Rozdział 5

2.4K 64 94
                                    

Dni miały, wszystkie wyglądały tak samo. Mieszkaliśmy już osobno, każde z nas miało swoje życie, ale kilka wieczorów w tygodniu spędzaliśmy wspólnie.

Janek zrobił sobie przerwę od nas wszystkich, z tego co mógł powiedzieć nam Szyman wyjechał za granice na wycieczkę i aby poszukać głębszej inspiracji. Wiedziałam, że było to kłamstwo, chciał po prostu odseparować się od nas, i w pełni go rozumiałam. Miałam tylko nadzieje, że po przemyśleniu wszystkich spraw, wróci do nas z większa energią i zapomnij o tym co działo się przez ten ostatni czas.

- Którą godzinę tutaj siedzisz? - zapytała Magda wchodząc do mojego biura.

- Nie wiem 5?6? - odpowiedziałam, nie odwracając wzroku od monitora.

- Tak owszem, 5. Po godzinach swojej pracy, idź już do domu dziewczyno, musisz nabrać energii, zbliżają sie festiwale wtedy to 20 godzin pracy będzie za mało - zaśmiała się, odsuwając moje krzesełko od biurka.

- Jeszcze chwilkę, przysięgam. Chce to skończyć.

- Jedną rzecz masz wspólną z Michałem, pracoholizm. Wynocha!

Zamknęłam wszystkie programy a dziewczyna wyprowadziła mnie z pokoju, zamykając go za mną na klucz.

Pożegnałam się z nią i udałam w stronę wyjścia, lecz w ostatnim momencie usłyszałam głos Michała dochodzący ze studia. Odwróciłam się na pięcie i zmierzałam w tamtą stronę. Nie pomyliłam się, Janusz siedział za konsolą, a Michał pewnie dwudziesty raz z rzędu powtarzał ten sam wers.

- Wiem, że uwielbiasz swoją prace, ale i tak Ci współczuje - zaśmiałam się, siadając obok niego.

-  Z nim jest najgorzej - na chłopaka twarzy widać było rozbawienie, ale wzrok utkwiony był w monitorze.

Michał po kilkunastu powtórkach w końcu opuścił studio i usiadł obok Janusza.

- O hej kochanie - powiedział zerkając na mnie a później wzrok skupił na ekranie.

- Cześć cześć, masz dzisiaj zamiar stąd wyjść? - zapytałam wychylając się z za bruneta.

- Boże tak! - krzyknął Janusz - Idź, idź randka Ci dobrze zrobi może jakiś kawałek napiszesz.

Rozbawiła mnie ulga na twarzy Janusza gdy Michał zaczął się ubierać. Chłopak wyraźne był już nim zmęczony, zreszta wcale się nie dziwiłam, Michał był perfekcjonistą, ten sam wers zaśpiewałby i tysiąc razy, najważniejsze było żeby brzmiało idealnie.

Opuściliśmy budynek i skierowaliśmy się w stronę ulubionej kawiarni chłopaka.

- Rodzice się o Ciebie ciągle pytają, może wpadłabyś dzisiaj na kolacje?

- No nie wiem, jeżeli będę miała w co się ubrać - wyszczerzyłam się w jego stronę.

- MATA!!! Tam jest Mata - grupka ludzi rzuciła się biegiem w naszą stronę. Obydwoje stanęliśmy jak wryci.

- Możemy zdjęcie? Możemy zdjęcie? - jeden z najwyższych chłopaków pytał ciagle stojąc obok bruneta.

- Jasne, grupowo?

- No my wolałybyśmy pojedynczo - wyszczerzyła się niska blondynka.

Nie musiały powtarzać dwa razy, brunet zrobił sobie z każdym z nich zdjęcie po kolei oraz kilka grupowo. Stałam z boku, wpatrzona w ten obrazek, to było naprawdę miłe. Nie było mi ani trochę przykro, że zostałam tak jakby wykluczona, w środku niesamowicie cieszyłam się z tej sceny. Radość Michała na twarzy, była wymalowana jak największe płótna przez artystów.

To nasza przyszłość... || Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz