~2~

333 37 37
                                    

Blade promienie jesiennego słońca wkradały się do pomieszczenia poprzez szczeliny drewnianej, ciemno brązowej rolety. Unoszące się w powietrzu drobinki kurzu, osadzały się powoli na powierzchni mebli w sporym gabinecie. Na jednym z czterech skórzanych foteli siedział mężczyzna w średnim wieku, sącząc powoli zieloną herbatę z gaiwanu*. Był widocznie zamyślony, zwieszając spojrzenie swoich brązowych oczu na przedniej stronie gazety, leżącej na szklanym stoliku przed nim. Ten właśnie elegancki mężczyzna często przedstawiany przez innych jako Złoty Król**, nosił dumną rolę głowy rodziny Wang. Osoba Zhongliego zawsze otoczona była pełnym respektem, ze strony każdego kto miał okazję spotkać go na swej drodze. W przypadku wielu spowodowane to było czystym strachem, u innych zwykłym szacunkiem, który ten sam sobie wyrobił. Jednak po śmierci ukochanej narzeczonej pozostał już tylko cieniem osoby, a ludzie z jego najbliższego otoczenia w sekrecie zawsze martwili się o jego stan. Co również dotyczyło jego dzieci.
Xiao westchnął pod nosem, opierając się o duże biurko stojące pod oknem. Posłał swojemu ojcu nieco zniecierpliwione ale i zmartwione spojrzenie, oczekując jakiejkolwiek reakcji z jego strony na szaloną historię o wydarzeniach z dnia poprzedniego. Starszy mężczyzna oparł w końcu naczynie o swoje kolana, dobierając w myślach odpowiednie słowa. Od początku tkwił bowiem w przekonaniu, że coś jest nie tak z całą tą sprawą, jednak nie był w stanie doszukać się brakującego elementu.

- Venti, tak? Tak się nazywał? - mruknął w końcu.

- Tak. To ogłoszenie wstawili już dobry tydzień temu. Zastanawiam się co tak długo im zeszło. Ale lepiej dla nas, przynajmniej jest jakaś szansa by złapać kogoś od nich, jak długo wiemy gdzie mniej więcej można się ich spodziewać.

- Masz kogoś konkretnego na myśli w tej sprawie? - mężczyzna opadł plecami na oparcie fotela.

- Sam nie wiem. Przez ten deszcz nie dało się dojrzeć nikogo, a ciało zgarneli zanim udało mi się tam wrócić. Jednak nie miał nic szczególnego, to raczej zupełnie przypadkowy facet. Co do snajpera, wydaje się, że nie miał zbytnio doświadczenia - Xiao mruknął, przeczesując włosy palcami.

Zhongli ponownie się zamyślił, a pomieszczenie wypełniła cisza. Milczenie utrzymało się z obu stron i dopiero po dłuższej chwili szatyn przemówił.

- Myślisz, że byłbyś w stanie mieć tego chłopaka na oku? Przynajmniej przez jakiś czas, z tym mamy przynajmniej jakiekolwiek wyobrażenie gdzie zrobią następny ruch.

- Mam go śledzić? - Xiao odsunął się od biurka i podszedł do okna.

- Tego nie powiedziałem. Zdaje się, że jakoś udało Ci się z nim porozumieć, skoro nie musiałem Cię ratować przed policją. Może da się to załatwić w jakimś ogólnym porozumieniu. Jesteście w podobnym wieku, może spróbojesz się z nim jakoś dogadać? - mężczyzna upił spory łyk herbaty.

Xiao odwrócił się w stronę ojca ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. Nie za bardzo wiedział jak miał inaczej zareagować na tego typu zadanie. Zazwyczaj wszystko sprowadzało się do tego, że miał zataić swoją obecność jak to tylko możliwe, a rozmowy i plany tego typu zawsze załatwiał Zhongli osobiście. Xiao natomiast nie przepadał za wizją jakichkolwiek interakcji międzyludzkich, a już w szczególności z osobami w podobnym wieku, które zazwyczaj ciągle tylko komentowały jego zachowanie jako dziwne. Ludzie zwyczajnie go irytowali, więc wolał swoje miejsce za kulisami, nawet jeśli wiedział, że kiedyś to na niego właśnie spadnie odpowiedzialność przejęcia obowiązków ojca. Tymbardziej, że jego młodsza siostra zupełnie się to tego nie nadawała, może i radziła sobie z papierkową robotą ale cała reszta wydawała się zupełnie niemożliwym do wykonania zadaniem. Była zbyt łatwym celem, szczególnie w takim środowisku.

Écailles de serpent | Xiaoven Genshin Impact Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz