Rozdział 5

695 31 9
                                    

Całą noc spędziłam z Madi, Nico i Liam'em. Nie sądziłam, że dam radę wstać wcześnie rano, a jednak. Wszyscy jeszcze spali, więc miałam czas ogarnąć się w spokoju. Wiedziałam, że gdyby byli na nogach, to w całym domu byłby szum, a ja nie mogłabym wykonać moich porannych czynności.
Sięgnęłam po mój telefon, który leżał na komodzie i spojrzałam na wyświetlacz: "Sobota, godzina 09.37". Było jeszcze dość wcześnie, więc na spokojnie mogłam zaplanować cały swój dzień, by zdążyć na domówkę Ivana, na którą idę z moimi przyjaciółmi. Z Madi musiałam jeszcze pojechać na małe zakupi, ponieważ obie chciałyśmy się odjebać tak mocno, by nikt nas nie poznał, a do tego potrzebowałyśmy nowe ubrania.

Poszłam do mojego pokoju i wykonałam moją poranną toaletę. Założyłam czarny top i szare dresy, a następnie zeszłam na dół.

- Hejka Vera. - powiedziała uśmiechnięta blondynka, która siedziała przy wyspie w kuchni.

- Hej, nie śpisz już?

- Niee, a ty już ogarnięta widzę, haha.

- No tak, nie chcialam was budzić. Tak słodko spaliście. - powiedziałam wypuszczając Riko na podwórko, by mógł sobie trochę pobiegać.

Wróciłam do kuchni i usiadłam na przeciwko Madison. Chwilę później przyszedł Nicolas, a zaraz za nim zaspany Liam.

- Nasze piękne panie już na nogach? - zapytał zadowolony Nicolas. - A śniadanko nam przygotowałyście? Jestem taki głodny.

- Bozia rączek nie dała? - zapytała Madison.

- Całą kuchnię masz do dyspozycji, więc możesz sobie coś przygotować. - dodałam.

- Ale wy jesteście. - powiedział oburzony. - Liam, została jeszcze pizza z wczoraj?

- Co ty. Jedną całą sam wpieprzyłeś, a drugą ja z dziewczynami zjadłem. - odpowiedział szatyn.

- Nie żartuj sobie, jestem na diecie. - powiedział dumnie Nicolas.

- Stary, taka prawda. Nawet nie chciałeś się podzielić. - powiedziała Madison.

- Dobra, już nie jestem głodny. - odpowiedział siadając przy wyspie, koło blondynki.

Po chwili Liam również usiadł, tyle że przy mnie.

- Ej, chłopaki. - powiedziała po chwili Madison patrząc się na Liama i Nicolasa.

- No, co jest? - odpowiedział Liam.

- Checie pójść ze mną i z Verą do galerii? Przyda nam się jakieś towarzystwo, co nie Ver?

- No pewnie, bardziej bym powiedziała, że "ochroniarze".

- O, dokładnie tak!

- Mamy się bawić w waszych ochroniarzy? Nie za dobrze wam? - odparł Nicolas.

- A masz coś innego do roboty? - zapytała Madison. - Veronice ochrona by się przydała, przed nijakim Marcusem. - popatrzyła się na mnie.

- Ze względu na Vere mogę wejść w ten układ. Chętnie skopię tyłek temu szmaciarzowi.

- No i prawidłowo. Liam ty będziesz naszym szoferem.

- Dlaczego zawsze ja muszę was wszędzie zawozić? - zapytał oburzony.

- No już się tak przyjęło. - odpowiedziałam, bawiąc się łyżeczką.

- Dobra, niech wam będzie. O której jedziemy?

- No w sumie moglibyśmy już zaraz się zbierać. Z Madi potrzebujemy dużo czasu na ogarnięcie się przed domówką.

Po tych słowach wszyscy zaczęli już się szykować do wyjścia. Ja jeszcze wsypałam karmę oraz nalałam wodę do miski i wpuściłam Riko do domu. Gdy wszyscy byli gotowi, wsiedliśmy do samochodu Liam'a i pojechaliśmy do naszej ulubionej galerii.

Dangerous GameOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz