Rozdział 1 - Moja szkoła

792 16 7
                                    


-Idę! - krzyknęłam zbiegając po schodach.

-Na pewno wszystko wzięłaś, Lori? - zawołała z kuchni mama.

-O, nie! Zapomniałam śniadania!

Prędko pobiegłam do kuchni. Błękitne szafki jak zwykle były zawalone naczyniami i składnikami po kuchennych "rewolucjach" taty. Mama wręczyła mi kanapkę i herbatę. W pośpiechu wrzuciłam je do plecaka i wybiegłam z domu. Oby autobus jeszcze nie odjechał... Pobiegłam przez pole sąsiadów na przełaj. Trawa, wciąż mokra od porannej rosy lepiła się do moich butów. Słońce oświetlało moje ciemne loki i czarne oprawki okularów. Dostrzegłam przystanek. Drzwi autobusu właśnie się zamykały! Na szczęście pan Henryk, kierowca, zauważył mnie i poczekał chwilę. Zbiegłam z górki prawie potykając się o wystające korzenie wysokiego buka, po czym zakręciłam się na rurze od znaku drogowego i wpadłam do autobusu. Usiadłam na swoim stałym miejscu tuż obok kierowcy, patrząc na całkiem mokre czarne tenisówki.

-Jak tam Mała? Gotowa na lekcje? - zapytał.

-Chyba tak... Zaspałam dziś trochę - ziewnęłam.

Po półgodzinnej jeździe dotarłam do szkoły. Była to podstawówka w Uczepkach Dolnych. Stary budynek, lekko popękane czerwono-beżowe ściany, ogromne okna. Chodziłam do tej szkoły od 6 klasy, wcześniej mieszkałam w innym mieście. Na szczęście szybko się tu odnalazłam, poznałam fantastycznych ludzi. To właśnie tutaj poznałam moją najlepszą przyjaciółkę - Lou. Zarówno ona jak i ja interesowałyśmy się magią oraz tańcem. Gdy tylko mogłyśmy łączyłyśmy obie czynności. Na przykład, w tym roku tańczyłyśmy wokół ogniska podczas pożegnania Wiosny, a czasami, gdy u mnie nocowała wstawałyśmy wcześnie rano, by odprawić rytuał Słońca. Oprócz podobieństw w zainteresowaniach byłyśmy zupełnie różne. Przeciwieństwa z wyglądu, charakteru.
Weszłam do klasy, przybiłam Lou piątkę i usiadłam w ławce. Nasza klasa była niewielka, jedna ściana była pomalowana na ciemnozielono, pozostałe na biało. Parapety uginały się pod ciężarem kwiatów, które przynosili uczniowie. Była to sala od języka polskiego, na ścianach wisiały portrety pisarzy, noblistów i różnych innych osób, o których nic nie wiedziałam. Rozległ się dzwonek. Matematyka. Nie jestem jej ogromną fanką, lecz póki omawialiśmy geometrię nie mogłam narzekać. Po plastyce, angielskim i niemieckim przeszedł czas na długą przerwę. Gadałam z Lou, gdy podeszła do nas Verena i zapytała, czy chcemy iść z nią do automatu. Była bardzo wysoka i szczupła, nie przepadała za zasadami i kochała chrupki. Idąc przez jasno oświetlony korytarz usłyszałam śmiechy i krzyki za moimi plecami.

-Lori, magia?

-Rozumne kamienie?

-A może gadasz ze zwierzętami?

Też chciałam im dogryźć, lecz Lou mnie powstrzymała.

-Daj spokój, nie marnuj czasu na tych pajaców.

Klasa 7c. Masakra. Odkąd startowałam na przewodniczącą szkoły i napisałam, że interesuję się magią i stworzeniami fantastycznymi, cały czas mnie wyśmiewali, jednak nie za bardzo się tym przejmowałam. Nie znali jednak mojej wielkiej tajemnicy...

Królowa WróżekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz