15. To on ustala zasady.

122 5 4
                                    

JAKAYLA





Rozpoczął się grudzień, a co za tym szło – śnieg w Nowym Jorku i wielkie otwarcie świątecznej dzielnicy. Mimo że szczerze nienawidziłam chłodnych dni, to nie potrafiłam ująć uroku naszemu miastu w tym czasie. Nowy Jork wyglądał jak wyjęty z dobrego filmu. Budynki i ulice pomału stawały się w całości pokryte przez biały puch, który padał od kilku dobrych godzin.

Byłam pewna, że gdybym nie zaczęła zrzędzić nad uchem Haidera, to tego dnia nie wyszlibyśmy na miasto. Narzekał, jak zwykle, że dał mi się przekonać, ale koniec końców musieliśmy to zrobić, bo byliśmy w kompletnej dupie z prezentami. Cieszyłam się niesamowicie, kiedy wszyscy zgodzili się na losowanie. Było to dobre przynajmniej pod względem ilości i kwoty, która miała być jednakowa dla każdego. Wszystko było super do momentu losowania, bo jak na złość Haider wylosował Carlę. Miał szczęście, że Ozzie bez problemu się z nim wymienił, bo nie widział w tym większego problemu, a sam Rastus, który był za wszystko odpowiedzialny, nawet o tym nie wiedział.

– Jesteś jakiś cichy dzisiaj. – Zauważyłam, spoglądając na niego kątem oka.

– Lubię takie dni. – Oznajmił, pocierając kciukiem moją dłoń. – Takie beztroskie, kiedy spędzamy je we dwoje.

– Zabrzmiało romantycznie. – Parsknęłam, co spowodowało jego uśmiech.

– Jestem romantyczny.

Miałam ochotę wybuchnąć jeszcze większym śmiechem, ale nie byłam aż tak podłą dziewczyną. Nie chodziło o fakt, że nie był romantyczny, bo tak naprawdę był i to aż nadto. Odniosłabym się bardziej do momentów, kiedy taki był. Zawsze okazywał mi uczucia, ale najbardziej, kiedy byliśmy sami. Robił się wtedy z niego taki uroczy misio.

– Czasem. Może.

– Staram się.

– I ja to doceniam! – zapewniłam, zatrzymując się z boku. – Ale mówiłam poważnie. Wszystko w porządku? – zmarszczyłam brwi i wyplątałam dłoń z uścisku, aby złapać za kołnierz bluzy, który wystawał z jego kurtki.

Błękitne tęczówki bacznie mnie obserwowały, jakby niemo chciały przekazać wszelkie słowa, których chłopak sam nie dał rady mi przekazać.

Słodko się uśmiechnął i cmoknął szybko w usta.

– Jest idealnie. Może ty masz coś konkretnego na myśli? – dodał, gdy nie przestałam go obserwować. – Po prostu zapytaj, Jaya.

– Jesteś pewien, że wszystko wyjaśniłeś z tym facetem? – zapytałam niepewnie.

– Jaya. – Rzucił, wzmacniając uścisk na biodrach. – Nie zamartwiaj tym swojej ślicznej główki. Nie ma już o czym mówić, więc proszę, zostawmy to za sobą.

– Powiedziałbyś mi, gdyby było coś na rzeczy? – uśmiechnął się na moje słowa i skinął głową w zgodzie. Nie potrzebowałam jawnej odpowiedzi, jego oczy mówiły wiele. Patrząc prosto w moje, robiły to w zgodzie ze sobą.

Błękitne tęczówki wyrażały pełną gamę emocji, ale tego wieczoru jedna przebijała resztę. Szczerość.

Nasz spacer po parku przeciągnął się o kolejną godzinę. W tym czasie Haider kupił mi cukierkową bransoletkę, którą zjadłam z rozkoszą. Zaciągnęłam go nawet do budki ze zdjęciami, gdzie wykorzystałam ostatnie drobne. Były tego warte. Fotki wyszły cudowne i nie mogłam przestać się w nie wpatrywać.

Jak zaczarowana lustrowałam każdy obrazek, a w brzuchu pojawiły się motyle. Blondyn wyglądał na nich przesłodko. Jego wzrok na mojej osobie był czymś niesamowitym.

Wounded AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz