Następnego dnia po lekcjach wybrałyśmy się z Lou na spacer po miasteczku. Przy okazji chciałyśmy zobaczyć przygotowania do Festiwalu Kwiatów. Odbywał się co roku pod koniec maja. Scena plenerowa była już gotowa, zaczęto też rozstawiać stragany.
-Ależ tu będzie dużo kwiatów! - wykrzyknęła wesoło Lou.
Spojrzałam na nią. Była trochę niższa ode mnie, miała ładny uśmiech, lekko falowane jasne włosy splecione w długi warkocz i duże, niebieskie oczy. Zupełne przeciwieństwo w porównaniu do moich ciemnych loków, szarych oczu i wysokiego wzrostu.
-Chodź, pójdziemy na kawę do wujka Mateusza.
Wujek Mateusz był bratem taty i chyba najbardziej wyluzowanym człowiekiem na świecie. Miał małą, przytulną kawiarnię na rogu rynku, pełną książek i pięknych zapachów.
-Hej wujek! - krzyknęłam wchodząc do środka.
-Hej dziewczyny! Co dla was?
-To co zwykle, dwa małe cappuccino.
-Już się robi.
Usiadłyśmy na jednej z kanap i jak zwykle wylosowałyśmy z półki książkę.
-"Niewiarygodne przygody Marka Piegusa"... - odczytała Lou.
-To świetna książka! W dzieciństwie czytałem ją cały czas! - zawołał wujek podając nam kawy -Zresztą ty chyba coś o tym wiesz, nie, Lori?
-To prawda, jest super! - potwierdziłam.
-Mogłabym to pożyczyć? - zapytała moja przyjaciółka.
-Pewnie - odpowiedział wujek.
Nosił szarawary, kolorowe koszule, okulary przeciwsłoneczne nawet w pochmurne dni. Chodził na lekko ugiętych nogach, od lat w tych samych, podniszczonych białych butach. W jego prawym uchu pobłyskiwał srebrny kolczyk.
Lou schowała książkę do plecaka i zaczęłyśmy rozmawiać, jak to przyjaciółki... o szkole, o nadmiernej liczbie sprawdzianów, książkach, cytatach.
Drzwi otworzyły się gwałtownie. A wbiegła przez nie...
-Mama?! Co ty tu robisz? - zawołałam.
-O, jesteś! Wiedziałam, że cię tu znajdę. Mateusz, masz tu zioła, które ci obiecałam. Lori, kończ szybko tę kawę i biegiem do samochodu!
-Ale mamo, co się stało?
-Powiem ci w aucie, no ruchy!
-A Lou? - zapytałam zdezorientowana.
Mama spojrzała na mnie porozumiewawczo, domyśliłam się o co chodzi.
Klepnęłam przyjaciółkę w ramię, dopiłyśmy szybko cappuccino, pożegnałyśmy się z wujkiem i wybiegłyśmy z kawiarni. Wsiadłyśmy do samochodu. Mama ruszyła z piskiem opon.
-Powiesz nam wreszcie co się stało?!
-Jedna z wróżek zachorowała, a ja nie mam olejku uzdrawiającego.
-Jak to, w domu było jeszcze kilka fiolek!
-Ale wszystkie zostały zużyte! Takie leki szybko schodzą! A wiem, że ty nosisz jeden zapasowy do szkoły.
-Przepraszam, wróżki? - zapytała zaciekawiona Lou.
-I tak nie uwierzysz, zaraz zobaczysz. Gazu, mamo!
Wreszcie dotarłyśmy na miejsce. Wyskoczyłam z auta i pobiegłam najszybciej jak mogłam do domu. Wróżka leżała na kocu w pracowni zielarskiej mamy.
-Lori...
-Już, już kochana.
Podałam jej kroplę leku pipetą. Przełknęła ją z trudem, po czym odkaszlnęła i wzdrygnęła się. Ucieszyłam się -olejek zadziałał poprawnie.
-Do jutra tu zostaniesz - dotknęłam jej delikatnego ramienia.
-Dziękuję.
-Nie masz za co.
Do pracowni wbiegły mama i Lou.
-O matko... - wyszeptała dziewczyna - Prawdziwa wróżka...?
-Chciałam powiedzieć ci już dawno temu, ale nie miałam kiedy...
Lou złapała się za głowę i wytrzeszczyła oczy.
-Nie wygadasz, prawda? - zapytałam.
-Oczywiście, że nie!
Mama zajęła się wróżką, a my poszłyśmy do kuchni, gdzie czekał tata.
-Cześć dziewczyny! Po tej brawurowej akcji powinnyście się uspokoić...- uśmiechnął się i mrugnął do mnie - Macie ochotę na herbatę i ciasto różane zrobione przez wróżki?
W tym momencie nie pragnęłyśmy niczego innego.
![](https://img.wattpad.com/cover/294167220-288-k372091.jpg)
CZYTASZ
Królowa Wróżek
FantasyHistoria o niezwykłej dziewczynie potrafiącej rozmawiać z wróżkami, przyjaźni, tajemnicy i uczuciu odkrytym podczas niezwykłych zdarzeń. Zapraszam!