Rozdział drugi

764 35 8
                                    


Poranny budzik – wybudza ze snu prawie każdego, kto obudzi się po pierwszych dźwiękach melodii. Są też ludzie, którzy mają na tyle twardy sen, że budzik na nic się zda. Krzyżyk na drogę dla tych co zaspali.

Y/N musiała wstać dość wcześnie, by przygotować się do pracy. Rano robiąc sobie ciepły napój, rozmyślała nad wczorajszym wieczorem.

,,Proszę, nie oceniaj jej pochopnie.”

Miała prawo by ją ocenić tak jak w jej oczach na to zasługuję. Pomogła wielu istnieniom ale i tak może mieć lepsze zachowanie. Chociażby w stosunku do jej zawodowej partnerki.

Po wypiciu napoju, ubrała szybko to co miała pod ręką. Prosta biała koszula, oraz czarna ołówkowa spódnica do kolan. Na stopy założyła nie za wysokie szpilki. Pogoda była dość jesienna, było zimno i pochmurno. Nie było zdziwieniem to, że Y/N założyła na siebie brązowy płaszcz oraz przełożyła przez ramię małą torebkę.

Pracowała jako sekretarka w firmie Panny Dupain – Cheng. Szefowa była sympatyczną osobą, lecz stanowczą jeśli chodzi o wykonywanie zadań. W końcu Marinette zrobiła wszystko, by być tam gdzie jest. Nino oraz Adrien zostali głównymi modelami jej wystaw. Wszyscy się skupili na karierze w świecie mody.

Wracając do wydarzeń obecnych.

Sekretarka właśnie skończyła odwoływać wszystkie spotkania na dziś, gdyż jej szefowa musiała pilnie wyjść na czas nieokreślony. Zajęło jej to z dwie godziny. Później wypełniła papiery, które były lekko zaległe. Odebrała listy, zanosząc je na biurko szefowej. Z ciekawości przejrzała adresatów. Nic ciekawego nie widziała, prócz listu ze szpitala psychiatrycznego. Jej szefowa się leczyła? Może ktoś z rodziny? Szybko odłożyła listy, wychodząc z pomieszczenia. Ten list teraz nie da jej spokoju.

Gdy zbliżała się godzina końca jej pracy, do budynku lekko zdyszana wbiegła jej szefowa. Spojrzały na siebie, gdy Marinette podeszła do jej biurka.

- Coś się działo pod moją nieobecność?

- Ah, nie. Przyszły do Panny listy, spotkania zostały przeniesione, a tu leżą zaległe raporty. Dzisiejszy też tam się znajduje. - Wskazała na mały stos papierów, leżący na blacie biurka.
Y/N wstała i podeszła do wieszaka. Założyła swój płaszcz, zapinając go.

- Poczekaj, robi się ciemno na zewnątrz. Może zamówię Ci taksówkę, albo ktoś Cię podrzuci do domu?

       Coś ty taka miła Mari?

- Dziękuje, nie trzeba. Nie mieszkam aż tak daleko. - Uśmiechnęła się delikatnie.

- Coś ty. Adrien! - Zawołała blondyna, który stał niedaleko rozmawiając z Nino. Przeprosił przyjaciela, podchodząc do kobiet.- Podrzucisz Y/N do domu? Nie chcę by wracała sama. - Y/N spojrzała zakłopotana na Marinette.

- Panno Cheng, nie chcę robić problemu Panu Agreste. Mogę wrócić sama i tak zrobię. - Dziewczyna ruszyła do wyjścia, słysząc za sobą kroki.

- To na serio nie będzie problem, by Cię odwieźć. I błagam Y/N, żaden Pan, pracujemy przecież razem od dawna. Mów mi Adrien. - Jego uśmiech wydawał się szczery, lecz w branży w jakiej pracują, ciężko o taki.

- No dobrze. Pojadę z tobą. Dobranoc Panno Cheng. Panie Lahiffie. - Skinął tylko głową, a Marinette pomachała w geście pożegnania. Adrien ruszył do samochodu wraz z sekretarką.

W trakcie jazdy Adrien zatrzymał się przy pobliskim sklepie. Lekko zdezorientowana kobieta spojrzała na niego krótko. Musiał pewnie zrobić zakupy, miała dobre przeczucie, że będzie mu zawadzać.

Shhh Hush now (Adrien x reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz