Rozdział jedenasty

172 10 0
                                    


Przez parę następnych godzin życie przyjaciół Y/N było jednym wielkim kłębkiem nerwów. Dziewczyna, która przeszła operacje jest przygotowywana do wybudzenia po niej. Rana nie jest aż tak poważna jakby się mogło wydawać i już po solidnym odpoczynku dziewczyna będzie mogła wrócić do swoich obowiązków. W czasie gdy Marinette i Nino siedzieli bardziej spokojnie to Adrien chodził od punku A do punktu B czyli od ściany do drzwi gdzie była sala, w której była sekretarka.

Dni mijały, a bohaterowie musieli wrócić do swoich obowiązków w firmie. Codziennie sprawdzali czy nie dostali żadnego telefonu ze szpitala. Jakaś cicha nadzieja, że z dziewczyną jest wszystko okej. Adrien na ten czas wziął ich kota do siebie. Plagg szybko go polubił.

Pewnego dnia po skończonej sesji Adrien złapał za telefon, by sprawdzić czy ma jakiej nieodebrane połączenia.

Było jedno.

Model szybko zabrał się od oddzwonienie. W pośpiechu przebierał się w swoją koszulę.

- Dzień dobry - Usłyszał głos kobiety. - Dzwonię ze szpitala, w którym znajduje się Pana narzeczona. Wybudziła się i chcę wyjść na własne rządnie. Oczywiście nie możemy jej tego zabronić, ale - tu ściszyła głos - Może mógłby Pan przyjechać i powiedzieć jej, że to nie jest najlepszy pomysł? Powinna zostać tutaj jeszcze parę dni na obserwacji. Pamięta Pan adres?

Chłopak zamówił na chwilę. Obudziła się i już chce iść? Przecież to niebezpiecze dla niej.

OBUDZIŁA SIĘ!

- Halo Panie Agreste? Jest tam Pan?

- Tak przepraszam, będę za parę minut. -  Model rozłączył się, po czym napisał do Marinette, że jedzie do szpitala. Szefowa szybko mu odpisała, że nie ma problemu i żeby jak się tylko czegoś dowie to jej powiedział.

Adrien był dość zdenerwowany. Przecież jego dziewczyna powinna teraz odpoczywać, a nie myśleć o pracy. Co ona sobie wyobraża.

Po paru minutach jazdy i mówienia do siebie pod nosem Agreste zaparkował na parkingu szpitalnym. Niczym lecąca strzała wpadł do szpitala i pobiegł do sali, w której znajduje się Y/N. Zanim wszedł to wziął dwa głębokie wdechy i już spokojniejszy otworzył drzwi. Zastał tam widok lekarza, który próbował przekonać pakującą się dziewczynę do zostania w szpitalu.

- Adrien! - Zawołała wesoło dziewczyna, ale widząc jego mine radość szybko jej minęła.

- Proszę nas zostawić doktorze, ja z nią porozmawiam. - Lekarz w geście poddania uniósł ręce i się wycofał. Adrien wziął swoją dziewczynę za ręce i posadził na łóżku. Spojrzał na jej twarz, przyjrzał się jej oczom. Uśmiechnął się i przytulił bohaterkę. - Nawet nie wiesz jak tęskniłem. Codziennie czekałem na telefon, w którym mi powiedzą, że się obudziłaś. - Chłopak odsunął się od dziewczyny wciąż na nią patrząc. - A teraz dowiaduje się, że chcesz iść. Zostań dzień czy dwa. Praca nie zając, nie ucieknie. Nasz kotek się martwił. - Dziewczyna na te słowa spojrzała się na niego błagalnym wzrokiem. - Musisz odpocząć, bieganie w firmie teraz nie będzie Ci na rękę.

- A co gdybym była w domu? Zrozum nie za dobrze mi się kojarzą szpitale. - Obaj usłyszeli dźwięk otwieranych drzwi. Do sali weszło dwóch policjantów, którzy na pewno chcieli przesłuchać dziewczynę. Ta wstała z łóżka, podchodząc do nich.

- Panno (Y/L/N) musimy Pannie zadać parę pytań odnośnie Panny wypadku. Czuję się Panna na siłach, by odpowiadać?

- A czy mój partner może zostać?

- Wyjątkowo, jeżeli to nie on będzie za Pannę odpowiadać. - Kobieta pokiwała twierdząco głową, po czym wróciła na swoje miejsce. Panowie usiedli na łóżku obok. Jeden z nich wyjął notes i długopis.

- Czy podejrzewa Panna kogoś o postrzelenie?

- Ja... nie wiem. Mogę wyznaczyć Nathaniela Kurtzberga. Ostatnimi czasami mi groził. - Jeden z policjantów zanotował jej słowa.

- Pamięta może Panna jego słowa?

- Mówił coś, że za dnia jak i za nocy nie jest bezpiecznie, i że mój partner nie zawsze będzie przy mnie. Ma zakaz wchodzenia do firmy, ale poza nią praktycznie jest bezkarny. - Kobieta złapała za rękę Adriena, przypominając sobie jego okropne słowa. Adrien w odpowiedzi otoczył ją ramieniem.

- Dobrze, ma Panna jeszcze kogoś na myśli?

- Myślę, że nie.

- A Lila? Też przecież ci zagraża.

- Jaka Lila, jeśli można wiedzieć?

- Lila Rossi. - Policjant zanotował to. - Kiedyś razem pracowałyśmy, ale gdy spowodowała jeden z moich innych wypadków to została zwolniona.

- Jaki to wypadek?

- Pobiła mnie. - Dziewczyna spuściła głowę, by po chwili znowu ją podnieść. Za dużo emocji. - Powiedziała, że "zniszczy nas". Nie wiem ile osób miała na myśli, ale na pewno się do nich zaliczam.

- A Pan? Ma Pan jakiś wrogów? Być może to mógłby być atak ze względu na Pana. Jedno z ostrzeżeń.

- Nie mam żadnych wrogów. Możemy wiedzieć czy macie już jakiś punkt zaczepienia?

- Te informacje, które dostaliśmy od Państwa sprawdzimy i być może przekażemy do kryminalnych. Sprawdziliśmy miejsce wypadku i wyznaczyliśmy miejsce z jakiego udał się strzał. Sprawdzamy monitoring i przesłuchujemy ludzi. Teraz z Pańskim zeznaniem pójdzie nam szybciej. - Mężczyźni wstali, równie z parą zakochanych. Dziewczyna wyciągnęła do nich ręce w geście pożegnania. - Dziękujemy i obiecujemy informować Pannę na bieżąco. Dowidzenia.

Panowie wyszli, a wraz z ich wyjściem emocje trochę opadły.

- To co? Mogę jechać do domu?

- Możesz, ale sam wezmę Parę dni wolnego by się tobą zająć. - Uśmiechnął się do niej.

- Zgoda, a teraz chodź. Stęskniłam się za moim kotkiem.

- Którym? - Spojrzał na nią.

- Czarnym. - Zaśmiała się na jego poirytowaną mine.

- Masz dwa czarne koty. - Stwierdził, biorąc od niej torbę.

- I oba mocno kocham. - Pocałowała chłopaka w policzek na co ten uśmiechnął się dumnie. - Trzeba iść po wypis.

- No to idziemy.

Shhh Hush now (Adrien x reader)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz