Patrzyłam się tępo za okno próbując liczyć mijające nas samochody poruszające się po przeciwnym pasie. Ivy siedziała cicho, a Robert od czasu do czasu rzucał jakimiś obrzydliwymi żartami, na które za każdym razem przewracałam oczami, chyba jak wszyscy. Jerome również ani razu się nie odezwał i dobrze, ponieważ nie miałam zamiaru go wysłuchiwać. Wiedziałam, że chłopak ma problemy z agresją, ale nie sądziłam, że kiedykolwiek celowo mnie skrzywdzi. Kiedy wjechaliśmy do miasta każdy z nas zrobił się czujny. Nadal zastanawiałm się jak mamy przeprowadzić całą akcję, która wydaje się wręcz niemożliwa, to że mamy mundury, odznaki i fałszywe legitymacje, które wyglądają na prawdziwe nie oznacza, że ktoś nas nie rozpozna. Przecież każdy pracujący tam wie, że nigdy nie było tam takich osób jak my.
- Więc, jaki mamy plan? - zapytałam przerywajac ciszę
- Nie przedstawiłeś jej planu kretynie? - powiedziała oburzona Ivy wychylając się do Jeroma.
- Jakoś nie było okazji - powiedział nadal wlepiając poirytowany wzork w ulicę.
Aha, nie było okazji. Świetnie, może potem jeszcze zwalilby wszystko na mnie.
- Bardzo odpowiedzialne posunięcie z twojej strony wiesz? - odezwałam się do niego czując jak wszystko we mnie buzuje.
- Jakbyś się słuchała, wszystko byłoby inaczej - wysyczał przez zęby, dodając gazu, przy czym przejechał na czerwonym świetle.
- Do cholery! Mógłbys się nie rzucac w oczy! - krzyknęła Ivy chwytając mocniej uchwyt nad oknem. - Nie wiem co jest pomiędzy wami i szczerze mało mnie to obchodzi, ale myślałam, że jest w tobie choć krztyna odpowiedzialności!- krzyknęła zdenerwowana kobieta, która ze złości zrobiła się czerwona prawie jak jej rudo-czerwone włosy. Nie powiem, że trochę mnie to usatysfakcjonowło, kiedy ona wydzierała się na Jeroma, który w tej sytuacji nie miał żadnych argumentów na swoją obronę i po prostu musiał przyznać się do winy, czego oczywiście nie zrobił, ale pomijając.
- To ja mogę przedstawić plan! - krzyknął Robert
- Nie, ty lepiej nie- uspokoiła się Ivy, patrząc na niego z lekkim obrzydzeniem.
Usłyszałam głośne westchnięcie rudowłosego po czym nareszcie przemówił.
- Plan jest bardzo prosty, wchodzimy na komisariat jak gdyby nigdy nic, ja z Robertem idziemy po szanowną Panią komendant, a ty i Ivy zajmujecie się resztą, potem kiedy wszystkich unieruchomimy i zabezpieczymy teren, wtedy dopiero zacznie się zabawa.- Przy ostatnim zdaniu uśmiechnął się szeroko, ukazując swoje dołeczki.
Faktycznie plan z reguły był prosty. Bułka z masłem, lecz w praktyce na pewno nie będzie to łatwe bynajmniej dla mnie. Oni są w jakiś sposób doświadczeni. "Doswiadczeni" chyba źle to sformuowałam, oni po prostu są ludźmi z zakładu psychitrycznego, którzy bez wahania kogoś zabiją. Ich to cieszy i satyafakcjonuje. Przez natłok myśli zaczęłam wszystko analizować i myśleć co by się stało gdyby zawaliła.
- No dobrze, ale nas jest tylko 4, a w środku na pewno będzie się roiło od policji.
- Mamy swoje sposoby kochana- wyszczerzył się Greenwood oblizując usta.
-Właśnie to już czas- powiedziała ruda. Po czym wyjęła swój mały plecak z którego wyjęła 10 różnych fiołek z dziwnymi płynami.
- No więc - wzięła do ręki jedną z zielonym płynem, a do drugiej ręki drugą fiołkę z zółtawym płynem. - W tych fiolkach wskazała na zieloną.- Jest
mieszanka, która po zmieszaniu się z choć odrobiną tlenu, wybucha aktywując trujący gaz, który sprawi, że twoje płuca porosną bluszczem, przez który oczywiście zaczniesz się dusić.- powiedziała na jednym wydechu będąc z siebie w pełni zadowolona.ŻE CO ONA POWIEDZIAŁA?!!! Płuca porosną bluszczem? Czy coś takiego jest wogóle możliwe?!
- Żartujesz sobie ze mnie prawda?- powiedziałam zdezorientowana.
- a wyglądam jakbym żartowała?- zapytała unosząc brwi, zamykając mi przy tym buzię.
- Natomiast w tych fiolkach- wskazała na żółte - Jest płyn, który uodporni nas przed trującym gazem, więc wypadałoby je wypić jeśli nie chcemy mieć bluszczu w płucach- powiedziała rozdając nam kolejno po jednej żółtej i zielonej.
Wzięłam do ręki buteleczki jedną chowając do kieszeni. Miałam mieszane uczucia co do tego, a jeżeli mój organizm źle na to zareaguje? Co jeśli temu nie podołam? Co jeśli spanikuje?
Popatrzyłam na innych którzy już wypili swoje porcje. Dobra nadal żyją.- No na co czekasz maleńka- wyszczerzył się Greenwood, na co Jerome spojrzał się na mnie ze zmartwieniem? Troską? Ta, to pewnie tylko mój mózg chciał żeby tak bylo. Odkręciłam fiolkę, i powąchałam jej zawartość, która była bezwonna, przechyliłam ją i wlałam ciecz do buzi, wypijając wszystko na raz. Nawet nie zdążyłam poczuć wlaściwego smaku, w ustach został tylko ostrawy posmak jakiś dziwnych nieznanych mi ziół.
-Wszystko macie? Zbliżamy się do celu.- zapytał rudowłosy.
Wszyscy kiwnęli głowami. Teraz byliśmy już w centrum. Dziwnie się czuję będąc tu po tych wszystkich wydarzeniach. Mam wrażenie, że wszystko jest inne, chociaż wszystko jest na swoim miejscu, brud na ulicach, bezdomni leżący na łwkach, złodzieje w sklepach. Tylko ja jestem inna, nie ma tamtej Hope ona przepadła, poległa, zawiodła i zabiła. Zbliżaliśmy się już do budynku policyjnego, tyle że podjechaliśmy od tyłu, parkując w pobliżu parkingu. Wysiedliśmy z samochodu. Zaczęłam się wszędzie rozglądać, czułam się obserwowana, czułam się jak intruz i chyba ktoś to zauważył. Kiedy chciałam ruszyć za Ivy i Robertem którzy zaczęli iść w stronę budynku, zostałam pociągnięta w przeciwną stronę przez Jeroma.
- C-co ty wyprawiasz? - syknęłam.
Jego oczy się świeciły, nie mogły skupić się na jednym punkcie, latały w tei we te. Nerwowo przeczesał włosy które się potargały. Był jak w jakimś obłędzie.
- Przepraszam
Że co... odebrało mi mowę
Położył swoje lodowate dłonie na moich rozgrzanych policzkach. Przygladał się mi i głaskał po twarzy jakbym była jego ulubioną zabawką którą upuścił i sprawdzał czy jest cała. Kiedy wreszcie doszły do mnie te słowa. Delikatnie dotknęłam jego ręki.
-Zaufałam ci Jerome. Jeśli masz jakiś problem, jeśli chcesz o ty... - przerwał mi jego dobrze znany mi śmiech.
- Ja nie mam problemów, nie ma nic co mogłoby mi stanąć na drodze, a jeśli stanie, szybko to eliminuje - powiedział zafascynowany, robiąc przy tym pistolet z palców który, przyłożył mi do skroni i teatralnie pociągnął za spust.
Okey to było dziwne, nie do końca wiem jak mam to interpretować, ale przynajmniej przeprosił, szczerze czy też nie. Zabawmy sie.
- Coż... Liczyłam na coś bardziej hmm... Jak to powiedzieć spekularnego?
Kiedy chłopak chciał otworzyć usta aby coś powiedzieć. Zbliżyłam się i przytknęłam mu palec to ust przyciszając go.
- Jeszcze zobaczymy kto komu będzie przykładał broń do twarzy.- powiedziałam pół serio pół żartem żeby zdezorientować chłopaka. Po czym odwróciłam się na pięcie i w podskokach kierując się w stronę budynku gdzie czekała reszta. Odwróciłam się za siebie, ponieważ nie słyszałam żeby Jerome za mną szedł. Chłopak stał wpatrzony we mnie z rękoma w kieszeni. Jego wzrok był pełen dumy. Wyglądał jakby był dumny z córki, która właśnie ukończyła szkołę z najlepszymi wynikami. Uśmiechnął się szaleniczo wypalając we mnie dziurę. Uśmiechnęłam się do niego i powtarzając jego gest zrobiłam pistolet z palców uadając, że do niego strzelam zrobiłam ciche pow! Sekundę potem rudowłosy dołączył do nas.
CZYTASZ
Darker Side~Jerome Valeska~Gotham
ActionCiemność i mrok czy sielanka i zwyczajne życie. Lepiej żyć sprawiedliwe i dobrze, ale ukrywać i dusić w sobie prawdziwe ja? Czy może dać się ponieść i być sobą? Sama sobie czasami zadaje to pytanie. Opowiadanie na podstawie serialu Gotham. Oczywiści...