10. Jesteś bezpieczna.

157 5 1
                                    

JAKAYLA


– Kayla.

– Tak? – uniosłam głowę, aby zrównać spojrzenie z Maishą, która kolejny raz pojawiła się na próbie i dokładnie obserwowała nasze poczynania. Nie komentowała zbyt wiele, ale po jej minie mogłam stwierdzić, że nie było najgorzej i pokazałyśmy się z dobrej strony.

– Nie masz czasem kontaktu z Sophie? Nie mogę się do niej dodzwonić. – Wyjaśniła krótko, widząc, jak marszczę brwi.

– Nie, dawno się nie widziałyśmy. Ostatnio też jej nie było, a wolę jej nie denerwować smsami z mojej strony. – Mruknęłam pod nosem, zapinając czerwoną, nieśmiertelną torbę, która należała do Haidera. Dostał ją ode mnie i Tusa na urodziny w pierwszej klasie.

– Martwię się.

– Napiszę do niej wieczorem.

– Dziękuję.

Odwzajemniłam jej uśmiech i ruszyłam za nią. Zostałyśmy jako ostatnie, więc to do nas należało zamknięcie sali i całego budynku. Jedna para kluczy i tak należała do Maishy, więc nie było z tym problemu. Zaskoczyła mnie, gdy wyciągnęła pęk kluczy i bez wahania sięgnęła po odpowiedni. Byłam pewna, że większa część była od baru.

– A może chciałabyś zająć jej miejsce i wystąpić w solówce na najbliższym występie? – zaproponowała, przyciągając mnie pod rękę.

– Nie jestem pewna czy to dobry pomysł. – Oznajmiłam niemal natychmiast.

– Lubicie się. Nie będzie mieć problemu z tym, że akurat ty zatańczysz.

– Nie i koniec tematu. Jest wiele innych dziewczyn, które mogłyby to zrobić. Solówka odpada.

– Chciałabym, abyś spróbowała.

– Nie naciskaj. Poza tym Haider. – Odparłam, zasznurowując jej usta i powodując, że przewróciła oczami.

– Myślałam, że się bardziej pokłócicie. – Rzuciła, wracając do wieczoru, kiedy miał okazję widzieć nasz występ. – Widziałam wiele akcji zazdrosnych facetów, wasza była nudna jak flaki z olejem.

– Cieszy mnie to. – Mruknęłam pod nosem, wchodząc za nią do baru Heaven.

– Mnie również mimo wszystko. Jesteś dobra i liczę, że zostaniesz w grupie jak najdłużej.

Te słowa sprawiły, że zrobiło mi się niesamowicie miło na serduszku. Może sama bym siebie nie skomplementowała, ale podniosło mnie to na duchu i dodało motywacji do pracy.

Potrafiłam tańczyć, ale nigdy to nie było udoskonalone. Nie miałam możliwości, aby uczęszczać na dodatkowe zajęcia, więc moja nauka tańca zaczynała i kończyła się na imprezach. Na nich działo się dużo. Naprawdę dużo. 

Miałam w planach wrócić do domu, ale Maisha nie przyjmowała tego do wiadomości i mimo moich sprzeciwów, wróciła do stolika z dwoma piwa. Z czego jeden był ze sokiem i właśnie go skierowała w moją stronę.

– Nie chciałam.

– Nie słyszę cię. Zamówiłam tortillę, musisz ją spróbować.

– Maisha!

– Co się drzesz? – zmarszczyła brwi, patrząc na mnie z boku.

– Mogę sama za siebie zapłacić. – Rzuciłam niepewnie. – Poza tym, w ogóle nie jestem głodna.

– Tak myślałam. Dlatego tortilla będzie idealna. – Mrugnęła do mnie. – Nie mogę zaprosić koleżanki na obiad?

– To już bardziej kolacja. – Mruknęłam pod nosem.

Wounded AngelOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz