Rozdział 15 - Wróżki?

99 6 8
                                    


Staliśmy, wpatrując się w pustkę. Sprawdziłam współrzędne 3 razy. Wszystko się zgadzało. Kryjówka Goldiera powinna się znajdować właśnie tutaj. A jednak jej nie było...

-Może to jak w Harrym Potterze? Trzeba w coś wskoczyć, żeby przejść do przestrzeni niedostępnej dla niewierzących w magię? - rozmyślał głośno Sal.

Już chciał wziąć rozbieg, żeby wskoczyć w drzewo, gdy złapałam go za ramię.

-Poczekaj. Nie rób nieprzemyślanych ruchów. Jakby się okazało, że to nie działa, to co by się stało? Rozbiłbyś sobie głowę.

-No to nie wiem. Nic ci nie podpowiada ta twoja magiczna intuicja?

O tym nie pomyślałam. Spróbowałam się skupić. Nie było to łatwe, po tym, co nam się w ostatnich godzinach przydarzyło. Jakoś się chyba jednak udało, bo po chwili przyszła mi do głowy pewna myśl. "Dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu" - przypomniał mi się cytat z "Małego Księcia". Dobrze widzi się też magicznymi zmysłami. Machnęłam ręką, chcąc przeszyć powietrze przede mną. Jednak zamiast trafić w pustkę, moja dłoń uderzyła w coś twardego. Obmacałam dokładnie niewidoczną powierzchnię. Struktura była podobna do metalowych ścian kontenera, twarda i pofalowana. Przy stuknięciu wydawała metaliczny odgłos. Niczym niewidoma, wodząc ręką wzdłuż niewidzialnej płaszczyzny, obeszłam obiekt dookoła. Wydawał się dość duży. Nagle moja dłoń na coś natrafiła. Był to wystający ze ściany element. Uzmysłowiłam sobie, że to klamka... Pociągnęłam za nią. Zamknięte. Zdałam sobie jednak z czegoś sprawę. Obmacałam przestrzeń dookoła klamki i po chwili wyczułam palcami kłódkę z dziurką od klucza. Tylko że nie mieliśmy klucza. Cóż, trzeba spróbować inaczej. Wyciągnęłam dłoń do Sala. Gdy ją złapał, skierowałam jego palce na kłódkę.

-Spróbuj to wyłamać - poprosiłam.

Kiwnął głową. Po paru chwilach siłowania się z zamknięciem powiedział zrezygnowany:

-Nie da się.

Położyłam swoją dłoń na jego dłoni. Z użyciem siły i odrobiny magii udało nam się wyłamać kłódkę. Sal zdjął jej pozostałości. Spojrzeliśmy sobie w oczy. Jak najostrożniej pociągnęłam za klamkę. Drzwi ustąpiły z lekkim skrzypnięciem. Znaleźliśmy się w długim, ciemnym korytarzu. W oddali majaczyło zielone światełko. Obiekt wewnątrz wydawał się znacznie większy niż z zewnątrz. Przeszliśmy przez hol.

-Proszę, nie! - krzyknął ktoś cieniutkim głosem w języku wróżek.

Wyjrzałam zza ścianki dzielącej korytarz z pokojem spowitym szmaragdową poświatą. To, co zobaczyłam, mnie przeraziło. Pokój był tak naprawdę laboratorium. Po prawej stronie przy ścianie znajdował się duży, biały stół operacyjny, nad którym wisiała duża lampa, będąca źródłem światła. Dopiero teraz zwróciłam uwagę na ściany pomieszczenia. Wyłożone były rzędami dziesiątek, może nawet setek słoików. Większość z nich wypełniona była gęstym zielonkawym płynem, w którym unosiły się stworzenia. Przez półmrok panujący w pokoju nie mogłam dokładnie ich  dostrzec, lecz domyśliłam się, że to wróżki.

-Dobrze się czujesz? Bardzo zbladłaś - szepnął Sal, dotykając mojego policzka. - Hej, Lori?

Ja jednak stałam nieruchomo, wpatrując się w jeden punkt. Gdy Sal go dostrzegł, nie pytał już o nic.

Królowa WróżekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz