Rozdział 18 - Koniec?

83 4 0
                                    


Po dwóch dniach odpoczynku wróciliśmy do szkoły. Był piątek, gdy jak zwykle wsiadłam do autobusu i przywitałam się z panem Henrykiem.

-Długo cię nie było Mała - zauważył. Spojrzał na mnie i uniósł jedną brew. - Masz mi coś do powiedzenia?

-I tak pan nie uwierzy - uśmiechnęłam się.

-Czyżby?

Na szczęście od odpowiedzi uratował mnie przystanek w Uczepkach Dolnych. Czym prędzej wybiegłam z autobusu i ruszyłam do szkoły. Sal i Lou powiedzieli, że mają dla mnie niespodziankę. A ja kocham niespodzianki, pod warunkiem, że nie muszę zbyt długo czekać. Wbiegłam do sali od polskiego o mało nie przewracając wieszaka na kurtki. Wpadłam prosto na Sala.

-O, jesteś! - jego spojrzenie wyrażało tajemnicę. - Chodź! Lou!

Moja przyjaciółka odwróciła się wyrwana z rozmowy z Vereną i Katją.

-Lori! - wykrzyknęła.

Wymienili z Salem porozumiewawcze spojrzenia po czym zaprowadzili mnie w najcichszy kąt klasy. Lekcje zaczynały się za pięć minut. Sal wyjął telefon i zaczął coś nerwowo klikać.

-No gdzie to... Mam!

Włączył jakiś film. Oglądałam go i coraz bardziej wytrzeszczałam oczy. Była to animacja zrobiona ze zdjęć z ostatnich trzech tygodni. Od kawiarni Wujka Mateusza, przez Festiwal Kwiatów, szkolenie, podróż pociągiem, plażę przy kryjówce Goldiera, powrotną drogę, do ogniska i opowieści.

-Jak ci się podoba? - spytała Lou.

-T-tak troszkę mnie... zatkało... Jesteście najlepsi!

Moi przyjaciele przybili sobie piątki.

-Sal montował, ja wybierałam zdjęcia - wyszczerzyła się Lou.

Uśmiechnęłam się bezradnie nie bardzo wiedząc, co powiedzieć. Rozległ się dzwonek na lekcje.

Po ośmiu długich godzinach pojechaliśmy do mnie. Jak na piątek przystało umówiliśmy się na nocowanie i ciastka maślane. Podczas jazdy autobusem pan Henryk na szczęście nie zadawał żadnych pytań. Znał już dobrze Lou i Sala, ale oczywiście nie tak dobre jak mnie. Umówiliśmy się, że pan Henryk codziennie rano będzie odbierał mnie spod domu, żebym nie musiała iść na przystanek, który znajdował się dość daleko i po lekcjach będzie mnie pod dom odstawiał. Gdy tylko kierowca ogłosił: "Przystanek - Maciejki" wybiegliśmy z autobusu jak wariaci prawie potykając się o własne nogi. Ciężkie plecaki wcale nie przeszkadzały nam w szaleńczym biegu pod górę do mojego domu.

-Dzieńdoberek! - wydarłam się wpadając do przedpokoju.

-Cześć! - przywitał nas tata.

Prędko zrzuciliśmy tornistry i udaliśmy się do  kuchni.

-Nie ma cioci Meli? - zapytała Lou.

-Jestem, jestem! - zza drzwi pracowni zielarskiej wyjrzała mama.

-Słuchajcie, nie uwierzycie, co się stało! Dzisiaj w szkole, podczas długiej przerwy poszliśmy sobie pochodzić piętro niżej. A nie czekał tam nikt inny, jak te głupki z 7c! Oczywiście od razu się zaczęło: Lori, magia? Rozumne kamienie? Olałam to, rzecz jasna, ale...

-Ale Sal się wkurzył - przerwała mi Lou - Podszedł do Aarona, tego, który najbardziej dokucza Lori i...

-I wyjąłem z kieszeni woreczek z suszonymi ziołami! - wtrącił Sal. - Po czym wydobyłem ziarenka suszonego pieprzu, zmieszanego z melisą. Podetknąłem to Aaronowi pod nos i ponoć kichał później dobrą godzinkę.

-Dobrze zrobiłeś, chłopcze - zaśmiał się tata.

Posłałam mu spojrzenie znaczące, że zgadzam się z tatą. A Lou... no wiadomo.


***

Siedzieliśmy z Salem i Lou w cieniu dużego dębu jedząc jeszcze ciepłą chałkę. Obserwowaliśmy z oddali jak na polu obok wylewają fundamenty pod nowy dom pana Krzysztofa. Popijaliśmy świeżym krowim mlekiem od sąsiadki.  Dostrzegłam mojego psa Rojnika biegnącego na przełaj po polu w nasza stronę. Już po chwili skoczył na mnie i gdybym nie siedziała zapewne by mnie przewrócił. Akompaniament stanowiła muzyka folkowa dobiegająca z głośnika powieszonego na gałęzi.

-Nigdy nie zapomnę naszej podróży - oczy Sala się roześmiały.

-A ja nigdy nie zapomnę tego wszystkiego! - odpowiedziałam.

-A ja stety, niestety nie zapomnę słoika... - westchnęła Lou.

Wybuchnęliśmy śmiechem po raz setny. Tak, ta przygoda była ewidentnie dziwaczna i zaskakująca. Wszyscy wiele się nauczyliśmy, nie tylko jeśli chodzi o magię... Zbliżyliśmy się do siebie jak nigdy dotąd, dotarło do nas jak ważni dla siebie jesteśmy i ile nas łączy.  Być może to tylko przeczucie, lecz coś mi mówi, że koniec tej przygody może oznaczać jedynie początek kolejnej...

Królowa WróżekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz