Przetarłam zmęczone oczy, przekręcając się na łóżku w drugi bok. Spojrzałam na okno, przez które wydobywały się światła lamp ulicznych. Wpatrywałam się na nie przez kilka dobrych minut o niczym szczególnym nie myśląc. Ta noc była trudna, chyba najtrudniejsza w całym moim życiu, ale za to teraz mogłam się uspokoić i w ciszy pobyć w swoim towarzystwie. Chcąc nie chcąc, wyciągnęłam swój telefon, który zakopany był gdzieś w mojej ciepłej pościeli. Nacisnęłam jego włącznik, a następnie przymrużyłam oczy, by móc sprawdzić, która jest godzina.
W pół do siódmej.
Westchnęłam cicho, przy tym nad czymś się zastanawiając. W końcu stwierdziłam, że pójście do szkoły, nie jest dobrym pomysłem. Sama Madison mi go odradzała. Nie wiem dlaczego wcześniej chciałam tam iść, skoro wiedziałam, że czekałoby mnie spotkanie z samym mordercą. Chyba teraz oprzytomniałam.
Chwilę jeszcze tak leżałam, zastanawiając się, co dokładnie chciałam zrobić. Rodzice jeszcze spali, ale gdyby mama dowiedziała się, że nie poszłam do tego cyrku, to popadłaby w jakiś szał. Musiałam coś wymyślić. Nie mogłam znowu kłamać, że jestem chora, bo aż taka głupia nie jest, żeby drugi raz w to uwierzyć.
W końcu do mojej głowy wpadł dość dobry pomysł. Postanowiłam powiedzieć rodzicielce, że do szkoły mam dzisiaj na późniejszą godzinę. O dziewiątej z ojcem będzie wychodziła z domu do pracy, więc na pewno nie zorientowałaby się, że nie poszłam do szkoły.
Wstałam na równe nogi, chwilę stojąc na zimnych panelach, ponieważ przed moimi oczami pojawiły się mroczki oraz doznałam delikatnych zawrotów głowy. Kiedy doszłam do siebie, poszłam do łazienki. Jak zawsze zapaliłam światełka ledowe na lustrze, po czym się w nim przyjrzałam. Od razu zauważyłam na swojej twarzy rozmazany wczorajszy makijaż, którego nie miałam siły wcześniej zmyć. Następnie moim oczom ukazały się czerwono-fioletowe ślady na szyi. Od razu do mojej głowy wtargnęły wspomnienia z wczorajszego dnia. Przymknęłam powieki, potrząsając przy tym głową, by przestać o tym myśleć. Ponownie otworzyłam oczy i wyciągnęłam prawą rękę w górę, następnie powolnie zaczęłam nią kierować do śladów, które nadal mocno mnie bolały. W końcu ich dotknęłam, a ból zaczął się powiększać. Po policzkach płynęły śladowych ilości łzy, a ja zaczęłam mocno oddychać ustami, by się uspokoić.
Odkręciłam kurek z zimną wodą i powolnymi ruchami zaczęłam przemywać swoją twarz. Kiedy była już czyta, wytarłam ją moim miękkim bordowym ręcznikiem. Ponownie mój wzrok padł na szyję, która wyglądała okropnie. Wiedziałam, że przez najbliższe tygodnie będę musiała ją zakrywać szalikami lub jakimiś innymi chustami.
Niedługo później wróciłam do ciemnego pokoju. Włączyłam włącznik, który przyczepiony był na ścianie obok drzwi. Całe pomieszczenie ładnie się oświetliło, a ja skierowałam się do szafy, z której następnie wyciągnęłam losowe ubrania. Była to jakaś za duża czarna koszulka chyba mojego kuzyna Jacoba, który był u mnie z ponad miesiąc temu. Do tego jeszcze czarne dresy i tego samego koloru bielizna. Po raz drugi poszłam do łazienki i położyłam wszystkie ubrania na komodzie obok wanny. Ściągnęłam z siebie ciuchy, które miałam na sobie wczoraj, po czym włożyłam je do kosza na pranie.
Następnie weszłam do prysznica, który umieszczony był w rogu łazienki i od razu odkręciłam kurek z ciepłą wodą. Chwyciłam za słuchawkę prysznicową i zaczęłam lać na siebie wodę, starając się nie pomoczyć szyi, bo wiedziałam, że tego bólu bym nie przeżyła.
Kiedy się umyłam, ubrałam świeże ubrania i umyłam zęby. Ponownie wróciłam do pokoju, ale tym razem weszłam do łóżka, z którego nie chciałam wychodzić przez cały dzień. Byłam bardzo zmęczona, przez to że przez całą noc nie spałam, tylko ciągle płakałam. Liczyłam na to, że w końcu uda mi się zmrużyć oczy i rzeczywiście - udało mi się.

CZYTASZ
Dangerous Game
RomanceVeronica - dziewczyna wiodąca zwykłe, spokojne życie, przez przypadek wchodzi w konflikt z największym postrachem szkoły - Marcusem. Od tego czasu musi zrezygnować ze swojej codziennej rutyny, by stawić czoło swoim różnym, niecodziennym wydarzeniom...