12. Mogłabyś żyć jak w bajce.

140 5 2
                                    

JAKAYLA



Był środek nocy, kiedy do mieszkania weszły moje zguby. Drzwi od naszego pokoju zostawiłam lekko uchylone, przez co bez problemu dotarły do mnie ciche rozmowy między chłopakami. Chociaż rozmowa to było za duże słowo, oni po prostu nawzajem się uciszali, tworząc przy tym jeszcze większy hałas.

Rastus od razu pobiegł zająć łazienkę, natomiast Haider dłuższy czas spędził w kuchni, bądź w salonie. Dopiero po jakimś czasie zajrzał do pomieszczenia, w którym się znajdowałyśmy. Młoda spała jak zabita i ledwo słyszalnie podchrapywała. Miałam przynajmniej pewność, że oddycha.

Blondyn nachylił się nade mną i złożył ciepły pocałunek na mojej skroni. Przysięgam, że mimo późnej pory moje motyle w brzuchu nie spały i jak zwykle zrobiły pełen obrót, przez ten krótkotrwały dotyk. Sama jego obecność działała na mnie uspokajająco. A fakt, że wrócił, tak jak obiecał, jeszcze bardziej mnie uszczęśliwił. Choć na początku nie byłam zadowolona, że zniknęli tak bez większego powiadomienia kogokolwiek.

– Dobrze wiem, że nie śpisz.

Nic nie mogła poradzić na rosnący uśmiech na mojej twarzy. Uchyliłam zaspane powieki, natrafiając na błękitne tęczówki, które były doskonale widoczne przez smugę światła, która dochodziła z korytarza. Zauważyłam wyczerpanie i ewidentną potrzebę snu.

– Wróciłeś. – Wyszeptałam, przytrzymując ciepłą dłoń, którą ułożył na moim policzku. Zadowolenie minęło tak szybko, jak przyszło. Zmarszczyłam brwi, wyczuwając pozdzierane kostki, a on doskonale wiedział, że byłam tego świadoma. Odwrócił ode mnie wzrok i próbował wyrwać rękę z uścisku, jednak nie pozwoliłam na to. – Co zrobiłeś, Trapp?

– Powinnaś się wyspać, idziesz rano do pracy. Ta rozmowa może poczekać i odbyć się gdzieś pomiędzy nigdy i przenigdy. – Wychrypiał.

– I tak się dowiem.

– Wiem. Idź spać, buba. – Wrócił spojrzeniem do moich oczu, aby zamroczyć mnie cmoknięciem w usta, które powtórzył parokrotnie. – Położę się w salonie.

– Nie widzę innej opcji. – Stwierdziłam kpiąco.

– A ja wręcz przeciwnie. Zawsze mogę cię wywalić z łóżka albo, co lepsze, zabrać cię ze sobą na kanapę.

– Ciekawe, ale to zależy.

– Od czego?

– Czy mi powiesz, co się stało?

– Słodkich snów, kochanie. – Odparł niemal natychmiast, a przez zwrot, który użył w moim kierunku, nie mogłam pohamować przewrócenia oczami. Nienawidziłam tego pieszczotliwego sformułowania. Może innym ono odpowiadało, dla mnie było mdłe.

– Nienawidzę cię, Trapp.

– To masz problem, bo ja cię kocham jak szaleniec, Lattimore.

Nie wytrzymam z nim.





Uciszyłam po raz kolejny blondynkę, która ostatecznie się zamknęła i ruszyła w kierunku łazienki.

Pokręciłam głową i spojrzałam przed siebie, natrafiając na dość słodki widok. Haider tak jak zapowiedział, zasnął w salonie, ale nie spodziewałam się, że dołączy do niego Rastus. Byli odwróceni do siebie plecami i obaj cicho podchrapywali pod nosem.

Taka sytuacja na pewno nie powtórzyłaby się ponownie za szybko, dlatego, póki jeszcze spali, zrobiłam im parę fotek. Byli przesłodcy.

Chociaż ich późny powrót trochę mnie zaniepokoił, ale to lepsze, niż gdyby w ogóle nie wrócili. Tak też mogło być, bo z tą dwójką bywało przeróżnie. Postanowiłam nie myśleć za dużo na ten temat podczas pracy, ale byłam przekonana, że wrócę do tego wieczorem. Przecież nie pozwoliłabym im żyć ze świadomością, że odpuściłam ten temat i nic takiego nie miało miejsca.

Wounded AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz