Okej, nie będę kłamać. Bardzo długo zabierałem się za ten rozdział, ale dopiero ostatnio znalazłem czas i siłę na to, żeby wszystko skleić w całość. Zbiorę tu kilka ważnych rzeczy, przez które w ostatnim czasie musiałem przejść, więc zapraszam.
PSYCHIATRYK
W połowie kwietnia tego roku przyjęli mnie do szpitala, i szczerze mówiąc to pobyt tam jedynie wszystko pogorszył. WSZYSTKO pozostawia wiele do życzenia, a fakt, że oddział na którym byłem uchodzi za jeden z najlepszych w Polsce autentycznie mnie przeraża. Jednak jest to temat nad którym będę się rozwodzić w kolejnej części, bo powiem szczerze na razie cały czas nie czuję się gotowy żeby obiektywnie to wszystko opisać bez załamania nerwowego. I mówię tutaj dosłownie. Wyszedłem pod koniec czerwca a do teraz mam koszmary, triggerują mnie najmniejsze krzyki czy choćby syreny policji/ karetki a nawet samo słowo szpital. Zwłaszcza, że ostatnio mój stan znowu się pogorszył i boję się że znowu tam trafię.
COMING OUT (ten akapit może przyprawić o ból dupy jeśli jesteś anty LGBT- you have been warned)
Jeśli pojawią się tu homofobiczne komentarze to osobiście się tym zajmę, chcę stworzyć tutaj safe space dla ludzi którzy tego potrzebują.
Po prawie czterech latach bicia się z samym sobą w końcu wyszedłem z szafy przed rodziną i przyjaciółmi jako osoba transpłciowa. I tutaj zacznę się rozwodzić nad tym jak to wszystko wyglądało, bo od kiedy miałem jakoś dwanaście lat cały czas dręczyło mnie pytanie „co by było gdybym był chłopakiem". I tak naprawdę od tego się zaczęło. Nigdy nie lubiłem nosić sukienek, często zdarzało się że w zabawach byłem księciem i tak dalej, ale nie zamierzam sprowadzać tego jak się czuję do dziecięcych zabaw, bo wychodzę z założenia że ani ubrania ani zabawki nie powinny być narzucone dziecku tylko dlatego że jest afab/amab. No i tak naprawdę dopiero mając jakieś 15 lat, (wszystko jest umowne bo moja pamięć jest porównywalna do pamięci gupika) zacząłem pierwszy raz rozmawiać o tym ze znajomymi. Jednak dopiero w tym roku oficjalnie zrobiłem coming out. Wszystko przez to że wychowałem się w przekonaniu że ludzie nieheteronormatywni nie mają prawa istnieć, a bycie trans jest równe zezwierzęceniu i najgorszemu zboczeniu (dzięki rodzice :* ). Toteż ani trochę nie śpieszyło mi się z uzewnętrznianiem się komukolwiek, ba żyłem w przeświadczeniu, że nie mam prawa bytu. Wiązało się to z ciągłą wewnętrzną walką z samym sobą. Od razu powiem, że nie było łatwo. Najpierw powiedziałem najbliższym przyjaciołom, dopiero w kwietniu kiedy trafiłem do szpitala powiedziałem o tym rodzicom. W dodatku przez telefon, żeby nie było możliwości aby cokolwiek mi zrobili (miałem wtedy niezłą paranoję na tym punkcie ale o tym też kiedy indziej). I od razu wam powiem, że dobrze to czułem. Matka mnie zwyzywała i stwierdziła, że poprzewracało mi się w dupie kiedy ściąłem włosy na krótko i teraz coś mi się wydaje. Dopiero po moim wypisie udało mi się lepiej z nimi dogadać. Matka do teraz mnie nienawidzi (mam nadzieje że nigdy tu nie trafi i nie spuści mi wpierdolu) ale za to tata mega mnie wspiera. Czeka aż przyjdzie mu książka o byciu rodzicem trans dziecka, z czym to się je i widać że się stara. Serio mega go za to doceniam, bo w sytuacji kiedy własna matka wyzywa cię od popierdolonych i zboczeńców to serio jest potrzebne. Wyszło też na to, że mam sprzeczne sygnały ze środowiska. Terapeutka mówi że powinienem się outować i ujednolicić te wszystkie sprawy żeby lepiej mi się żyło a mamusia wpycha mnie kolanem z powrotem do szafy i zasłania się pseudo troską o mnie. Tak naprawdę była jedna sytuacja kiedy prawie dostałem po ryju. Było to na obozie wspinaczkowym, kiedy moja przyjaciółka wbrew mojej woli wszystkim powiedziała o tym że jestem trans (wśród ludzi była dziewczyna od zawsze afiszująca się jako pro-life, popierająca pis, i że dosłownie „sra na lgbt"). Potem była nieprzyjemna wymiana zdań w łazience i tak naprawdę tyle. Oszczędzę wam szczegółów. Mimo wszystko od tamtej pory matka wykorzystuje tą sytuację przeciwko mnie i dalej określa ją jako moją winę. Z matką to w ogóle mam przygody ostatnio, bo odpaliła się kiedy ściąłem włosy z krótkich na krótkie. Sens. Poszło o to, że niby ją prowokuję, testuję jej tolerancję i że będzie tolerować to co uważa za tolerowalne i nie pozwoli mi robić z siebie chłopaka bo to nienormalne. Zwyzywała mnie, a kiedy wróciliśmy do domu prawie doszłoby do tego że miałbym kolejną próbę samobójczą, gdyby nie to że to właśnie tata chciał ze mną na spokojnie porozmawiać podczas gdy matka była na fajuni, bo karmienie raka jest ważniejsze niż jej rozjebane psychicznie dziecko. Teraz jak to piszę to mam wrażenie że jest to mega chaotyczne, ale mam nadzieję że mi to wybaczycie bo nie wiem czy dam radę jakoś ładnie graficznie to ogarnąć. Aktualnie i tak sporo się dzieje, rodzice parę razy zmieniali decyzję co do rozwodu, wisi nade mną psychiatryk a na dodatek w kwietniu mam matury. Mam też nadzieję że niedługo uda mi się umówić seksuologa (chociaż to pewnie dopiero jak skończę 18 lat bo matka się na to nie zgodzi) i wtedy dostanę jaśniejszy obraz tego co dalej. Tak naprawdę to chyba tyle na dzisiaj. Przepraszam, że tyle musieliście czekać. Pamiętajcie, że jeżeli macie jakieś wątpliwości, problem lub potrzebujecie pomocy możecie śmiało się do mnie zwrócić. Nie zastąpię wam terapeuty ale mogę zapewnić wsparcie, poradę lub po prostu dać wam się wyżalić. Ostrzegam, że prywatne wiadomości na wattpadzie dalej leżą, więc w opisie mojego profilu macie też mój instagram, discorda i maila. Do następnego kochani-
Xo xo Aksel~
CZYTASZ
O tym się nie mówi, a powinno /psychologia\
Teen FictionProszę, jeśli już tu jesteś to przeczytaj chociaż jeden rozdział, a może sprawi to, że na pewne kwestie spojrzysz pod innym kątem. Udostępniajcie tę książkę, chcę żeby te informacje dotarły do jak największej liczby ludzi.