11800 słów.
Czasami miałam wrażenie, że przyciągam do siebie samo czyste zło. Bywały dni, kiedy same najgorsze, a zarazem najprzykrzejsze momenty zdarzały się, w ogóle nie pozwalając mi na to, abym choć na chwilę odetchnęła. Jednak zawsze kończyło się tym, że wychodziło słońce, a ja znowu byłam szczęśliwa i pełna energii. Myślałam, a nawet wierzyłam w to, że tym razem będzie tak samo. Wszystko się ułoży i zapomnę o tym szybciej niż tego oczekiwałam. Niektóre momenty w naszym życiu przydarzają się niespodziewanie i nigdy nie jesteśmy na nie przygotowani, a kiedy przychodzi już co do czego, zastanawiamy się, w którym momencie popełniliśmy błąd. Niektóre chwile kształtują naszą osobowość i pokazują nam prawdę o tym okrutnym świecie. Tak też było tym razem.
Leżałam w ciepłym łóżku oglądając jakiś program telewizyjny. Obudziłam się około dwadzieścia minut temu i nie byłam na siłach by wstać i pójść do łazienki. To nie tak, że mi się nie chciało, po prostu każdy ruch mnie męczył, a to tylko ze względu na to, że dwóch ostatnich nocy nie przespałam. Dopiero dzisiaj, gdzieś o północy udało mi się zmrużyć oczy i usnąć, chociaż co chwilę się budziłam. Mimo to udało mi się przespać kilka godzin i nawet trochę wypocząć.
Sięgnęłam po telefon z półki nocnej, by napisać do Madison, jak to było w moim zwyczaju. Wypytywałam się jej, co się działo w szkole, ponieważ chciałam być na bieżąco z każdymi ploteczkami, mimo mojego kiepskiego stanu. Jednak, kiedy miałam wybrać numer przyjaciółki, ktoś zadzwonił dzwonkiem do drzwi.
Jęknęłam głośno, przeczesując swoje czekoladowe włosy do tyłu i po kilku zastanowieniach, wyszłam z łóżka. Od razu zakręciło mi się w głowie i chciałam się położyć, ale wiedziałam, że musiałam otworzyć te cholerne drzwi. Być może to ktoś do rodziców przyszedł, lecz nie wiedział, że akurat są w pracy, albo może to listonosz, czy kurier.
Szybko przyjrzałam się w lusterku, lecz szybko skarciłam siebie za to, ponieważ wyglądałam okropnie. Sińce pod oczami, tłuste włosy i te siniaki, które swoją drogą ładnie się goiły. Wzięłam kilka głębokich wdechów, a następnie narzuciłam na siebie jakąś bluzę, a kaptur założyłam na głowę.
Zeszłam na dół i podeszłam do drzwi, z których przekręciłam klucz.
- Veronica! - zawołał uradowany blondyn, szczerząc się do mnie, jakby nie widział mnie całe wieki.
Spojrzałam na chłopaka niemrawo, ponieważ naprawdę liczyłam na to, że przyszedł ktoś do moich rodziców. A ja sama nie miałam ochoty z nikim teraz rozmawiać. Chciałam wrócić do łóżka i przeleżeć w nim kilka następnych godzin.
Blondyn w przeciwieństwie do mnie, miał bardzo dobry humor. Można powiedzieć, że wręcz tryskała od niego radość i ciepło. Moje oczy od razu przykuły się na jego potargane ładne włosy, których chyba lub na pewno nie ułożył. Był ubrany normlanie, czyli jakieś szare dresy, biała koszulka oraz zapinana bluza.
- A ty nie w szkole? - zapytałam w końcu, kiedy Nicolas niecierpliwie czekał na jakąś reakcję ode mnie.
- Obudziłem się około godzinę temu i uznałem, że wolę pójść do ciebie niż do szkoły. - powiedział szczerze nadal się uśmiechając. - Jak się czujesz?
- Cóż, jest lepiej. Udało mi się dzisiaj usnąć, lecz co chwilę się budziłam. - westchnęłam, przecierając oczy.
- Lepsze to niż nic. Robisz progres i to najważniejsze. - odparł ciepło, rzucając się do uścisku, w którym prawie mnie udusił.
- Racja. - przyznałam. Po chwili mój wzrok padł na reklamówkę, która leżała obok chłopaka.
- Co jest w tej reklamówce? - zapytałam wskazując palcem na białą torbę.
CZYTASZ
Dangerous Game
RomanceVeronica - dziewczyna wiodąca zwykłe, spokojne życie, przez przypadek wchodzi w konflikt z największym postrachem szkoły - Marcusem. Od tego czasu musi zrezygnować ze swojej codziennej rutyny, by stawić czoło swoim różnym, niecodziennym wydarzeniom...