciekać w najbliższe miejsce w którym mogłabym się ukryć przed strzałami. Niestety poza stajnia którą była na tą chwilę daleko, nie było nic innego.

Biegłam starając się nie zostać trafioną.

Y/n: Techno!- krzyczałam biegnąc.- Dream!- krzyczałam dobiegając do stajni.

Jednak gdy do niej weszłam nikogo nie było oprócz tych postaci.

W tym momencie zdałam sobie sprawę że to wszystko była zasadzka, że oni jeszcze nie dotarli. Mamy szpiegów w armii.

Zaczęłam się oglądać, dookoła mnie było pełno tych osób. Nie miałam na2et szansy jak Kolwiek uciec. Z każdej strony ktoś stał, zbliżali się coraz bliżej. Wiedziałam że musiałby się cud stać aby ktoś mnie teraz uratował.

Po chwili jeden z nich złapał mnie za obie ręce i związał po czym zaczęli mnie gdzieś ciągnąć.

Połowa z nich się rozdzielila A połowa poszła za zamek.

Nagle poczułam jak jeden z nich przykłada mi ostrze.

S: Gdzie księżniczka idzie?

Y/n: Przejść się.- uśmiechnęłam się sztucznie.

S: Rozumiem. Proszę nie oddalać się za bardzo, a wy macie jej chronić.- powiedział z morderczym wzrokiem na nich, żeby tylko wiedział kim są.

Po chwili byliśmy poza terenem zamku. Byliśmy poza murami.

>Techno<

Bylismy już prawie na miejscu. Widzieliśmy w oddali jak jakieś osoby uciekają A straż za nimi biegnie.

D: Co tam się stało?- spytał ciekawy.

G: Pojedzmy zobaczyć.- wraz z nimi pokierowsliśmy konie w tamtą stronę.

Gdy zszedłem z konia jakiś facet mi go zarąbał. Starałem się odzyskać konia jednak na nic. Zrezygnowany obrociłem się i szedłem w stronę Dreama który z dziwnym wyrazem twarzy szedł w moja stronę ze strażą.

D: Zabierzcie to stąd.- jedynie powiedział A straż mnie złapała za ramię.

T: Co jest? Dream.- zaczynało mi się to nie podobać.

Ten jednak mi nie odpowiedział. Usłyszałem krzyk Georga. Wyrwałem się i podbiegłam tam. Nie zdążyłem podnieść do Georga bo straż stojącą tam mnie zatrzymała. Na ziemi było masę krwi. W tym momencie, to co zobaczyłem, ten widok mną wręcz wstrząsnął.

Zobaczyłem Y/n, leżącą w kałuży własnej krwi. Ona nie żyła.

T: Y/n!- krzyknąłem szarpiąc się ze strażą.

Prawie mi się udało jednak Dream zaczął im pomagać.

T: Puśćcie mnie!- krzyknąłem po czym każdy odleciał na kilka metrów ode mnie. Nie interesowali mnie inni. W tym momencie była ważna jedynie ona. Nikt inny.

Podbiegłam do Georga i ująłem Y/n. Ona na prawdę nie żyła.. Objąłem ją.

T: Y/n proszę..wróć do mnie. Nie zostawiaj mnie, nie Teraz.- powiedziałem czując że moje serce się łamie na małe kawałeczki, pierwszy raz poczułem ból.- To nie jest jeszcze odpowiedni czas.- powiedziałem przytulając ją mocniej.

Liczyłem że zaraz się obudzi, jednak tak nie było. Po chwili zobaczyliśmy jej matkę wraz ze strażą i paroma innymi osobami biegnacymi do nas.

A: Y/n!- krzyknęła przerażona przejmując ode mnie martwe ciało dziewczyny.- Moje dziecko...- łzy zaczęły jej splywac po policzkach.- To rodzice powinni umierać szybciej...- po chwili jednak się zebrała. Zabrali ją gdzieś.

Ja wciąż klękałem w tym samym miejscu będąc w kompletnym obłędzie. Ona nie mogła odejść.

D: Techno.- powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.

T: Zabije.- powiedziałem.

D: Rozumiem twój gniew.

T: ZABIJE TYCH GNOJÓW!- krzyknąłem co spowodowało że ziemia się przez moment zatrzęsła.

George i Dream spojrzeli na mnie zdziwieni.

D: Przypadkiem nie straciliście mocy?

T: Straciliśmy. Jechaliśmy tutaj po to bo Y/n coś odkryła. Nie zdążyłem nawet się pożegnać. Odeszła. A mam tyle jej do powiedzenia. Tyle tysięcy lat jeszcze ją czekało.

G: Jej ród się kończy na niej. To koniec. Techno.

Spojrzałem na Georga.

G: Teraz Ty jesteś uznawany za Boga.

T: Nie, jeśli ona zmarła to ja również umrę. W przyszłości nie żyjemy. Nie wierzą w nas bo nie mają pewności czy jesteśmy prawdziwi.

D: Czyli to znaczy..

T: To znaczy że moje jak i Y/n przeznaczenie się spełnia. Ona była ostatnią nadzieją.

>jakiś czas później<

Minął długi czas. A tak dokładnie to zaledwie kilka tygodni. Czułem się jednak jakby to był już wiek.

Wraz z Clayem znaleźliśmy tych którzy zabili Y/n. Zapłacili tym śmiercią. Nie miałem ani trochę ich oszczędzać, nie patyczkowałem się.

Wciąż żyłem z żalem, licząc iż ona zaraz się pojawi przede mną. Że zobaczę ją jeszcze raz uśmiechnięta. Jeszcze raz będzie mi dane ująć ją w swoje objęcia.

Dlaczego nie pojawiliśmy się wcześniej? Nie musiałoby się to stać. Mogliśmy temu zapobiec.

T: Co ja teraz zrobię..?

||&lt;My Destiny../Technoblade x reader&gt;||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz