19. Lubię nasze rozmowy o niczym.

104 4 5
                                    

JAKAYLA





– Naprawdę musicie następnym razem zdecydować się na sylwestra w moim towarzystwie. Times Square nigdy nie jest, aż tak piękny, jak tego wieczoru – utrzymywał Roby, pakując kolejną gotową pościel.

– Pomyślimy. Może za rok.

– A jak tam wasz sylwester? Nie opowiedziałaś mi za wiele.

– Bo nie ma za bardzo o czym. To nie był najlepszy sylwester – dodałam, czując nacisk z jego strony. – Pokłóciliśmy się z Haiderem.

– Bardzo?

– Bardzo. Teraz jest chyba okej, ale nadal nie wyjaśniliśmy sobie do końca pewnej sytuacji. Nie wiem, czy chcę usłyszeć przyczynę jego zachowania.

Oczywiście, że chciałabym poznać prawdę, ale nie byłam pewna czy jestem na nią gotowa. Czułam, że tu nie chodziło o byle błahostkę. Coś musiało się dziać od dłuższego czasu, a ja tego nawet nie zauważyłam. Od nieprzyjemnych wydarzeń minęły trzy dni i przez ten czas między nami było neutralnie. Oboje udawaliśmy, że wszystko było w porządku, zdając sobie sprawę, że jest totalnie odwrotnie.

– Szczerość zawsze jest najlepszym wyjściem, nawet jeśli boli, jak cholera.

– Musisz mieć rację?

– Jeśli wiem, że ją mam to oczywiście.

– Lania się odzywała? – zmieniłam temat na przyjemniejszy.

– Poza informacją, że jej dzisiaj nie będzie to nie. – Oświadczył.

– Myślisz, że coś się stało?

– Myślę, że zabalowała do tego stopnia, że kac ją nadal trzyma. Mogę się o to nawet założyć – parsknął, szczerze rozbawiony.

– Lania? Nasza Lania?

– Chyba nie myślałaś, że jej rzekoma abstynencja potrwa dłużej niż kilka dni.

Cóż, wierzyłam w to.

Reszta dnia w pracy upłynęła dość szybko. Kolejni klienci przychodzili i wychodzili. W pewnym momencie zrobiło się niemałe zamieszanie, ale nie było to nic, z czym byśmy sobie nie poradzili.

Pod koniec zmiany odwiedził nas sam szef. Mężczyzna chciał osobiście podarować premię za poprzedni rok.

Miło było go zobaczyć i utwierdzić w myśli, że cały czas żył. Nie widziałam go od końca minionych wakacji.

Po zamknięciu lokalu, wybraliśmy się wspólnie za zakupy spożywcze, tak jak już wcześniej się umówiliśmy. Chłopak miał na głowie jeszcze dwie kuzynki, które przyjechały na mini odwiedziny, z tego względu musiał mieć coś więcej do jedzenia niż zupki chińskie i wafle ryżowe w mieszkaniu. Zazwyczaj jadał na mieście, a do mieszkania wracał na noc.

Sama nie miałam w planach robić zakupów, ale w ciągu dnia napisał do mnie Rastus i poprosił, aby kupiła coś do podgrzania.

Chłopaki mieli tego dnia dzień sprzątania u nas i byłam bardzo ciekawa, w jakim stanie zostanę lokum, kiedy wrócę.






Roby podwiózł mnie na sam parking, gdzie przypadkiem natknęliśmy się na Haidera. Blondyn wyrzucał worki ze śmieciami do kubłów. Odwrócił się w naszym kierunku, kiedy Blare zatrąbił.

– Siema.

– Cześć. – Zbili męską piątkę przez otwarte okno ze strony kierowcy.

– Miłej imprezy! – życzył Roby, zanim odjechał.

Wounded AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz