Rozdział dziewiąty

240 12 1
                                    

Marinette dumnie szła do swojej firmy. To jaki sukces osiągnęła mogła zawdzięczać tylko sobie. Cały czas powtarzała ''W samolubnym świecie samolubni wygrywają''. Dziwne, ale w jej przypadku działa skutecznie. Przy wejściu zobaczyła tą przeklętą tubkę z ketchupem. Do dziś w kontaktach ma go zapisanego jako pedalski pomidor. (Pozdro z talksów) Nie patrząc na niego już miała wchodzić do środka, gdy zatrzymało ją jedno pytanie.

- Dlaczego mam pieprzony zakaz wejścia do twojej firmy?

- Widocznie samą obecnością jesteś odtrącany. Czego tu szukasz? Chyba nie raz Ci pokazywałam, gdzie twoje miejsce lisie.

- Szukam twojej sekretarki kretynko. - Z budynku wyszedł jeden z ochroniarzy.

- Witam Panno Marinette, ta chłopaczyna nie powinna tutaj być. Wyprowadzić? - Kobieta uśmiechnęła się szeroko.

- Jak psa panie Hermann. Jak psa.

W tym czasie do firmy szli Adrien z Y/N. Minęli ochroniarza, który wyrzucał Nathaniela na chodnik.

- Obym cię więcej nie widział w pobliżu firmy kundlu. Ostatnie ostrzeżenie.

Kobieta uśmiechnęła się na ten widok. Pomachała pracownikowi, po czym spojrzała na Nathaniela. Ten wstał i spojrzał na parę. Owszem tak, Adrien i Y/N są oficjalnie parą. To na swój sposób urocze, ponieważ o ile wierzyć słowom Adriena to zbierał się bardzo długo by w ogóle zagadać do sekretarki. Każdy tylko kibicował takiemu zakończeniu.

- Namyśliłaś się? I tak nie masz wyboru.

- Adrienie idziemy do środka? Zimno mi.

- Jasne kochanie, idziemy. - Już chcieli ruszyć do środka, ale Nathaniel złapał Y/N za ramię.

- Pilnuj się (Y/L/N). Za dnia jak i w nocy jest strasznie niebezpiecznie. Twój czarny kot nie zawsze będzie na czas.

- Puść mnie ty dziwaku! - Dziewczyna czym prędzej weszła do środka wraz z chłopakiem. - Matko co za pedalski pomidor.

- Czemu rozmawiamy o Nathanielu? - Z cholery wie skąd obok nich pojawiła się Marinette.

- Bo iż ponieważ moja droga, kochana przyjaciółko on stał się chwilowo naszą atrakcją. Zobacz nie nudzimy się dzięki niemu.

- Adrienie, wolałabym już nudę w domu niż odczuwać radość i strach dzięki niemu. Mam go na serio dość. Idę zająć się pracą.

Dziewczyna odeszła do swojego biurka.

W tym czasie gdy Nathaniel odchodził od firmy musiał wykonać jeden z ważniejszych telefonów. Nie wszystko ostatnio idzie po jego myśli.

- Mam zakaz wejścia do firmy, jak to rozwiążesz co? - Zaczął rozmowę na kamerce. Ruda dziewczyna spojrzała na niego krótko.

- Jakoś to wymyślę, nie martw się po pracy też możesz ją nachodzić. Jest słaba psychicznie, ulegnie ci w końcu.

- Mam nadzieję, jednak jeśli coś mi się stanie to ty płacisz za mojego lekarza. Zdzwonimy się. - Rozłączył się, chowając telefon do kieszeni.

Natomiast dziewczyna, z którą rozmawiał uśmiechnęła się na myśl skrzywdzenia raz a porządnie Marinette i jej pupili.

Przez resztę dnia Nino wraz z Adrienem mieli zdjęcia do nowej reklamy perfum. Y/N wykonywała swoją papierkową robotę, a szefowa przez wiele godzin omawiała i organizowała nowe sesje. Wir pracy wciągnął każdego, aż nastał wieczór. Nie trzeba wspominać, że gdy każdy się zbierał do domu Y/N brała znowu nadgodziny. Adrien przekonał ją, że wrócą sobie romantycznym spacerkiem do jej domu. Magicznie się zgodziła, jakby model był jej jakimś aniołem uzależnień. Wracając powoli do domu kobiecie w oczy rzucił się karton a w nim mały czarno- biały kociak. Y/N miękło serce na widok porzuconego zwierzątka. Od razu podbiegła do kartonu, kucając przy nim. Wyciągnęła dłoń do kociaka, a ten zaczął się przymilać, ufając od sekundy kobiecie.

- No przecież cię tu nie zostawię mały słodziaku. Chodź ze mną. - Adrien tylko się temu przyglądał niedowierzając, że kobieta właśnie bierze do domu kota z ulicy, który może mieć jakieś choroby czy inne pchlaki. - Pojedziemy sobie jutro do lekarza, zobaczymy czy jest wszystko ok i zabieramy cię do mnie. Będziesz moim nowym przyjacielem tak? No pewnie, że tak. Adrien prawda, że jest uroczy prawda? Nazwę cię Bibble, albo Chuzzelwit. Jest tyle pięknych imion dla ciebie pyszczku. No chodź, idziemy do domu. - Bohaterka wzięła karton w ręce i poszła ze swoimi kocurami do domu. Tak właśnie się kończą romantyczne spacery z Y/N.

- Zawsze ci tak mięknie serce na widok porzuconych zwierząt? - Zagadał, gdy wchodzili do jej domu. Kobieta położyła karton na kanapie. 

- Oczywiście Adrienie, do ciebie moje serce zmiękło i patrz jak nam fajnie i super?

- Jak z dzieckiem...

- Lepiej mi pomóż zająć się kotkiem. Kto jak kto, ale ty akurat się na nich znasz jak nikt. - Usiedli razem na na kanapie, oglądając kotka czy ma gdzieś jakieś rany. Wydawało się wszystko w porządku, więc wzięli się za umycie kotka z wszystkich ulicznych brudów. Są świadomi, że kotek może się umyć sam, ale ten jeden raz muszą mu pomóc. Nie można go zostawić z lepiącym się futerkiem. Gdy kotek został już osuszony Y/N wzięła go na ręce. 

- Kto dostanie najlepszą karmę i wygodne legowisko? I kto dostanie wszystko co super fajne? Tak, mój kotek. Mój drugi kotek też, ale nie mówmy mu tego, bo jeszcze się poczuje zbyt bardzo i ego mu wyleci do góry. - (H/C) włosa spojrzała krótko na Adriena, który leżał na jej łóżku. Bawił się jej poduszką. Y/N usiadła obok niego, kładąc mu kotka na klatkę piersiową. 

- Zobacz, polubił cię.

- Oczywiście, że tak. Solidarność kotów, coś ty sobie myślała?  Poza tym, teraz jestem jego tatą, a ty mamą. BOŻE ZOSTALIŚMY RODZICAMI! Ja nie jestem gotowy. 

- W takim razie płacisz mi alimenty.

- Jednak jestem gotowy. - Adrien, trzymając kotka, usiadł opierając się plecami o ścianę. Odłożył zwierzątko, które zdążyło zasnąć na poduszcę. Jego partnerka usiadła obok niego. 

- I co teraz? 

- Siedzimy. 

- I to wszystko?

- I rozmawiamy sobie. To źle?

- To idealnie. - Dziewczyna przytuliła się do jego torsu, przymykając oczy. - Mogę tak częściej rozmawiać. 

- Ja też. - Model uśmiechnął się delikatnie, a po paru minutach obaj odpłynęli w głęboki sen. Urocza trójka jak z obrazka. 

Shhh Hush now (Adrien x reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz