-Sal, śpisz?
Było już trochę po dwudziestej trzeciej. Według zalecenia pana Krzysztofa położyliśmy się, ale trudno było zasnąć ze świadomością, że moja przyjaciółka została porwana, a my mamy szkolić się, by walczyć z potężnym czarnym magiem!
-Niezbyt - odpowiedział.
-Chcesz ciastko maślane?
-Zawsze i wszędzie.
Podałam mu talerz z ciastami. Podwędziłam kilka z kuchni, gdy rodzice rozmawiali z Krzyśkiem.
-Twój tata naprawdę dobrze piecze!
-Trudno zaprzeczyć, robi to z zawodu.
Do okna pokoju podleciała wróżka. Jej błękitna sukienka lśniła w świetle księżyca. Długie, srebrne włosy lekko powiewały na wietrze.
-Dobry wieczór Kwiterio - przywitałam ją.
-Dobry wieczór kochani. Jeszcze gadacie?
-Jak widać - odpowiedział Sal.
-Twoja mama poprosiła mnie, żebym sprawdziła, czy śpicie - zwróciła się do mnie - Poczekajcie.
Podleciała do chłopaka, dotknęła jego czoła i już po chwili spał jak zabity. To samo uczyniła ze mną.
🌿🌿🌿
Na śniadanie były gorące bułeczki z batatów z powidłami. Mogłoby się wydawać, że to wspaniale, gdyby nie fakt, że musieliśmy zjeść je o 6:30. Pan Krzysztof powiedział, że wczesna pora jest najlepsza na trening magicznych zdolności, czemu Sal zaprzeczył twierdząc, że w jego przypadku to się nie sprawdzi, bo jest zbyt zmęczony. Jednak, gdy mężczyzna dotknął jego nosa, chłopak podskoczył, wybiegł z domu i zaczął biegać jak oszalały.
-Co mu się stało? - zapytała mama.
-Czary pobudzające - Krzysztof mrugnął do niej porozumiewawczo - lepsze niż kawa.
-Co jak co, ale dla mnie dzień bez porannej kawy to dzień stracony - odpowiedziała ze śmiechem.
Nie można było się nie zgodzić. Codziennie rano piła kawę. Ale żeby tam jakąś zwykłą! Za każdym razem stosowała różne zioła o innych właściwościach i smakach. Ostatnio dała mi łyka kawy lawendowej z białą czekoladą! Pyszności!
Sal po jakichś piętnastu okrążeniach dookoła domu wreszcie trochę się zmęczył.
-No, jedzcie szybko, magia czeka! - zawołał Krzysiek.
Pospiesznie wykonaliśmy jego polecenie i po dwudziestu minutach byliśmy gotowi. Mama zgarnęła mojego przyjaciela do pracowni zielarskiej, a mnie pan Krzysztof zabrał do lasu.
-Gotowa? - zapytał.
-Chyba tak...
-Nie martw się, z twoim potencjałem to nie będzie takie trudne - powiedział i zaczął wydawać różne polecenia.
Najpierw, kierując się intuicją, musiałam znaleźć najstarsze drzewo w lesie, potem usiąść pod nim i znaleźć kontakt z naturą. Bez słowa, z zamkniętymi oczami wsłuchiwałam się w jej odgłosy. Śpiew ptaków, szum liści... były to niezwykle kojące dźwięki. Co jakiś czas słyszałam też z oddali śmiech wróżek.
-Czujesz więź? - zapytał mój instruktor.
-Czuję - odpowiedziałam.
-Zrobimy sobie mały test. Wyobraź sobie jakąś roślinę. Wszystkie jej listki lub kwiaty, zapach - dał mi chwilę. - Połóż dłoń na ziemi. Zamknij oczy. Dokładnie tak. Spróbuj poprosić ziemię o tę roślinę.
Wyszeptałam prośbę. Nic się nie działo. Przez chwilę zwątpiłam, czy cokolwiek się stanie, lecz po chwili ziemia zaczęła ledwo wyczuwalnie drżeć. Po pewnym czasie drżenie ustało. Odważyłam się spojrzeć na swoją dłoń. Między kciukiem a palcem wskazującym wyrósł szczaw zajęczy!
-Brawo Lori, udało ci się! - zawołał uradowany Krzysztof.
-Ale super! Mogę to teraz zjeść?
-Jeśli masz ochotę...
Zerwałam roślinkę i włożyłam sobie do ust. Smakowała tak jak każdy inny szczaw. Lekko kwaskowata. Uśmiechnęłam się do siebie. Jak na razie chyba szło mi nieźle.
-To co, poprzeczka wyżej? Teraz spróbuj stworzyć dwie takie same roślinki.
Powtórzyłam czynność. Dla ułatwienia położyłam na trawie obie dłonie. Po kilkunastu sekundach między moimi palcami wyrosły dwa rumianki. Ich płatki nieśmiało pięły się ku górze, do słońca. Ucieszyłam się. Będą na herbatę. Nauczyciel zlecił mi powtórzenie ćwiczenia kilkanaście razy, na różnych roślinkach. Magia fascynowała mnie coraz bardziej.
-To teraz coś jeszcze trudniejszego? - zapytałam niepewnie.
Byłam już trochę zmęczona, lecz nie chciałam przerywać. Było to dla mnie obecnie ważniejsze niż cokolwiek innego. Pan Krzysztof zrobił dziwną minę.
-Póki co się nie przemęczaj, każdą umiejętność nabywa się stopniowo.
Chciałam się sprzeciwić, ale dałam sobie spokój. On wiedział, co dla mnie najlepsze. Położyłam się na trawie. Wyjęłam z plecaka pudełko z ciastkami maślanymi. Zjedliśmy kilka.
-Ostatnie ćwiczenie i idziemy na lunch - powiedział Krzysiek.
-Jak to na lunch? Która jest godzina?
-Już prawie jedenasta, moja droga.
Przypomniało mi się, jak Sal powiedział tak do mnie w kawiarni. Poczułam, że lekko się zaróżowiłam. Zaraz jednak skarciłam się, bo przypomniałam sobie, że przecież mój nauczyciel umie czytać w myślach!
Ostatnim poleceniem było stworzenie małego drzewka. To zaklęcie wymagało większego skupienia i więzi niż poprzednie. Na szczęście, mimo zmęczenia, udało mi się osiągnąć odpowiedni stan ciała i umysłu i po paru chwilach tuż przede mną wyrosła malutka jabłonka. Pan Krzysztof uśmiechnął się, przyłożył palec do drzewka i powiększył je do rozmiaru dwudziestoletniej jabłoni. Zerwał lśniące, czerwone jabłko, spróbował i stwierdził, że jest bardzo dobre. Zrobiłam to samo.
-Weźmy kilka, tata zrobi szarlotkę! - wykrzyknęłam.
🌿🌿🌿
Szarlotka na lunch była bardzo dobrym pomysłem. Sal nadal tryskał energią, mimo minionych pięciu godzin. Miał na sobie fartuch laboratoryjny, mama mówi, że przy badaniu ziół warto coś takiego zakładać. Opowiadał z entuzjazmem:
-Twoja mama nauczyła mnie, które zioła stosuje się na ból głowy, które na ból brzucha, a które na rany!
-Ałć! - syknął tata. - Przeciąłem się nożem.
Chłopak podszedł do niego, wyciągnął z kieszeni woreczek z tasznikiem i przyłożył tacie do krwawiącego palca. Krzysztof wyszeptał kilka niezrozumiałych słów. Rana natychmiast się zagoiła.
-Masz potencjał na maga ziół, chłopcze - pokiwał głową z uznaniem Krzysiek. - Mogę nauczyć cię kilku bardziej skomplikowanych zaklęć, jeśli zechcesz.
-Ja chętnie! - wykrzyknął.
-To teraz ja ci coś pokażę! - zawołałam.
Pociągnęłam go za rękaw białego kitla i wybiegliśmy przed dom. Położyłam dłoń na ziemi.
Skupiłam całą swoją energię i po chwili przede mną wyrosła lawenda. Przed dom wyszedł Krzysiek. Zerwał roślinkę, ususzył ją w dłoni i podał Salowi.
-Przyda ci się - powiedział.
-Lori, jestem pod wrażeniem... - powiedział.
-Cóż, ma się ten talent - spojrzałam na niego z dumą wymalowaną na twarzy.
Zaśmiał się i przewrócił oczami dając znak, byśmy wrócili do domu.
![](https://img.wattpad.com/cover/294167220-288-k372091.jpg)
CZYTASZ
Królowa Wróżek
FantasíaHistoria o niezwykłej dziewczynie potrafiącej rozmawiać z wróżkami, przyjaźni, tajemnicy i uczuciu odkrytym podczas niezwykłych zdarzeń. Zapraszam!